- Unia nam szykuje zmianę technologiczną, a z tym wiążą się potrzeby inwestycji rzędu wielu miliardów złotych, żeby hutnictwo w ogóle zachować. Rząd Zjednoczonej Prawicy planuje rozwój branży, co jest dla mnie bardzo pozytywne, a Tuskowi nie wierzę - mówi nam Ślązak, Andrzej Karol, przewodniczący Regionalnego Sekretariatu Przemysłu Metalowego NSZZ "Solidarność", specjalista branży hutnictwa, pytany o pomysły Donalda Tuska prezentowane podczas tournée po województwie śląskim.
Jeden z pomysłów Donalda Tuska to przeniesienie Ministerstwa Przemysłu na Śląsk.
Takiego ministerstwa nie ma...
No właśnie. Kolejne obietnice szefa PO, są takie, że Śląsk pod rządami Platformy rozkwitnie, bo powstaną tu inwestycje.
Temat z PO mamy już przerobiony. Reprezentuję branżę energochłonną, dokładniej hutnictwo. Różnice polityki w tej dziedzinie gospodarki za rządów Tuska i obecnie polegają na tym, że w tamtym okresie dobijaliśmy się o wszelkie możliwe dotacje i wszelkie możliwe rekompensaty, a teraz jest odwrotnie. Pierwszy z brzegu przykład. W 2019 r. przemysły energochłonne otrzymały rekompensaty za pośrednie koszty cen energii. Były związane z tym, że produkcji 1 tony stali w technologii wielkopiecowej towarzyszy emisja 2 ton dwutlenku węgla, a w ramach unijnego systemy EU ETS opłaty za tę emisję wzrosły. Dalej w Rudzie Śląskiej jest zapowiedź budowy stalowni i walcowni w ramach grupy kapitałowej Skarbu Państwa. To są właśnie takie dwa bieguny, które rozdzielają tamtą i tę działalność.
Nie mówię, że nowy zakład powstał i już możemy go otwierać, ale sama zapowiedź takiej inwestycji i samo stwierdzenie, że są takie potrzeby dla gospodarki to to, do czego dobijamy się od wielu lat. Teraz jeszcze wyznaczenie pana Marka Wesołego na sekretarza stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych, osobę ds. restrukturyzacji górnictwa i tutaj ta rzecz, która nas interesuje - hutnictwa. Ostatnim człowiekiem, który się tym zajmował był poseł Poncyliusz, który w latach 2006-2007 był sekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki. Od tamtego czasu dobijaliśmy się o to, żeby był przedstawiciel w rządzie, który zajmowałby się hutnictwem i poprzez to - był zorientowany jakie są obecne potrzeby branży. To jest właśnie ta skala. Tutaj też trzeba powiedzieć jedno. Zupełnie inne warunki były, jeśli chodzi o branżę stalową w Europie za czasów PO, wtedy mieliśmy problem dwutlenku węgla i konieczności wydatkowania środków na zmniejszenie jego emisji, a zupełnie inne są teraz. Wzrosły ceny energii elektrycznej dla przemysłu o nawet kilkaset procent. Unia nam szykuje zmianę technologiczną, a z tym wiążą się potrzeby inwestycji rzędu wielu miliardów złotych, żeby hutnictwo w ogóle zachować. Także, to - że nawet w tych trudnych czasach jakie teraz przeżywamy jako branża, mówi się o rozwoju, jest dla mnie bardzo pozytywne.
Wracając do tego, co obiecuje Donald Tusk w różnych miastach Śląska. Np. zapowiada utworzenie języka regionalnego.
To są tematy, które powracają zawsze. RAŚ, gdy startował, składał podobne obietnice. Są też inne. Wczoraj usłyszałem zapowiedź "babcinego". Moja żona - już jest babcią. Dlatego zwróciłem uwagę, chociaż wypowiedzi Tuska nie śledzę. Dowiedziałem się, że będzie 1500 zł dla każdej mamy, która wróci do pracy i będzie mogła dzielić się opieką nad dzieckiem. Ja rozumiem, to są hasła wyborcze, ale ja też pamiętam słowa byłego ministra finansów Rostowskiego, że: - "Piniendzy nie ma i nie będzie".
I jeszcze jedno stwierdzenie z Donalda Tuska: "Nikt wam z Warszawy nie będzie mówił, co macie robić". Chodziło o Spółkę Restrukturyzacji Kopalń. Samorządy mają dostać prawo do zarządzania obszarami po kopalniach i dzięki temu, móc tworzyć nowe zakłady, nowe miejsca pracy i tak dalej.
Mam w tej sprawie doświadczenia. Bardzo negatywne. Właśnie z samorządem, który likwiduje mi możliwość rozwoju przemysłu. Akurat w Katowicach na terenie dawnej Huty Baildon ostatni wniosek firmy "Opal" o budowie siedmiu budynków 18-piętrowych oznacza definitywną zamianę terenów przemysłowych na użytkowe. Jest też zapowiedź samorządu, że w centrum miasta nie będzie żadnej produkcji. Mimo że produkcja, która się dzisiaj tam odbywa jest bezpieczna dla środowiska. Tam są produkcyjne zakłady metalowe. Jeśli to byłaby stricte huta, odlewnia czy stalownia byłbym w stanie zrozumieć problem, ale tam działają zakłady, które są pod reżimem kontroli Wojewódzkiej Ochrony Środowiska. Badania są w nich przeprowadzane na bieżąco. Zapowiedź, że nawet takie zakłady nie mają racji bytu, mnie rozczarowuje. Pytanie więc, gdzie produkcję lokalizować? Jak bardzo na zewnątrz miast? Tylko jak zachęcimy inwestorów, by tam przyszli? W przypadku, o którym mówię inwestorzy, by wyłożyli od upadłości huty - grube miliony złotych, ale nie po to, żeby się przenosić. Takie ustalenia trzeba było wcześniej robić. Naprawdę byłbym ostrożny z zapowiedziami likwidacji produkcji przemysłowej w śródmieściu Katowic, bo to by skutkowało kolejnym zamykaniem zakładów pracy. Przypomnę w Katowicach, w dzielnicy Załęże przeżyliśmy to sromotnie, kiedy była zamykana i kopalnia "Kleofas", i huta. Społeczeństwo naprawdę zubożało. To było widać na ulicach. Do dzisiaj miasto się nie otrząsnęło z tego problemu. Jeśli samorząd miałby dostać takie prerogatywy, że to on będzie rozwijał przemysł na terenach pokopalnianych - to ja po prostu w to nie wierzę...