Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Gruzińskie złudzenie

Wielu Gruzinów woli wierzyć, że wspierając Iwaniszwilego, unikną konfrontacji z Moskwą. Jest to złudzenie.

Wielu Gruzinów woli wierzyć, że wspierając Iwaniszwilego, unikną konfrontacji z Moskwą. Jest to złudzenie. Rosja nie dlatego zwalczała Saakaszwilego, że go nie lubiła, lecz dlatego, że skutecznie wyprowadzał Gruzję z rosyjskiej strefy wpływów. Będzie zwalczała każdy rząd w Tbilisi, który będzie to czynił.

W Gruzji 27 października odbyły się wybory prezydenckie. Zwycięzcą (62 proc. głosów) został Giorgi Margwelaszwili, wspierany przez Gruzińskie Marzenie - partię premiera Bidziny Iwaniszwilego. Dawit Bakradze, kandydat opozycyjnego Zjednoczonego Ruchu Narodowego (partii dotychczasowego prezydenta Micheila Saakaszwilego), uzyskał 21,7 proc. głosów. Nino Burdżanadze (Ruch Demokratyczny-Zjednoczona Gruzja), jedyną kandydatkę otwarcie prorosyjską, poparło 10,2 proc. aktywnych wyborców. Obserwatorzy z OBWE i opozycja nie mieli zastrzeżeń co do uczciwości wyborów. Pokonany Bakradze pogratulował sukcesu zwycięzcy. Ustępujący po dwóch kadencjach prezydent Saakaszwili także uznał wynik wyborów i wezwał swoich zwolenników do uszanowania woli większości współobywateli.

Bilans Saakaszwilego

W latach 2003-2013 Gruzja dokonała skoku gospodarczego i cywilizacyjnego. Stłumiono korupcję, zreformowano gospodarkę i przyciągnięto licznych inwestorów, osiągając wzrost gospodarczy rzędu 8 proc. PKB rocznie. W Indeksie Wolności Gospodarczej Gruzja wysunęła się na 21. miejsce na świecie, sytuując się tuż za Tajwanem (20.), prześcigając Islandię (23.), Austrię (25.) i Norwegię (31.), a deklasując Hiszpanię (46.), Węgry (48.), Polskę (57.) i Francję (62.), nie mówiąc już o Rosji (139.). Spośród państw postsowieckich (nie licząc trzech bałtyckich) stała się jedynym krajem o gospodarce nastawionej na osiąganie zysku ekonomicznego (profit seeking economy), a nie renty politycznej (rent seeking economy) - na tworzenie wzrostu gospodarczego, a nie na łupienie współobywateli. Administracja zaczęła działać, pensje, emerytury i renty zaczęto wypłacać, zreformowano policję i armię. Podzielona do 2003 r. na cztery części Gruzja (obszar pod władzą Tbilisi oraz separatystyczne prowincje: Abchazja, Osetia Płd. i Adżaria) rozpoczęła proces reintegracji, odzyskując kontrolę nad Adżarią i prowadząc, nie bez sukcesów, rozmowy z progruzińskimi siłami w Osetii Płd.

Prozachodni kurs w polityce zagranicznej, demonstrowany udziałem licznego kontyngentu wojsk gruzińskich w operacji w Iraku i w Afganistanie skutkował wsparciem Tbilisi przez Waszyngton, a także przez Polskę i Litwę w staraniach o członkostwo w NATO. Główna batalia w tej sprawie rozegrała się w kwietniu 2008 r. na szczycie Sojuszu w Bukareszcie. Plan działań na rzecz członkostwa (Membership Action Plan - MAP) został jednak zablokowany przez Niemcy i Francję pod hasłem „nieustabilizowanych granic Gruzji, grożących konfliktem z sąsiadami” (gdyby tę zasadę zastosować do podzielonych Niemiec w 1955 r., RFN pozostawiona byłaby jak Gruzja sam na sam z Moskwą). Miano wrócić do sprawy na kolejnym szczycie w grudniu. Niemcy i Francuzi, zapewne nieświadomie, wysłali do Rosjan wezwanie: „Potwierdźcie naszą tezę do grudnia”. W sierpniu rosyjskie czołgi ruszyły na Tbilisi.

Iwaniszwili - rosyjski projekt?

Wynik wyborów w Gruzji jest sukcesem Bidziny Iwaniszwilego - oligarchy, który dorobił się w Rosji (gdzie używał imienia Borys) na interesach w sektorze energetycznym. Takie interesy można robić tylko dzięki przychylności rosyjskich służb specjalnych. Z perspektywy licznych gruzińskich wyborców Iwaniszwilego od innych oligarchów postsowieckich różni jednak to, że nie uwłaszczył się na majątku rodaków, lecz Rosjan; w Gruzji zaś występuje jako sponsor rozmaitych przedsięwzięć. Zasadniczym atutem kierowanego przez niego Gruzińskiego Marzenia jest jednak wytworzone po wojnie z Rosją przekonanie, że utrzymanie się Saakaszwilego i ZRN u władzy oznaczałoby kolejną wojnę. Gruzini w tej poprzedniej doświadczyli osamotnienia. Stany Zjednoczone nie zareagowały adekwatnie. UE pod przewodem Francji wykazała zaś daleko idące zrozumienie dla propagandy rosyjskiej. Koalicja środkowoeuropejska pod przewodnictwem Polski, której przywódcy na wezwanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego pojechali do Tbilisi powstrzymać rosyjskie czołgi, rozpadła się po klęsce wyborczej pomarańczowych na Ukrainie, odejściu prezydenta Valdasa Adamkusa na Litwie, zmianie rządu w Polsce i tragicznej śmierci jej prezydenta. W tych warunkach wielu Gruzinów woli wierzyć, że wspierając Iwaniszwilego, unikną konfrontacji z Moskwą. Jest to złudzenie. Rosja nie dlatego zwalczała Saakaszwilego, że go nie lubiła, lecz dlatego, że skutecznie wyprowadzał Gruzję z rosyjskiej strefy wpływów. Będzie więc zwalczała każdy rząd w Tbilisi, który będzie to czynił. Ceną za pokój z Rosją nie jest Saakaszwili, lecz rezygnacja Gruzji z marszu na Zachód i z reform, których sukces jest ciosem w prestiż putinowskiego systemu.

Odwrót czy manewr obejścia?

Obie główne siły polityczne kraju - ZRN Saakaszwilego i GM Iwaniszwilego oficjalnie głoszą dążenie do NATO i do UE. Rzymianie mawiali jednak: Facta, non verba! (Czyny, nie słowa!). Czyny premiera zaś nie są tak jednoznaczne, jak deklaracje. Iwaniszwili mimo prozachodniej retoryki zdążył już osłabić współpracę z Azerbejdżanem, która stanowiła dotąd podstawę gruzińskiej niezależności energetycznej od Rosji i oskarżyć Gruzję o wywołanie wojny w 2008 r.

Były premier i minister spraw wewnętrznych Wano Merabiszwili, który energicznie zwalczał korupcję i rosyjską agenturę, obecnie sam siedzi w areszcie. Zwalniani z więzień są natomiast przestępcy skazani w poprzednim okresie. 28 października, w dniu ogłoszenia wstępnych wyników wyborów prezydenckich, Baczo Achalaja, za czasów Saakaszwilego szef MSW, minister obrony i szef więziennictwa, został skazany na 3 lata i 9 miesięcy pozbawienia wolności za „nieludzkie traktowanie osadzonych” w czasie więziennego buntu w 2006 r. Po przejęciu władzy przez Iwaniszwilego (25 października 2012 r.) doszło do licznych zatrzymań byłych ministrów, urzędników, posłów i samorządowców związanych z ZRN, cechujących się twardą postawą wobec Moskwy i zdeklarowaną opcją prozachodnią. Obecnie taki los grozi także Saakaszwilemu, co z radością powitano by na Kremlu, ale przed czym wyraźnie przestrzega Tbilisi Unia Europejska. Krok taki zapewne zniszczyłby szanse Gruzji na stowarzyszenie z UE na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie (28-29 listopada br.), a zatem, jak można sądzić, do tego czasu nie zostanie podjęty.

Prezydent elekt Margwelaszwili zapewnił 28 października, że nie będzie prześladowań opozycji. Zadeklarował także możliwość współpracy z ZRN, ale tylko w dziedzinie polityki zagranicznej. Jako jeden z celów tejże polityki wskazał jednak działania na rzecz poprawy stosunków z Rosją, podkreślając przy tym, że Gruzja nie zrezygnuje z odzyskania Abchazji i Osetii Płd., a kurs na integrację z UE i z NATO zostanie utrzymany.

Poprawki konstytucyjne, które wejdą w życie wraz z inauguracją nowej prezydentury, zmienią system rządów z prezydenckiego na gabinetowo-parlamentarny. Prezydent elekt będzie miał znacznie mniej kompetencji władczych niż Saakaszwili, a centrum decyzyjne państwa będzie umiejscowione przy urzędzie premiera. Ponieważ Iwaniszwili zadeklarował odejście z polityki po wyborach prezydenckich, a nazwisko nowego premiera wciąż nie jest znane, z ostateczną oceną natury zmian zachodzących w Gruzji musimy jeszcze poczekać.

Interesy Polski

Znaczenie Gruzji dla Polski jest dwojakie. W wymiarze gospodarczym kraj ten to niezbędny obszar tranzytowy, którego niezależność od Rosji rozstrzyga o dostępności lub nie, kaspijskich złóż surowców energetycznych (gazu i ropy naftowej) poza kontrolą Kremla. Bez Gruzji, ewentualne wznowienie takich projektów, jak gazociąg sarmacki czy ropociąg Baku-Tbilisi-Poti 
-Odessa-Brody-Płock-Gdańsk, nie ma sensu.

W wymiarze politycznym ewentualny rosyjski sukces w Gruzji, zbudowany na agresji militarnej na ten kraj z 2008 r., oraz pamięć, pod której wpływem Gruzini dokonują swoich wyborów, byłby dla decydentów na Kremlu doświadczeniem skuteczności polityki opartej na przemocy wojskowej. Polityka skuteczna ma to do siebie, że zachęca, by ją powtarzać. Tego zaś nie powinien sobie życzyć żaden z sąsiadów Federacji Rosyjskiej.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Przemysław Żurawski vel Grajewski