Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Parówki i steki są tylko mięsne

Włoski rząd chce zakazać producentom roślinnych zamienników używania nazw nawiązujących do mięsa. Projekt nowych przepisów w tej sprawie trafił już do parlamentu. Wcześniej Francja przyjęła rozporządzenie zakazujące nazywania mięsem roślinnych zamienników.

Pixabay

Włoskim pomysłodawcom projektu przyświeca m.in. ochrona narodowego dziedzictwa, zdrowia publicznego i interesów konsumentów. Głównym orędownikiem nowego prawa jest zrzeszająca włoskich producentów m.in. wołowiny i wieprzowiny organizacja ASSICA – Associazione Industriali delle Carni e dei Salumi. – Jak lobby roślinne może twierdzić, że nie wprowadza konsumenta w błąd, jeśli potrzebuje nazw mięsa, aby przekazać informacje o konsystencji i smaku swojego produktu? – przekazał rzecznik organizacji. Projekt ustawy przedstawiony włoskiemu parlamentowi ma na celu wyeliminowanie z rynku nazw takich jak „roślinne parówki” czy „wegańska szynka”.

Wcześniej Francja zakazała użycia nazw produktów tradycyjnie mięsnych na opakowaniach roślinnych zamienników. Podyktowane to było potrzebą rozróżnienia produktów i uniknięcia dezorientacji wśród konsumentów. Niemniej kraj ten dosyć wybiórczo podszedł do sprawy. Rozporządzenie nie obejmuje roślinnych alternatyw dla mięsa importowanego do Francji, nie zakazuje też wykorzystania nazwy „burger” w odniesieniu do roślinnego zamiennika mięsa. 

Dyskusja na ten temat toczyła się także na forum Parlamentu Europejskiego. Ostatecznie jednak PE odrzucił propozycje zastrzeżenia nazw produktów takich jak stek czy parówki wyłącznie dla wyrobów zawierających mięso. Dalej jest więc możliwe stosowanie takich określeń jak „wegetariański burger”.  

Tymczasem WHO w swoim raporcie z 2021 r. przyznała, że klasyfikuje roślinne zamienniki mięsa jako żywność wysoko przetworzoną. Niestety, produkty te reklamowane są przez producentów jako zdrowe i naturalne oraz wartościowe dodatki do diety. Jednakże eksperci WHO stwierdzają, że do tej pory nie wykonano niezależnych, całościowych badań dotyczących wpływu na ludzkie zdrowie diety opartej na zamiennikach. 

Inaczej sprawa się przedstawia z mięsem. To produkty sprawdzone, niskoprzetworzone, są ważnym składnikiem zbilansowanej diety. Zawierają ważne dla organizmu substancje czy witaminy, których brakuje w diecie roślinnej, takie jak np. witamina B12. 

Dzięki skutecznym zabiegom marketingowym producenci roślinnych zamienników mogą drapieżnie wdzierać się na rynek. Jak szacują eksperci, za 20 lat 1/3 rynku zajmą roślinne zamienniki mięsa, 1/3 to będzie tradycyjna hodowla mięsa, ale ekologicznego, a pozostałą część zajmie mięso hodowane komórkowo. Część start-upów już oferuje możliwość spróbowania takiego mięsa, którego proces produkcji jest skomplikowany i wymaga jeszcze wielu lat badań i rozwoju. Ma to być oferta dla tzw. mięsożerców. 

Organizacje protestujące przeciwko prawnym zakazom używania nazw mięsnych dla produktów roślinnych zastępujących mięso, jak np. ProVeg, oskarżają inicjatorów o próbę spowolnienia zmian żywieniowych nakreślanych przez Unię Europejską. Podkreślają też negatywne skutki dla środowiska przez utrzymywanie dotychczasowego poziomu produkcji mięsnej. Przemilczają za to fakt, że lobbują na rzecz rozkręcania nowego biznesu, który już widzi przed oczami wielomiliardowe, a może wręcz wielobilionowe zyski, licząc w skali świata, po wyparciu tradycyjnej produkcji mięsnej. Zdrowie człowieka nie ma tutaj żadnego znaczenia. Na fali światowych trendów również w Polsce rynek roślinnych zamienników znacząco wzrósł. W 2021 r. jego wartość przekroczyła 600 mln zł. W porównaniu do poprzedniego roku daje to wzrost aż o 168 proc.

Najważniejsi producenci roślinnych zamienników mięsa pochodzą ze Stanów Zjednoczonych. Notowania ich akcji na giełdach śledzą uważnie ekonomiści i analitycy na całym świecie. 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Lucyna Piwowarska