Wściekłość wywołało to, że wsparcie otrzymały organizacje niepowiązane z kręgami lewicowo-liberalnymi, ale te reprezentujące wartości tradycyjne i chrześcijańskie. Ponieważ tego rodzaju dofinansowanie stosuje się od lat, warto zapytać opozycję, czy za czasów swych rządów troszczyła się o finanse fundacji katolickich i konserwatywno-prawicowych. Obawiam się, że nie. Tymczasem prawdą jest to, że dofinansowanie otrzymują raz takie fundacje, a raz inne. Resort edukacji nie ma przecież obowiązku troszczenia się o finanse grup zaangażowanych w lewacką krucjatę przeciwko tradycyjnym wartościom i polityce MEiN.