Przewodniczący PO Donald Tusk marzy o wspólnej liście opozycji, ale wygląda na to, że nic z tego nie będzie. Szymon Hołownia przekonuje, że tak naprawdę poza Tuskiem nikt nie chce tworzyć żadnej wspólnej listy, liderzy formacji opozycyjnych do wyborów wolą iść samodzielnie. Jednocześnie Hołownia żali się, że to w szeregach Platformy Obywatelskiej to z niego robi się „kozła ofiarnego”, który ma być odpowiedzialny za fiasko koncepcji Tuska.
Podczas piątkowego spotkania z mieszkańcami Lublina Tusk opowiadał, że od wielu miesięcy pracuje nad tym, by opozycja zjednoczyła swoje siły przed jesiennymi wyborami. Zwracając się do zgromadzonych powiedział, że spotkanie w Lublinie jest już jedyną okazją, żeby za pośrednictwem mediów zwrócić się do Polski 2050 i jej lidera Szymona Hołowni, po czym wygłosił apel o wspólny start w wyborach. Apel, który zabrzmiał niczym skierowane do Hołowni ultimatum:
Albo idziemy razem, bo ja jestem absolutnie przekonany, że będzie lepiej i będą większe gwarancje na zmianę, na tą wielką rzecz, jak pójdziemy razem. Ale jeśli nie, jeśli nie chcecie, to chociaż powiedzcie to, bo nie ma już czasu, to jest ostatni moment, my się musimy przygotować do tego wielkiego wydarzenia, jakim może być to zwycięstwo
- mówił Tusk.
Tymczasem w ocenie polityków opozycji projekt "wspólnej listy" ugrupowań opozycyjnych w najbliższych wyborach nie jest jeszcze zamknięty, ale czasu pozostaje coraz mniej. W dodatku słowa Tuska o "zwycięstwie" są nieco na wyrost, bowiem w ostatnich sondażach zwycięża rządzące Prawo i Sprawiedliwość, a w dodatku politycy opozycji nie widzą w nim lidera, który mógłby poprowadzić ich do wygranej.
Robi się teraz ze mnie i z nas grabarza wspólnej listy opozycji, podczas gdy PSL już od dawna mówi, że raczej nie pójdzie z Platformą, Lewica wolałaby iść sama. Z Platformy poniżej piątego piętra, w biurach Platformy też dochodzą, że to byłby wygodniejszy scenariusz. Ja stoję niezmiennie na stanowisku, na którym stałem od półtora roku, można to odsłuchać w wywiadach, można skonfrontować mnie z moimi słowami, jesteśmy otwarci na wszystkie rozwiązania i uważamy, że powinna zostać podjęta decyzja wtedy, kiedy będziemy wiedzieli, w jakim miejscu jesteśmy, jeżeli chodzi o badania, jeżeli chodzi też o wzajemne relacje. Ten moment jeszcze nie nadszedł, za chwilę nadejdzie, natomiast rozumiem, że kogoś trzeba obarczyć winą za swoje własne preferencje i decyzje, z kogoś zrobić kozła ofiarna, taka decyzja gdzieś tam zapadła.
- mówił Szymon Hołownia na antenie RMF FM.
Po chwili Szymon Hołownia zaczął żalić się, że politycy związani z PO się z niego wyśmiewają.
Jesteśmy w tej chwili przedmiotem dość intensywnej kampanii pogardy, nienawiści wręcz czasami - ze strony niektórych innych ugrupowań opozycyjnych, czy może raczej ich zwolenników. (...) Jeżeli prominentny „wspieracz” PO, od którego Platforma się nie odcięła, nazywa mnie „Kałownią”, zamiast Hołownią, jeżeli wciąż słyszę z ust Borysa Budki i pani Gajewskiej (polityków PO), że jestem liderem w krótkich majteczkach (...) to te efekty nie budują zaufania między nami i na pewno nie przysłużą się temu, o co na koniec chodzi - budowie systemu, który pozwoli wygrać z Kaczyńskim. Ode mnie nigdy nie usłyszysz złego słowa ani wobec Donalda Tuska, ani żadnego z liderów ugrupowań politycznych.
- przekonywał Hołownia.
Odnosząc się do napięć na linii Hołownia-Tusk, lider Kukiz'15-Demokracja Bezpośrednia Paweł Kukiz przekonywał, że spór między Hołownią, a resztą opozycji może być w dużej mierze reżyserowany.
Tyle rzeczy widziałem w polityce, a jestem w niej od siedmiu lat, że nie wykluczałbym, że ten spór między Szymonem Hołownią a częścią opozycji jest w dużej mierze reżyserowany. Na 100 procent nie ma tam jakiegoś strasznego konfliktu, jak to przekazują media. Hołownia w swoich wypowiedziach się zabezpiecza. Nie zamyka drogi do jakiegoś porozumienia.
- stwierdził Paweł Kukiz, mówiąc, że opozycję łączy niechęć do Prawa i Sprawiedliwości.