Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Brał łapówki i nadal jest prokuratorem. Chodziło o oblanie kwasem!

Ofiarą trzech bandziorów padła 75-letnia kobieta, którą oblano kwasem. W poniedziałek usłyszeli wyroki skazujące. Ciągle jednak bezkarny pozostaje prokurator Andrzej Z., który miał wziąć – według ustaleń śledztwa – gigantyczną łapówkę za wyjście z aresztu jednego ze zwyrodnialców. Dlaczego? To skutek skandalicznej decyzji sędzi. 

fot. Bartosz Kalich/GazetaPolska

„To był czyn barbarzyński” – stwierdził sędzia Jacek Giętka z Sądu Okręgowego w Płocku. Chwilę po tym, gdy ogłoszono wyrok w koszmarnej sprawie. W marcu 2014 r. kwasem została oblana 75-letnia Anna O. – mieszkanka warszawskiej Pragi. Kobieta trafiła do szpitala, ale zmarła wskutek odniesionych obrażeń. Dopiero po pięciu latach schwytano podejrzanych: Macieja M., który zlecił atak na sąsiadkę, Piotra G. – on osobiście dokonał ataku, a także Adama J., który pomagał tym dwóm. Później odkryto, że ofiarą miała być inna seniorka, także mieszkanka tego budynku, ale bandyta się pomylił. Motyw zbrodni? Zemsta Macieja M. za zeznaniach dotyczące sąsiedzkiego sporu.

Cała trójka trafiła za kratki, ale Adam J. zdumiewająco szybko opuścił areszt po wpłaceniu niewielkiej kaucji. Później na jaw wyszły sensacyjne informacje – prowadzący sprawę prokurator Andrzej Z. miał przyjąć ogromną łapówkę, dostawał także drogie prezenty i nawet nie dbał o pozory – był gościem na weselu Adam J. Śledztwo ws. łapówki prowadził Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej, a gdy immunitet Z. uchylono, został on zatrzymany – gdy wychodził z gmachu sądu - przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Na blisko rok trafił do aresztu. „Ustalono m.in., że prokurator otrzymywał łapówki (nie tylko gotówkę, ale np. bilety na mecze reprezentacji Polski, czy użytkowanie samochody bentley), od Joanny P., wówczas partnerki, a obecnie żony Adama J. Po wyjściu na wolność mężczyzna rzekomo chwalił się, że opuszczenie aresztu kosztowało go „okrąglaka”, czyli milion złotych!” – pisała  „Codzienna”. Joanna P. to celebrytka znana z show „Królowe życia”, programu jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych… Więcej w artykule red. Grzegorza Brońskiego pt. „Kasta straszy, Tusk wygraża” w środowej „Gazecie Polskiej Codziennie”.

W „Codziennej” zastanawiamy się czy będzie komisja śledcza w sprawie taśm? Wczoraj minął tydzień odkąd Donald Tusk wnioskował o komisję śledczą w sprawie afery taśmowej. Zapał wśród polityków PO jednak osłabł po tym jak na jaw wyszło, że Marcin W. oskarżył Michała Tuska o wzięcie 600 tys. zł łapówki. Tuskowie, którzy odżegnują się od Marcina W. nie zapowiedzieli wobec niego żadnych kroków prawnych. – Nie dziwi mnie to – mówi „Codziennej” poseł Marek Suski. 

Jakąś formę komisji śledczej mającej zajmować się aferą taśmową popierają dzisiaj politycy największych partii parlamentarnych. Donald Tusk widziałby jej kształt wzorowany na tej z afery Rywina. Z kolei Jarosław Kaczyński chciałby zaproponować formułę podobną do tej, która dotyczyła afery reprywatyzacyjnej. – Myślę, że dziś Donald Tusk ma bardzo poważny problem. Kto wie może uważał, że żadnej komisji śledczej w sprawie afery taśmowej nie będzie. Tymczasem dziś wydaje się, że dla oczyszczenia atmosfery sceny politycznej z ludzi współpracujących z różnymi podejrzanymi organizacjami, niektóre finansowane z niewiadomych źródeł, to być może warto by się temu przyjrzeć. Takie oczyszczenie w sytuacji gdy jest wojna na pewno by się przydało. To byłaby okazja do częściowego oczyszczenia – mówi nam Marek Suski, poseł PiS, który pracował komisji śledczej ds. afery Amber Gold. 

Już w trakcie prac jego komisji pojawiały się wątpliwości dotyczące korupcji w która miał być zamieszany Michał Tusk. – Podczas posiedzeń sejmowej komisji śledczej pytałem swego czasu o torby i walizki z pieniędzmi. Tusk mówił, że nic nie wie. Wtedy media rozpisywały się o kolejnej kompromitacji Suskiego, że pyta o nie wiadomo co. Jeden z moich informatorów opowiadał o dziwnych zdarzeniach i wygląda na to, że to tajemnica poliszynela. Z drugiej strony gdy CBŚ chciał wziąć tą aferę i badać ją pod kątem zorganizowanej grupy przestępczej to generała wyrzucono, a CBŚ-owi zasugerowano odczepienie się od tej afery – mówi nam Suski. Jego zdaniem Tusk ma skłonności do uczestnictwa w różnych machlojach i „lipach”, a nowa odsłona afery taśmowej tylko potwierdza wcześniejsze doniesienia. Szczegóły w artykule red. Jacka Liziniewicza pt. „Dlaczego Tusk nie pozywa Marcina W.?” w środowej „GPC”.

To nie koniec spraw, związanych z Marcinem W. Otóż, obciąża on polityka Platformy Obywatelskiej. Spółka MM Group kontrolowana przez Marcina W. dwukrotnie dokonała wpłat na stowarzyszenie żona posła PO, Grzegorza Napieralskiego, byłego przewodniczącego SLD i kandydata tej partii na prezydenta RP. Z odtajnionych przez Prokuraturę Krajową zeznań Marcina W. wynika, że o takie wpłaty zabiegał sam Napieralski. Wspólnik Marka Falenty zaznał także, że polityk brał od niego „bezzwrotne pożyczki”. Napieralski zamiast odpowiedzieć na zarzuty, oskarża ministra Zbigniewa Ziobrę o zemstę i odsyła do swoich utajnionych zeznań.

Z odtajnionych przez Prokuraturę Krajową zeznań biznesmena Marcina W. , wspólnika Marka Falenty, wynika, że prócz przekazanie 600 tysięcy złotych łapówki Michałowi Tuskowi, „karmił” on także innych polityków PO. Chodzi o Sławomira Nowaka i Grzegorza Napieralskiego, którzy mieli otrzymywać bezzwrotne pożyczki od Marcina W. Jak mówił W. z tym ostatnim politykiem był w przyjacielskich relacjach „aż do ostatniej złotówki”.

- Zwróciłem się w związku z tym do Grześka Napieralskiego, którego poznałem dość blisko gdzieś w 2013 r. Poznały się też nasze żony. Byliśmy razem na wakacjach w hotelu [...] pod Rawą Mazowiecką w większym gronie. On wielokrotnie pożyczał ode mnie pieniądze. Nie oddawał ich. Nie mam żadnych do niego o to pretensji. Nie oczekiwałem ich zwrotu – mówił śledczym W.
Marcin W. zeznał również, że zwrócił się z prośba do Napieralskiego o to aby „spacyfikował” bydgoską posłankę, która robiła problemy jednej ze spółek węglowych należącej do W. i Marka Falenty.. Więcej w artykule red. Tomasza Duklanowskiego „Bezzwrotne pożyczki Napieralskiego”.

Kreml straszy brudną bombą. Siły Zbrojne Ukrainy powoli podchodzą pod Swatowe i zbliżają się do Kreminnej. Rosjanie wypierani są ponadto w obwodu chersońskiego, a także muszą mierzyć się z uderzeniami wychodzącymi z Bachmutu. – Jest to katastrofa drugiej armii świata. Żołnierze ukraińscy, dzięki dobrej motywacji i uzbrojeniu, mogą prowadzić skuteczne działania ofensywne – zauważa Witold Newelicz, korespondent TV Republika na Ukrainie. 

W ostatnich dniach siły ukraińskie atakowały rosyjskie pozycje w pobliżu linii frontu w obwodzie zaporoskim – informują eksperci amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW). Siły Zbrojne Ukrainy powoli od północy podchodzą również pod Swatowe i mają być 12 km od miasta. Są też coraz bliżej Kreminnej leżącej w obwodzie ługańskim. Celem wojsk ukraińskich na tym froncie jest przecięcie linii komunikacyjnej Swatowe–Kreminna. Ukraińcy potrafią atakować również w  miejscach, gdzie były realizowane systematyczne uderzenia Rosjan. – W okolicach Bachmutu w ciągu tygodnia Ukraińcy odzyskali 80 proc. terytorium, które Rosjanie zdobywali przez mniej więcej dwa miesiące. Na obrzeżach Doniecka Rosjanom również nie idzie – zauważa Witold Newelicz, korespondent TV Republika na Ukrainie. Kontynuowana jest kontrofensywa wojsk ukraińskich na Chersońszczyźnie, gdzie wyzwolono już 90 m. Więcej w artykule red. Pawła Kryszczaka pt. „Porażki rosyjskie od Ługańszczyzny po Chersońszczyznę” w środowej „GPC”.

Środa z „Gazetą Polską Codziennie” – dobry wybór!

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

masz