Ten poboczny wymiar wojny, dotyczący bardziej samej Rosji, niż Ukrainy, bardzo często umyka Zachodowi. Jest to o tyle ciekawe, ze przecież to Zachód lubi być strażnikiem równości, tak mocno wyczulonym na wszelki rasizm. Szukającym go w policyjnych śledztwach, prasowych kronikach kryminalnych czy bibliotekach z klasycznymi pozycjami literatury. Nie widzi go lewica, nawet ta antyputinowska, o tej wciąż ślepo wpatrzonej w Rosję nawet nie wspominając. Systemowy rasizm, którym w ramach samobiczowania uwielbia swe sumienie obarczać Ameryka, w dzisiejszej Rosji ma się znakomicie. Nie jest w niej niczym nowym, jednak w chwili, gdy trzeba wysyłać kolejne porcje armatniego mięsa na front, nabiera nowego znaczenia.
Rasizm kształtował współczesną Rosję nie tylko w czasach wewnętrznych konfliktów, ale i wtedy, gdy panował pokój. Popularność grup neonazistowskich cały świat mógł zobaczyć, gdy pojawił się Youtube, a z nim filmiki, w których dziarscy, młodzi Rosjanie przedstawiali swoich współobywateli, handlarzy z Kaukazu, jako robactwo – zgodnie z klasycznymi, hitlerowskimi wzorcami. O przenikaniu się tych środowiska z władzą, krążyły plotki i legendy. Ale cóż, ten kraj zawsze był inny. W ogłoszeniach o wynajmie mieszkań stałym wymogiem był i jest słowiański wygląd, a ludność z Kaukazu u siebie zarabia gorzej, niż gdzie indziej, musi więc szukać szczęścia w bogatszych miastach, często traktowana jak podludzie, pogardliwie nazywana „czarnymi” i prześladowana fizycznie i ekonomicznie. Teraz zaś stanowiąca główne źródło siły kolejnych militarnych zaciągów. Mobilizacja wśród ludności niesłowiańskiej obejmuje dużo większy procent, niż u białych, słowiańskich Rosjan. Powoływane są czasem cale wsie, większość spośród populacji w wieku poborowym. Takie wyrwy nie zostaną w tych społecznościach bez śladu i stąd bierze się głośny opór na niespotykaną dotąd w Federacji Rosyjskiej skalę w odległych prowincjach, takich, jak Dagestan. Pod pretekstem wojny, operacji specjalnej (w tym akurat kontekście nazwa ma małe znaczenie), Putin dokonuje czystki etnicznej na rozległych obszarach kraju i w tym aspekcie upodabniając się do Stalina. Straty wojenne populacji etnicznych nie-Rosjan są wielokrotnie wyższe, niż Słowian. Związek Sowiecki nazywany był czasem więzieniem narodów, Rosja, wysyłająca na rzeź własnych obywateli idzie o krok dalej, stając się katem narodów. Rosyjski paszport, który w klasycznej postsowieckiej mentalności, mógł być dla wielu powodem do dumy (ileż powstało tekstów o tym, że obywatel rosyjskiej prowincji może być głodny i zmarzniętym byle czuł, że współtworzy wielkie imperium) dla wielu okazuje się dziś wyrokiem śmierci.