Były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Piotr Pytel udzielił „Gazecie Wyborczej” wywiadu, w którym przedstawił wiele oskarżeń wobec rządzących. Wszystkie da się sprowadzić do jednego absurdalnego, lecz bardzo miło brzmiącego dla najradykalniejszych przedstawicieli opozycji i jej elektoratu mianownika – rząd Prawa i Sprawiedliwości działa na rzecz Rosji i, prawdopodobnie, pod jej dyktando. Choć sam Pytel jest jedną z ostatnich osób, które powinny formułować tego typu oskarżenia, a rzekomą prorosyjskość naszych władz Rosjanie odczuwają na własnej skórze dzięki broni używanej przez Ukraińców w trakcie ich kontrofensywy, tezy znajdują swoich amatorów.
Rosja już tu jest” – krzyczy i ostrzega tytuł rozmowy. „(…) największym sukcesem Rosji w Polsce jest PiS” – stawia kropkę nad i były szef SKW. Po drodze, choć z zachowaniem ostrożności procesowej, oskarża premiera o agenturalność, a wszystkie działania Prawa i Sprawiedliwości opisuje jako wynik z jednej strony podatności na rosyjskie szantaże, a z drugiej chęci zrobienia z Rosją jakiegoś wielkiego, choć niemoralnego interesu.
W wizji Kaczyńskiego – a raczej Pytla, projektującego własne obsesje na lidera PiS – nasz kraj miałby być w przyszłości pośrednikiem między Rosją Putina a Ameryką (w domyśle – prorosyjskiego) Trumpa. „Interesy z Rosją to koryto mogące być spoiwem nowej autokracji. W PiS nie ma żadnej ideologii, uczciwości, prawości. Jest sen o dużym interesie. Moim zdaniem to także sen Morawieckiego” – opowiada Pytel. Czy jest sens dyskutować z takimi stwierdzeniami? Nie. Ponieważ jednak materiał funkcjonuje w debacie publicznej, warto popatrzeć na jego kontekst – towarzyski, polityczny, a nawet geopolityczny.
Pytlowi łamy udostępnia „Gazeta Wyborcza”. Nie pierwszy raz – podobne tezy wygłaszał już rok temu. Zwolennicy opozycji od razu stwierdzają, że brak podjęcia tematu przez większość pozostałych mediów to potwierdzenie tez z niedawnego pożegnalnego tekstu Tomasza Lisa w „Newsweeku”. Media nie pochylają się nad oskarżeniami ze strony Pytla nie dlatego, że poziomem absurdu dorównują atakom, też mocno ostatnio aktywnego, Zbigniewa Stonogi, lecz dlatego, że są już podporządkowane PiS.
Wywiad, na różnym poziomie szczegółowości, krytykują nawet media i osoby w różnym stopniu związane z publikującą go gazetą lub przynajmmniej odległe od PiS. Krytycznie streszcza go na Twitterze Jacek Gądek, związany z Gazeta.pl. „Każda z tez może budzić dyskusję. Wydaje mi się, że gen. Pytel przecenia PiS, które ruską partią jednak nie jest, choć jakieś rosyjskie wpływy bądź – bardziej – działania służące ruskim się zdarzają. Tak samo bywa zresztą wśród liberałów, lewicy, pacyfistów, CDU, SPD czy w USA” – pisze Gądek, popełniając w oczach sympatyków PO i tez generała zbrodnię symetryzmu.
Popierająca wiele z tez Pytla Blanka Mikołajewska z Oko.press pisze: „Rzucane w eter mocne oskarżenia i insynuacje bez dowodów nie sprawiają, że ludziom otwierają się oczy. Sprawiają, że ludzie przestają wierzyć w twarde fakty”. Witold Jurasz z Onetu, przedstawiający się jako osoba szanująca byłego szefa SKW i dyskredytująca akt oskarżenia, o którym za chwilę, stwierdza, że „wywiad z generałem w GW jest zbiorem teorii niepopartych żadnym faktem”. „Niestety to, co powiedział pan generał, to jest literatura szpiegowska. W jego wypowiedziach nie ma ani jednego faktu, tylko domysły” – podkreśla.
„Wyborcza” nie jest jednak zupełnie odosobniona. Za wielkie wydarzenie rozmowę i zawarte w niej oskarżenia uważa były dziennikarz „Nie” i współpracownik Palikota Andrzej Rozenek.
I tu przejdźmy do wątpliwości poważniejszych. W 2010 r. w organizowanym w posiadłości Putina w Soczi przez jego otoczenie spotkaniu tzw. klubu wałdajskiego brało udział trzech gości z Polski. Byli to Leszek Miller, Adam Michnik, naczelny pisma, które dziś udostępnia łamy Pytlowi, i Andrzej Rozenek, który tezy te afirmuje i nagłaśnia. Na spotkania „wałdaju” trafia towarzystwo mocno wyselekcjonowane. Czy na pewno są to osoby zainteresowane demaskowaniem i osłabianiem wpływów postsowieckiego dyktatora, który w tamtym czasie widział w nich najwyraźniej sojuszników w swojej misji zmieniania świata na kremlowską modłę?
Wobec samego Pytla w 2017 r. postawiono zarzuty nielegalnej współpracy z FSB. Były szef SKW ma to nieszczęście, że jego najbardziej znane zdjęcie funkcjonujące w internecie to to w czapce marynarza krążownika „Aurora”. Problemem nie jest jednak tylko sowiecka przebieranka, ale zachowania wpisujące się w kontekst wielu działań z czasów rządu Platformy Obywatelskiej. Dobrze znane są te o charakterze wizerunkowym – spotkanie Donalda Tuska z Putinem na molo w Sopocie czy pamiętna czołówka „Wiadomości” z rosyjskiego Dnia Zwycięstwa.
Pamiętamy zbliżenie z Rosją po 10 kwietnia 2010 r. czy podobne deklaracje Radosława Sikorskiego na temat roli tego kraju w europejskiej i światowej polityce. Jeszcze w styczniu 2020 r. na antenie TVN24 Sikorski twierdził?m.in., ?e??Rosja m.in., że „Rosja nie jest naszym wrogiem, a Putin to nie Stalin – jeśli morduje, to detalicznie, a nie hurtowo”. – Pozostałe kraje rozmawiają z Rosją – my od czterech lat nie spotkaliśmy się z ich przedstawicielstwem. Jesteśmy dyżurnym rusofobem – mówił. Dziś Sikorski kreuje się natomiast na naczelnego przeciwnika reżimu w Moskwie.
Wracając do listy prorosyjskich działań Platformy, przypomnieć trzeba o wspomnianym w raporcie na temat przyczyn katastrofy 10 kwietnia planowanym porozumieniu z Rosją, w którym przewidywano bliską współpracę wojskową, z udziałem polskich żołnierzy w rosyjskich specjalnych operacjach militarnych włącznie. Do podpisania tego dokumentu finalnie nie doszło, jednak skala infiltracji polskich instytucji przez Rosjan musiała być duża. Sytuacje takie jak zaproszenie szefa moskiewskiej dyplomacji na spotkanie ambasadorów – rzecz nigdy i nigdzie poza tym jednym przypadkiem niepraktykowana – to zapewne czubek góry lodowej.
Tymczasem rozmowa z Pytlem, znajdująca posłuch wśród polityków Platformy, wpisuje się znakomicie w strategię oskarżania Prawa i Sprawiedliwości o prorosyjskość, która płynnie zajęła miejsce niedawnych oskarżeń o rusofobię. Wywiad Sikorskiego w TVN był jednym z jego ostatnich akordów, jednak pamiętajmy, że gdy PO zaczęła krytykować Rosję po pierwszej napaści na Ukrainę, Donald Tusk mocno odcinał się od wszelkich porównań z dotychczasowym przekazem PiS, podkreślając własną dbałość o dobre relacje Polski i Europy z Moskwą.
Politycy PO zupełnie nie pamiętają, co mówili przed chwilą, i nie dbają, co mówić będą, gdy tylko trochę inaczej zawieje wiatr. W 2014 r. oskarżano Rosjan o manipulowanie nastrojami opinii publicznej w Polsce (ujawnienie taśm dyskredytujących Platformę miało być „scenariuszem pisanym cyrylicą”), po 24 lutego natomiast co chwila pojawiają się komentarze o rzekomych wspólnych planach PiS i Moskwy, z rozbiorami Ukrainy włącznie. Według tez Pytla również wojna hybrydowa na białoruskiej granicy miała być elementem współpracy Warszawy i Moskwy.
Te ataki, zwłaszcza w kontekście Ukrainy, są wyjątkowo cyniczne i kłamliwe. PiS kwestie pomocy dla Kijowa traktuje na tyle priorytetowo, że jest nawet gotów ryzykować utratę części poparcia politycznego w kraju. Głosy mówiące o tym, że Prawo i Sprawiedliwość pomaga za bardzo Ukraińcom lub czyha na ich wolność wspólnie z Moskwą, płyną najczęściej z jednego źródła. Tam szukałbym również natchnienia byłego szefa SKW.