W ramach klimatu i porozumienia okrągłego stołu SB wykorzystała swoją szansę prawa do powrotnego startu. W agencjach ochrony, mienia, dawni funkcjonariusze byli pracownikami, gdzie wielu z czasem wypracowało sobie nowe emerytury – mówi Jan Rulewski, senator PO, komentując działania byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa w sprawie przywrócenia emerytur. Ich skargi odrzucił Trybunał w Strasburgu, planują więc dochodzić swoich racji przed Komitetem Praw Człowieka ONZ.
Senator PO wspomina, że dawni pracownicy SB zwracali się do niego z prośbą o pomoc:
- Oni mieli pretensje, że zrobiono ich jedynymi winnymi zła komunizmu. Zwłaszcza po 1956 r. kiedy do Biura Politycznego nie wchodziła bezpieka, a odpowiedzialność decyzyjną ponosiła partia. Ci co wydawali im rozkazy i polecenia, przeszli gładko do nowego ustroju – mówi i podkreśla:
- Struktura SB – z nadgorliwością – wykorzystywała jednak polecenia partii. Funkcjonariusze SB mówili mi, że byli najemnikami, że nie mają kręgosłupa – dodaje.
Rulewski jasno deklaruje:
- Nie jestem człowiekiem mściwym, ale mam żal do nich, że w tym procesie rozliczeń, gdy po okrągłym stole, nad tą atmosferą duchowo-moralną ochronę roztoczył Kościół. Oni nie powiedzieli jak działy ich mechanizmy prześladowcze, kto podejmował jakie decyzje. To by ich broniło. Oni jednak tkwią na pozycjach słuszności, racji i niewinności. Takie rozumowanie jest nieprawdą – mówi senator.
Skąd taka buta i determinacja pracowników PRL-owskich służb?
- Funkcjonariusze SB znaleźli protektora w SLD, który nie potępia stanu wojennego. To być może jest dla nich argument, że komunizm miał taki swój „apetyt na moralność”, że wszyscy chcieli być w nim „uczciwi”. Partia broniła robotników i chłopów, milicja ludu pracującego, wojsko – przyjaźni między narodami. Okazuje się, że ci funkcjonariusze byli jednak brutalni, że prześladowali i bili. To nie byli więc tylko najemnicy, ale oni byli tą prawdziwą partią w komunizmie – podkreśla Rulewski.
Źródło: niezalezna.pl
JW