Państwo polskie po latach rządów PO jest głęboko zdezorganizowane. Po katastrofie smoleńskiej i w wyniku prowadzenia polityki „ocieplania stosunków z Rosją” i „płynięcia głównym nurtem polityki europejskiej” jego prestiż jako samodzielnego ośrodka woli politycznej i partnera do sojuszu wymaga odbudowy.
Rosja się zbroi i sięga po hegemonię na obszarze postsowieckim. UE pogrąża się w kryzysie i ewoluuje w kierunku systemu niestabilnej dominacji niemieckiej. Stany Zjednoczone mają inne priorytety niż Europa – choć wzrasta napięcie między Barackiem Obamą a Władimirem Putinem. Stawia to przed Polską nowe wyzwania. Nikt nie zastąpi USA, ale też nikt, czyje interesy zbieżne są z naszymi, nie powinien być jako sojusznik wzgardzony, a starania o związanie go z polityką polską i jej celami – zaniedbane.
Gdzie zatem szukać sojuszników?
Panta rhei
Musimy pamiętać, że sytuacja polityczna w demokracjach europejskich wciąż się zmienia. Węgry Gyurcsanya to nie Węgry Orbána, Hiszpania Aznara była inna niż Hiszpania Zapatero, Ukraina za Juszczenki stwarzała inne możliwości niż za Janukowycza. Sytuacja w Rumunii, gdzie prezydenta Traiana Băsescu postkomuniści dwukrotnie w 2007 r. i 2012 r. nieskutecznie próbowali usunąć z urzędu, upadek rządów Mirka Topolánka w 2009 r. i Petra Nečasa w 2013 r. w Czechach oraz kryzys państwa w Bułgarii to kolejne przykłady niestabilności politycznej naszego regionu. Z jakimi politykami w innych krajach będziemy mieli do czynienia w chwili, gdy nowy polski rząd po wyborach będzie mógł decydować o doborze sojuszników, jeszcze nie wiemy. Stabilne demokracje zwykle cechuje ciągłość polityki zagranicznej.
W regionie, w którym leży Polska, dotyczy to jednak tylko Niemiec i Skandynawii, włącznie z Estonią. Nie każdy będzie sojusznikiem we wszystkich sprawach, a ewentualni trwali sprzymierzeńcy będą mieli różne znaczenie, zależnie od problemu, z którym będziemy się borykali. Oto kilka przykładowych możliwych sojuszy tematycznych.
Sanacja państwa
Na drodze do uzdrowienia naszych własnych struktur państwowych wartościowym sojusznikiem byłaby Estonia – najlepiej zorganizowane państwo w regionie. W 1991 r. wybrała ona opcję zerową. Odrzuciła pomysł budowy państwa na odziedziczonych strukturach sowieckich. Klasa polityczna tego państwa jest patriotyczna i świadoma realiów geopolitycznych – szczególnie rosyjskiego zagrożenia. W tym kontekście ma też wspólne z nami interesy bezpieczeństwa. Należy więc czerpać z wzorców tego państwa. Zaprosić estońskich ekspertów (wojsko, służby specjalne) do współpracy. Nie ma obawy estońskiej dominacji nad Polską. Wręcz przeciwnie, tego typu bliska współpraca wiązałaby ten kraj z nami.
Estonia mogłaby też być pomocna w przyciągnięciu Łotwy, a obie razem w łagodzeniu napięć z Litwą. (To inny temat, ale spory z Wilnem na tle mniejszościowym nie powinny stwarzać choćby pozoru solidaryzowania się Polski z Rosją).
Bezpieczeństwo
O wartości NATO decydują USA. Silne związki transatlantyckie są wspólnym interesem Polski, państw bałtyckich, Rumunii, Wielkiej Brytanii, Danii, Holandii, Norwegii i Portugalii.
Ważnym krajem o rosnącym znaczeniu jest w tym kontekście Turcja – potencjalny sojusznik w kwestiach rosyjskich, kaukaskich i czarnomorskich.
W przedsięwzięciach infrastrukturalnych na rzecz bezpieczeństwa energetycznego (wymagające reaktywacji: kaspijsko-czarnomorski korytarz tranzytowy, elektrownia atomowa w Visaginie i polsko-bałtycki most energetyczny) naszym sojusznikiem mogą być państwa bałtyckie oraz grupa GUAM (Gruzja, Ukraina, Azerbejdżan, Mołdawia). Do ożywienia tej ostatniej wymagana byłaby jednak przychylność Kijowa i Tbilisi oraz wsparcie Waszyngtonu. W ten sposób zahamowane zostaną groźne dla nas monopolistyczne praktyki Gazpromu, poprzez który Rosja usiłuje odzyskiwać wpływy w naszym regionie. W zwalczaniu potęgi Gazpromu aliantami mogą być instytucje wspólnotowe Unii (Komisja Europejska już raz zablokowała niekorzystną dla nas umowę gazową z Rosją, jaką chciał podpisać rząd, oraz wdrożyła postępowanie antymonopolistyczne wobec Gazpromu) oraz państwa UE z naszego regionu (Bałtowie, być może Czechy, Węgry, Rumunia i Bułgaria).
Polska a Unia Europejska
Sojusz z Wielką Brytanią, Skandynawią, Węgrami to sposób na skuteczne oddziaływanie na struktury polityczne Unii. Może uda się przyciągnąć do niego Czechy i Rumunię.
Cele tego sojuszu to podmiotowa obecność Polski w procesie decyzyjnym UE i przeciwdziałanie hegemonii Niemiec i/lub dyrektoriatowi mocarstw (między innymi Francji), a także sprzeciw wobec federalizacji UE i uwspólnotowienia polityki fiskalno-podatkowej, kulturowej oraz socjalnej. Sprzeczne z interesem Polski jest także ustawianie UE na torze konkurencyjnym wobec USA.
Narastająca w związku z kryzysem strefy euro niechęć do Berlina w licznych krajach europejskich, od Portugalii po Grecję, czyni z ich opinii publicznej wdzięcznego odbiorcę retoryki antyniemieckiej. Jednocześnie ich rządy, uzależnione finansowo od wsparcia RFN, są słabymi sojusznikami w tej grze, chyba że wstrząsy społeczne wyłonią gabinety odzwierciedlające poglądy opinii publicznej. Polska winna przyjąć tu metodę „robić, a nie mówić” i działać pod hasłem trzymania się procedur traktatowych. Sojusznikami mogą tu być nowe państwa UE – ich wsparcie może być dla nas szczególnie istotne w wypadku zwalczania unijnej i niemieckiej polityki klimatycznej.
Widoczne są też narastające niesnaski niemiecko-rosyjskie. Szczególnie wyraźnym ich przykładem było sięgnięcie, z inspiracji niemieckiej, przez Unię po rosyjskie depozyty w cypryjskich bankach, co było ciosem wymierzonym w polityczne zaplecze Putina – prokremlowskich oligarchów rosyjskich. Nie znaczy to oczywiście, że polityka niemiecka wobec Rosji odwróci się o 180 st., ale trzeba dostrzec, że część niemieckiej klasy politycznej i opinii publicznej gotowa jest przyjąć bardziej realistyczny obraz Rosji.
Wschód
Kluczem do polityki wschodniej Polski jest Ukraina.
Ewentualna prozachodnia opcja Kijowa przekreśliłaby neoimperialne ambicje Moskwy, rozstrzygałaby o wyborze orientacji Mołdawii i istotnie wpływała na położenie Białorusi. Sojusznikami w tej grze mogą być, oprócz Bałtów, Skandynawia i Rumunia, a w zakresie praw człowieka także Czechy. Na kierunku ukraińskim cenna może być współpraca z Kanadą (liczna tam mniejszość ukraińska determinuje jej zainteresowanie sytuacją nad Dnieprem).
Nie wszystkie z wymienionych pomysłów okażą się owocne. Bieg wydarzeń część z nich zweryfikuje negatywnie. Nie zwalnia to nas jednak od podejmowania prób ich realizacji. Polska po 2008 r., lekceważąc słabszych partnerów w regionie, porzucając, zgodnie z deklaracją ministra Sikorskiego, „politykę jagiellońską” (innymi słowy – pozostawiając swoich partnerów w regionie na pastwę Rosji), wybierając reset z Moskwą i niemiecko-francuski obóz w UE, a przy pakcie fiskalnym dmąc w surmy sprzeciwu po to, by skapitulować przy pierwszym pomruku z Brukseli, Berlina i Paryża,
musi dopiero odbudować swoją sojuszniczą wiarygodność. Być może zatem kilka batalii politycznych przyjdzie nam stoczyć samotnie, zanim mniejsze państwa uwierzą, że poparcie stanowiska Polski nie grozi byciem porzuconym przez Warszawę w środku toczącej się gry.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Przemysław Żurawski vel Grajewski