W Polsce istnieją tylko dwie wizje lustracji – pierwsza ogólnie utożsamiana z „Gazetą Polską”, polegająca przede wszystkim na tym, że po sprawdzeniu dokumentów w IPN i ewentualnej ocenie ich przez wyspecjalizowanych naukowców należy wszystko publikować. Druga wizja, Adama Michnika, zakłada, że agentów nie wolno ujawniać, szczególnie we własnym obozie.
Podstawą tego myślenia jest zwykły egoizm połączony z przekonaniem, że jedni mają prawo decydować o ocenie ludzi, a inni nie są tego prawa godni. Jakich argumentów używa środowisko Michnika, by zdyskredytować lustrację? Przede wszystkim żąda dowodów na szkodliwość współpracy. Jest to myślenie ahistoryczne.
Zdarzało się, że ktoś doniósł na sąsiada i nie wywołał tym żadnych szkód, bo bezpieka miała to w nosie. Zdarzało się też odwrotnie – ktoś, kto sporządzał np. tylko analizy, ułatwiał polityczne morderstwa, do których taka wiedza była potrzebna. W przypadku współpracy z SB pokrzywdzona była cała Polska i cały Kościół w Polsce, który stał się szczególną ofiarą represji komunistycznych. Kto podejmował grę z bezpieką, musiał być świadomy, że jest jak człowiek bawiący się granatem na ulicy. Może nawet wbrew własnej woli zabić wiele niewinnych osób. Drugim ulubionym argumentem Michnika są rzekome fałszerstwa dokumentów SB. Pomijam fakt, czy SB mogła przewidzieć swój upadek i np. powstanie IPN, i chciałaby kogoś tak kompromitować. Najczęstszym dowodem na rzekome fałszerstwa wymienianym przez michnikowców są różne niedoskonałości dokumentów. Dla specjalisty są to właśnie dowody na ich prawdziwość. Idealne bowiem są na ogół falsyfikaty. Oficerowie SB, tak jak wszyscy urzędnicy nisko wykwalifikowani, mylili daty, procedury, czasem nawet fakty.
W jednym nie mogli się jednak pomylić – czy współpracownik jest rzeczywiście współpracownikiem, czy też nie. To bowiem narażało służbę na poważne straty.
Moskwa staje się dziś coraz bardziej agresywna i zaczyna coraz mocniej wykorzystywać dawne aktywa. Trzeba więc będzie ponownie przypominać o skompromitowanych metodach Michnika obrony komunistycznej agentury.
Cdn.
Źródło: Gazeta Polska
Tomasz Sakiewicz