Mam za złe ks. Lemańskiemu, że dał się wykorzystać do ataków na Kościół. Każda publiczna awantura, która może być użyta przez coraz bardziej zajadłych wrogów Kościoła, to niszczenie wspólnego domu. Arcybiskup Henryk Hoser próbował w tym wszystkim zachować maksymalną powściągliwość i dopóki się dało, nie upubliczniać sporu.
Tymczasem ks. Lemański rozpętując wojnę i dzieląc katolików, dał niesamowitą pożywkę mediom wrogim chrześcijaństwu jako takiemu. Po oskarżeniach rzuconych przez rozgorączkowanego księdza na swojego biskupa można było stracić cierpliwość, tymczasem pasterz do końca zachował zimną krew. Postawa pewnej powściągliwości w sporach i otwartości do pojednania zawsze charakteryzowała chrześcijaństwo i wyróżniała je spośród innych wspólnot. Kiedy duchowny o tym zapomina, to choćby został wsparty przez potężne media i polityków, choćby zyskał poklask grupy zaślepionych ludzi, stawia się daleko od tego, czym jest nasza religia. Chrześcijan od samego początku najbardziej poznawano po wyciągniętej ręce i osobistej pokorze. Nie chodzi o ty, by ukrywać prawdę, ale by nie napuszczać jednych na drugich. W jakiej sytuacji znaleźli się obecnie zwolennicy rozgorączkowanego duchownego i ci, którzy są wierni pasterzowi? Czy będą teraz potrafili przebywać w jednym kościele, na jednej Mszy św.? W Polsce osoby duchowne darzy się szczególnym szacunkiem. Wynika to z odpowiedzialności, jaką ponoszą kapłani za swoich wiernych.
Nie wolno tego kapitału trwonić na rozgrywki i spory medialno-polityczne.
Podobnej pokory i gotowości do pojednania potrzeba dzisiaj w życiu politycznym. Z dużą nadzieją patrzyłem na gest Jarosława Kaczyńskiego podczas Pielgrzymki Radia Maryja do polityków Solidarnej Polski. Partia ta dzisiaj nie ma wielkich notowań. Jednak wystawienie przez nią osobnej listy wyborczej w Elblągu skazało zwycięski PiS na konieczność koalicji z jedną z partii rządzących w III RP. Solidarna Polska niczego tam nie uzyskała, a PiS-owi, który mógł mieć absolutną większość w radzie miasta, zaszkodziła.
To cena braku jedności. Ci, którzy za te podziały odpowiadają, biorą na siebie odpowiedzialność za dalsze rządy Tuska, a szczególnie za utrzymywanie się u władzy ludzi coraz bardziej nieżyczliwych Kościołowi. Nie usprawiedliwią tego żadne partykularne interesy.
Źródło: Gazeta Polska
Tomasz Sakiewicz