Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Tomasz Łysiak dla Niezalezna.pl: Granica z Białorusią – jak dzisiaj by wyglądała w rękach opozycji?

Cofnijmy się o kilka miesięcy. I wyobraźmy sobie, że przy sterach rządowych nie ma Zjednoczonej Prawicy, ale rządzi ekipa PO. Jak teraz wyglądałaby granica Polski z Białorusią?

Donald Tusk
Donald Tusk
Zbigniew Kaczmarek/Gazeta Polska

Dosłownie kilka miesięcy temu na naszej wschodniej granicy dochodziło do olbrzymich napięć – Łukaszenka wykorzystywał tysiące imigrantów w charakterze żywych tarcz, których wypychał na granicę z Polską. Pamiętamy te obrazki, które jak na dłoni wskazywały na to, że w Polsce po stronie opozycyjnej jest – niestety – cała masa osób tak zaślepionych nienawiścią do wszystkiego, co związane z PiS, że porwą się nawet na najbardziej idiotyczną akcję, byle tylko uderzyć w rządzących. I to nawet wtedy, gdy jest to wymierzone w bezpieczeństwo naszego kraju. Poseł Sterczewski biegający z torbą z Ikei stał się tych wszystkich „występów” symbolem – swoistym „człowiekiem-memem”. 

Ale teraz wyobraźmy sobie, że to właśnie oni – posłowie opozycji – mogli „zarządzić” sytuacją nad polsko-białoruską granicą. Jak obecnie wyglądałaby tam sytuacja? Oto po białoruskiej stronie byłoby teraz jakieś sto tysięcy imigrantów porozrzucanych w wielu obozach. Wschodnia Polska byłaby zalana przybyszami, o których nie wiedzielibyśmy ani skąd tak naprawdę pochodzą, ani jakie są ich prawdziwe cele. Nie istniałby żaden płot graniczny. Na „polską stronę” z Białorusi można by ot tak, po prostu przejść, lub przebiec. Z dwoma, czy trzeba torbami z Ikei. I być przywitanym pudełkiem pizzy od jakiegoś posła. Granica byłaby całkowicie zdestabilizowana, a my mielibyśmy zerową kontrolę nad tym, co tam się dzieje. Przez nią, bez przeszkód, mogliby przenikać rosyjscy agenci i żołnierze, klasyczne „zielone ludziki” udające „uchodźców”. 

Bowiem cała ta sytuacja na granicy z Białorusią była – jak widać – niczym więcej, jak tylko przygotowaniem do czegoś ważniejszego: do ataku na Ukrainę. Akcja „uchodźcy” została przygotowana przez Łukaszenkę, ale nakazana przez Putina. Pod pozorem gorącej sytuacji związanej z kryzysem z imigrantami mógł on przesuwać kolejne oddziały na Białoruś. Celem była Ukraina. 

Wniosek jest taki – jedynie dzięki twardej postawie rządu Zjednoczonej Prawicy – udało się wówczas nad sytuacją zapanować, a granica jest dobrze strzeżona i nie jest tak łatwo ją nielegalnie przekraczać. W obliczu tego, co teraz dzieje się na Ukrainie – to naprawdę spory plus w tej i tak przecież krytycznej dla całego świata i naszego kraju sytuacji. 

Ciekawe, czy ktokolwiek z tych „antypisowców” zdobędzie się na to, by – choćby cicho, pod nosem – powiedzieć zwykłe… „przepraszam”? Za te wszystkie agresywne ataki, opowieści o „biednych dzieciach”, kotach, misiach i imigrantach pływających przez sześć nocy w nurtach Bugu? 

Ludzie wymagający naszej prawdziwej pomocy są teraz za naszą granicą z Ukrainą. I tych prawdziwych uchodźców, Polska przyjmie oraz otoczy opieką. 

 



Źródło: niezalezna.pl

Tomasz Łysiak