Podczas konferencji prasowej Josepa Borella dotyczącej rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie jedno z pytań zadała Britta Hilpert z niemieckiej telewizji ZDF. Zapytała o inne "ważne kwestie", fundamentalne dla Unii Europejskiej. Co wymieniła? Np. orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE ws. praworządności Polski i Węgier... Unijny urzędnik stwierdził, że nie rozumie pytania. I odpowiedział krótko: "Nie widzę związku ze sprawą ukraińską".
Wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa zorganizował w Parlamencie Europejskim konferencję dotyczącą aktualnej sytuacji na Ukrainie. Na zadanie pytania Borellowi zdecydowała się niemiecka dziennikarka Britta Hilpert. Jego adresat był zdziwiony poruszoną tematyką. Stwierdził, że nie rozumie pytania.
W czasie konferencji prasowej szefa unijnej polityki zagranicznej Borrella nt. rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie niemiecka dziennikarka zaczęła się awanturować, że Borrell powinien mówić o praworządności w Polsce.
— Paweł Rybicki (@Rybitzky) February 22, 2022
🤭🙄 Co ci Niemcy mają w głowach.🤔 pic.twitter.com/wQ8CJuOrBk
"Podkreślał pan potrzebę jednomyślności w Radzie, aby zdecydować o sankcjach. Przy uwzględnieniu tej jednomyślności, w jakim stopniu inne ważne kwestie, fundamentalne dla UE, które muszą ustąpić jeśli chodzi o ich rangę, jak na przykład orzeczenie TSUE ws. praworządności Polski i Węgier?"
- zapytała.
Borell zareagował dosadnie:
"Nie widzę związku między orzeczeniem o praworządności w Polsce i mówieniem o kryzysie ukraińskim. Lepiej byłoby powiedzieć kryzysie rosyjskim"
- odpowiedział niemieckiej dziennikarce.
Kobieta nie dawała jednak za wygraną. Zarzuciła Borellowi, że ten mówił o "potrzebie jednomyślności", a Polska i Węgry mają inną opinię na temat "fundamentalnych wartości UE".
"Nadal nie rozumiem, o co pani chodzi. Jednomyślność w kwestii Ukrainy jest zagwarantowana. Wszyscy się co do tego zgadzają. Nie widzę potrzeby rozmowy na temat pytań, które nie są związane z tym
- odparł Borell.