Przez cały wiek XIX Turcja była „chorym człowiekiem Europy". Państwo zachowywało niepodległość, było jednak przeżerane korupcją i zacofane, a istotną część swoich funkcji w zakresie usług publicznych (np. poczta) i infrastruktury (np. koleje) powierzało obcym.
Dziewiętnastowieczna Turcja stawała się często bezwolnym i słabo zorientowanym w rzeczywistej grze mocarstw przedmiotem rywalizacji między europejskimi potęgami. Polityka bowiem nie znosi próżni i tam, gdzie jedno z państw abdykuje ze swoich prerogatyw, przejmują je inne kraje. Czas upadku Turcja ma już dawno za sobą. W 1927 r. pierwszy w Republice Tureckiej spis powszechny wykazał, że kraj zamieszkuje 13,6 mln osób. Polska liczyła wówczas ok. 30 mln obywateli. Dziś Turcja ma 75,6 mln ludności i jej liczba nadal gwałtownie wrasta, a Polska – 38,5 mln z tendencją spadkową.
Turcja jest obecnie dla Polski ważnym, choć niedocenianym przez opinię publiczną partnerem w grze międzynarodowej.
Turcja i Polska po 1989 r.
Turcja popierała Polskę w jej dążeniu do NATO i pomagała nam odrzucić rosyjskie żądania modyfikacji traktatu CFE (o konwencjonalnych siłach w Europie). Między rokiem 1999 a 2003 jednoczył nas zdecydowany proamerykanizm i status europejskiego państwa NATO nienależącego do UE.
Armia turecka jest w NATO najliczniejsza po amerykańskiej i coraz lepiej wyposażona. Unia, chcąc korzystać z zasobów Sojuszu na rzecz budowy własnej Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony, musiała uzyskać na to zgodę Turków. Z dostępności wojskowych zasobów NATO, na które składały się m.in. siły tureckie, Ankara usiłowała więc uczynić dźwignię promocji swoich interesów w UE. Polska uczestniczyła w tej grze do czasu przystąpienia do Unii. Utrzymywała się jednak daleko idąca zbieżność interesów Polski i Turcji. Warszawie, z obawą patrzącej na wszelkie próby restytucji hegemonii Moskwy w przestrzeni postsowieckiej, odpowiadało tureckie wsparcie dla niepodległości Ukrainy, sympatia dla Czeczenii i niechęć wobec rosyjskiej dominacji na Kaukazie (tam sprzymierzona z Moskwą Armenia, historycznie skłócona z Ankarą, znalazła się w stanie wojny z Azerbejdżanem szukającym wsparcia w Turcji).
W 1999 r. Turcja uznana została przez UE za państwo doń kandydujące. Polska opinia publiczna należała (obok hiszpańskiej) do najbardziej protureckich w Europie. Unijne ambicje Ankary wspierało też państwo polskie.
Rok 2003 – chłód w relacjach z Zachodem
Rok 2003 był negatywnym przełomem. Amerykańska inwazja na Irak otworzyła drażliwą dla Turków kwestię kurdyjską i wykazała niespójność NATO podminowywanego przez Niemców i Francuzów.
Skłoniło to Turcję do oddalenia się od USA i ocieplenia stosunków z Rosją i Iranem. Wkrótce negocjacje akcesyjne Turcji z UE, zablokowane przez Francję i Niemcy, stanęły w miejscu. Odrzucenie przez Greków cypryjskich w referendum w kwietniu 2004 r. pokojowego planu zjednoczenia wyspy (ONZ-owski plan Kofiego Annana), mimo wcześniejszego przyjęcia jego założeń przez Turków, rozstrzygnęło o kontynuacji sporu, a przystąpienie w maju owego roku greckiej części Cypru do UE przydało Ankarze kolejnego wroga jej akcesji wśród państw członkowskich Unii. W kolejnych latach Turcja oddalała się od wyraźnie niechętnej jej Unii. Atak komandosów izraelskich na turecki statek z „pomocą humanitarną" dla Strefy Gazy w 2010 r. zburzył zaś dobre dotąd relacje izraelsko-tureckie.
Powrót potęgi
Arabska wiosna w 2011 r. i kryzys w strefie euro odwróciły tendencję do rozluźniania przez Turcję związków z Zachodem. Wojna domowa w Syrii ożywiła wrogość między Ankarą i Moskwą i popchnęła tę pierwszą ku nowemu zbliżeniu z Waszyngtonem. W czerwcu 2012 r. Syryjczycy przy użyciu rosyjskiej rakiety i zapewne z inspiracji Moskwy zestrzelili turecki samolot F-4 Super Phantom (załoga zginęła). W październiku 2012 r. Turcja zmusiła do lądowania lecący w jej przestrzeni powietrznej syryjski samolot z rosyjską bronią dla wspieranego przez Kreml reżimu Baszara al-Asada. W ciągu ostatnich czterech miesięcy sekretarz stanu USA John Kerry był trzykrotnie w Turcji, a premier Recep Tayyip Erdoğan w maju odwiedził Stany Zjednoczone, by rozmawiać o Syrii.
Postępuje proces pojednania z Kurdami w samej Turcji. Z orędziem w tym duchu w marcu bieżącego roku zwrócił się do swoich zwolenników uwięziony od lat przywódca zbrojnie dotąd walczącej z Turcją komunizującej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) – Abdullah Öcalan. Pojednaniu patronuje premier Turcji, liczący na kurdyjskie poparcie dla zmiany konstytucji, wprowadzenie systemu prezydenckiego i sięgnięcie po najwyższy urząd w państwie w wyborach w 2014 r. Współpraca z Kurdami irackimi układa się doskonale, a to z kolei ma przełożenie na stosunki z Kurdami w Syrii, wzmacniając turecką zdolność oddziaływania w całym regionie. Odpowiada to interesom USA, ale nie może się podobać w Iranie, mającym własną mniejszość kurdyjską. Autonomia Kurdów tureckich, faktyczna niepodległość Kurdów irackich i dający nadzieję na nią Kurdom syryjskim konflikt w tym ostatnim kraju, w połączeniu z rosnącymi wpływami Ankary, jest zapewne bacznie obserwowany w Teheranie.
Gospodarczy sukces Turcji (11-proc. wzrost gospodarczy w I kwartale 2011 r.), w połączeniu z kryzysem w UE, najsilniej demonstrowanym w sąsiedniej Grecji i na Cyprze, wygasił turecką wolę przystąpienia do Unii. Odtąd zrewoltowane kraje arabskie poszukiwały modelu ustrojowego we wzorach tureckich, a nie unijnych. „Południowe sąsiedztwo UE" stało się „przestrzenią postosmańską". Bruksela i wiodące mocarstwa UE utraciły ważki instrument oddziaływania na Ankarę.
W marcu br. premier Izraela Beniamin Netanjahu przeprosił Turcję za incydent z 2010 r. Oba państwa, rozdzielone pogrążoną w wojnie Syrią, zaczęły odbudowywać swoje relacje. Oferta Putina zastąpienia sił ONZ-etu na Wzgórzach Golan kontyngentem wojsk rosyjskich, aczkolwiek oczywiście propagandowa, nie mogła być dobrze przyjęta ani w Tel Awiwie, ani w Ankarze. Oba rządy nie są też z pewnością zachwycone rosyjską bazą wojskową w syryjskim Tartusie i radarami w Libanie i Damaszku.
Kryzys rządów Erdoğana czy kryzys Turcji?
Obecne zamieszki, które od kilkunastu dni z przyczyn wewnętrznych destabilizują sytuację na ulicach tureckich miast, nie grożą rewolucją systemową. Łamią jednak dynamizm gospodarczy kraju i krępują aktywność polityczną Ankary na zewnątrz.
Sympatia Zachodu jest po stronie protestujących. Cierpi też wizerunek Turcji jako kraju godzącego islam z demokracją i mogącego być wzorem dla zrewoltowanych państw arabskich. Arogancki Erdoğan traci popularność na rzecz wywodzącego się z tej samej umiarkowanie islamskiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) obecnego prezydenta Abdullaha Güla, który wraz wicepremierem Bülentem Arınçem podjął próbę załagodzenia kryzysu. Jeśli to się uda, jest szansa, że cenę polityczną za obecną sytuację zapłaci Erdoğan, a nie państwo tureckie. Bez względu bowiem na racje kierujące aktorami wewnątrztureckiej sceny politycznej, dla nas ważne jest to, że osłabienie Turcji służy przede wszystkim interesom rosyjskim.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Przemysław Żurawski vel Grajewski