Ależ wiele wysiłku wkłada totalna opozycja i jej totalne w uprawianiu propagandy media, by zakłamać program Polski Ład. Gdy wprowadzano 500 plus też słyszeliśmy, że to katastrofa, głupie rozdawnictwo, że kasa pójdzie na wódkę i darmozjadów. a sam program nic nie jest wart.
Teraz mamy do czynienia z podobną kampanią propagandową – szum informacyjny, manipulacje, kłamstwa na temat tego, że ludzie stracą na Nowym Ładzie, dobiegają z każdego ważniejszego tytułu prasowego – od Onetu, przez TVN, „Wyborczą” czy Radio Zet. Słuchając tego bełkotu, można zadumać się nad żałosnym stanem polskiego dziennikarstwa, ale to nic odkrywczego. Można też zastanawiać się nad tym, jak ta gra wobec odbiorców się im opłaca – przecież za chwilę każdy będzie mógł zweryfikować na podstawie własnego budżetu, jak jest z tym programem. A ponieważ dla 90 procent Polaków jest on korzystny lub neutralny, to te wszystkie katastroficzne tezy okażą się nieprawdziwe. Jakim cudem zatem propagandziści PO chcą uchodzić za wiarygodnych? Jedyna logiczna odpowiedź jest taka, że akurat do tego nie przywiązują zbyt wielkiej wagi. Liczy się zadowolenie środowiska politycznego, któremu służą. I jego – nie opinii publicznej – weryfikacja. Tyle że patroni tego totalnego układu medialnego są krótkowzroczni – narzędzia, jakie mają do urabiania sposobu myślenia Polaków, kompromitują się przy tej okazji na poziomie podstawowym: osobistego doświadczenia Polaków.
Nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni zdumiewa ta taktyka – potem powstają artykuły, jak niedawno na łamach „Kultury liberalnej” Wojciecha Engelkinga o rzekomej „derealizacji” Polaków. Ów zaangażowany politycznie psycholog społeczny postawił w nim tezę, że Polaków dotknęła choroba ignorowania strasznych rzeczy, które dzieją się wokół nich. Autor wymienia wszystkie te straszne rzeczy – sytuacja na granicy polsko-białoruskiej, nie mniej straszna (rzekoma) inwigilacja polityków opozycji, kolekcja nieruchomości Daniela Obajtka, przejęcie lokalnej prasy przez Orlen… „Trudno nawet wyliczyć wszystkie wydarzenia z ostatnich 365 dni, które kiedyś byłyby pretekstem do fundamentalnego przemodelowania publicznego porządku. Żadne – nie zostało, potęgując uczucie, że świat wokół nas jest całkiem nierealny” – pisze i wywodzi, że to dlatego, iż popadliśmy jako społeczeństwo w stan chorobowy. A ściśle „stan osobliwej melancholii – takiej, w której nic nie jest w stanie melancholika dotknąć do żywego, wzburzyć w nim krwi”, i ten, „kto jest dotknięty derealizacją i depersonalizacją, ten nie uznaje samego siebie za część rzeczywistości, a rzeczywistości nie uznaje za miejsce, w którym faktycznie żyje. To, co zdrowego człowieka doprowadziłoby do szewskiej pasji, zaowocowało podnieceniem bądź smutkiem – nie wywołuje w nim żadnych emocji”. Swój wywód Engleking puentuje diagnozą: „Derealizacja i depersonalizacja są stanem, w którym polskie społeczeństwo znalazło się w roku 2021 roku”. Otóż – nie będąc ani psychiatrą, ani psychologiem społecznym – można pokusić się o tezę, że Polakom nic nie jest. Za to autor powyższej diagnozy i reszta „ekspertów” i „publicystów” pracujących dla opozycji powinni zastanowić się nad swoim kontaktem z rzeczywistością. Polacy dowodzą czegoś przeciwnego – racjonalnego podejścia do zalewu propagandy, jaka zatruwa życia publiczne, i… reagują wzruszeniem ramion na kolejne larum podnoszone przez totalnych.
Tak będzie i w wypadku Polskiego Ładu. Bo fakty są miażdżące dla tez powielanych przez postkomunistyczne i platformerskie media. Program ten to około 17 mld zł rocznie więcej w budżetach polskich rodzin. Zyskuje na nim 18 mln Polaków, podatek w wysokości 32 procent przestanie płacić połowa z tych, którzy dotąd byli w tym progu podatkowym (pierwszy próg podatkowy podniesiony został z około 85 tys. do 120 tys. zł), a 9 mln osób przestanie w ogóle płacić podatek PIT. Ten program to historyczna obniżka podatków i bezprecedensowa w historii III RP podwyżka kwoty wolnej od podatku. Praca na etacie ma stać się bardziej opłacalna, ludzie mają przestać być wypychani na śmieciówki lub zmuszani do zakładania jednoosobowych firm. Najbogatsi nie mają już być uprzywilejowaną, kosztem uboższych, grupą płacącą najmniejsze daniny na rzecz państwa, ale wszyscy ci, którzy zarabiają do 12,8 tys. brutto miesięcznie, nie stracą ani złotówki. Utrzymana zostaje 13. emerytura, ale też zostaje wprowadzona zerowa stawka PIT dla seniora, który będąc na emeryturze, będzie pracował – do wysokości rocznego przychodu z pracy (85 528 zł) nie zapłaci ani złotówki podatku. Zasada „PiT zero” dla seniorów dotyczy także osób w wieku emerytalnym, które nadal pracują zawodowo. Jest też nowa ulga dla samotnych rodziców, obniżone stawki ryczałtu dla wielu zawodów – wymieniać można długo. Te fakty będą dzień po dniu ośmieszać zabiegi totalnych mediów, by ten program zohydzić. Program Polski Ład zadziała. Stąd ten wrzask i idiotyczne diagnozy opozycji.