George Friedman, szef ośrodka analitycznego Stratfor, napisał w swojej słynnej książce „Następne sto lat”, że Stany Zjednoczone są na tyle wielką potęgą, że stać je na poważne błędy. W rzeczywistości limit błędów, nawet jak na taką potęgę, powoli się wyczerpuje.
Od jesieni zeszłego roku USA zrobiły sporo, żeby podważyć swój autorytet. Przeprowadzenie wyborów w warunkach, w których znaczna część społeczeństwa ma wątpliwości co do ich uczciwości i niemal zalegalizowana cenzura przeciwników politycznych niebywale rozzuchwaliły wszelkich dyktatorów i zamordystów. Potem było już tylko gorzej: kompromitacja w Afganistanie, ustępstwa wobec Putina w sprawie Nord Streamu, papierowy sojusz z Niemcami – to osłabia rolę USA i pozwala wypychać je z Europy. Za te błędy już płacimy, a atak hybrydowy na nasze granice czy próba obalenia rządu w Polsce oraz bezczelny nacisk ekonomiczny na nasz kraj to skutki rozzuchwalenia się Berlina i Moskwy. Jakoś to przetrwaliśmy i wierzę, że sobie poradzimy. Ale za te „wynalazki” obecnej administracji coraz bardziej będą płacić same Stany. To doprowadzi do zmiany ich polityki. Myślę, że już w nadchodzącym roku. Rozum zawsze przychodzi do głowy, gdy wiatr przewieje kieszeń.