Wielkie miasta sporo zarabiają na opłatach parkingowych. Sama Warszawa w ubiegłym roku uzyskała z tego tytułu 53 mln zł. Mimo to władze stolicy uważają, że zmotoryzowani płacą za mało, i wystąpiły do rządu o umożliwienie samorządom swobodnego podnoszenia stawek za parkingi, co będzie oznaczało kolejną podwyżkę.
Rząd Donalda Tuska przyjął już założenia do zmian w ustawie o drogach publicznych. Projekt nowelizacji trafi teraz do Sejmu
. Jeśli zmiany wejdą w życie, znikną maksymalne stawki za parkowanie oraz ograniczenia godzin i dni, w których pobierane są opłaty. Nawet noce i weekendy mogą więc stać się płatne.
Rzecznik warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich Adam Sobieraj nazywa opłaty za parkowanie „prewencją fiskalną", jest to bowiem antidotum na nadmierne zmotoryzowanie w centrach miast. Zdaniem rzecznika stawki opłat za parkowanie w Warszawie są za niskie, bo godzina parkowania powinna kosztować drożej niż bilet autobusowy.
Ponadto władze chcą podwyższyć kary za brak kwitów parkingowych.
Opłata dodatkowa w ogóle nie odstrasza kierowców, bo jest za niska. Obecnie za dzień parkowania trzeba zapłacić w Warszawie 32 zł, a opłata dodatkowa wynosi tylko 50 zł. –
Kara powinna być odpowiednio dotkliwa dla tych, którzy nie płacą za parking. Chodzi tu o sprawiedliwość, czyli aby uczciwi nie byli pokrzywdzeni w stosunku do cwaniaków, którzy nie płacą – tłumaczy rzecznik.
Jednym z inicjatorów tej zmiany prawa były władze Warszawy. –
Jeszcze nie podjęliśmy decyzji, w którym kierunku pójść, jeśli chodzi o podwyżki opłat za parkowanie, bo czekamy na zmianę prawa – mówi „Codziennej" Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika warszawskiego urzędu miasta. Zdaniem ratusza, aby zmotoryzowani zaczęli korzystać z komunikacji miejskiej, opłaty parkingowe powinny być zdecydowanie wyższe. –
Chodzi o to, aby nie opłacało się przyjeżdżać prywatnymi samochodami do centrum – tłumaczy rzeczniczka urzędu.
Cały tekst w weekendowej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Tadeusz Święchowicz