"Miało nie być (edukacji zdalnej - red.), ale jednak jest, bo sytuacja się nieco zmieniła. Ale też jest na tylko trzy dni przed świętami i 3-4 dni po świętach"
- mówił w poniedziałek w Radiu Maryja minister Czarnek.
Szef resortu edukacji i nauki podkreślił, że tej jesieni nauka stacjonarna została "systemowo utrzymana od 1 września, co było niezwykle ważne".
"Przyjąłem argumentację służb sanitarnych i podjąłem decyzję o tych trzech dniach nauki zdalnej (przed świętami - red.). Również na wniosek pana premiera i ministra zdrowia. Po to, aby odizolować tuż przed Wigilią od kontaktów społecznych w ramach szkoły i ograniczyć jeszcze bardziej transmisję koronawirusa. Po to również, aby w piątek po południu i wieczorem, gdy będziemy siadać do stołów wigilijnych i później w święta ograniczyć możliwość zarażania naszych seniorów - dziadków i pradziadków"
- wyjaśnił Czarnek.
Minister edukacji życzył na święta uczniom pełnego sił i nowej energii powrotu do szkół w trybie stacjonarnym "już 10 stycznia".
Dodał, że nauka stacjonarna będzie kontynuowana od 10 stycznia - także z uwagi m.in. na bardzo negatywne skutki nauki zdalnej dla dzieci i młodzieży w postaci nadwagi i otyłości.
Sekretarz stanu w ministerstwie edukacji Włodzimierz Bernacki przypuszcza, że decyzja o tym, czy uczniowie wrócą do szkół 10 stycznia, zapadnie w tygodniu poprzedzającym, czyli między Nowym Rokiem a świętem Trzech Króli.
"Wydaje się, że ta decyzja dotycząca powrotu 10 stycznia zapadnie w tygodniu poprzedzającym, czyli między Nowym Rokiem a świętem Trzech Króli. Dziś jest za wcześnie"
- powiedział wiceminister Bernacki w poniedziałek na antenie Radia Kraków.
Według niego dane, które spływają do ministerstwa, są uspokajające - w piątek w trybie stacjonarnym pracowało 83 proc. szkół ponadpodstawowych i 78 proc. podstawowych. "Mamy do czynienia z podnoszeniem się liczby szkół działających normalnie. Ze względu na święta Bożego Narodzenia zdecydowano, żeby szkoły przeszły w tryb zdalny" - przypomniał.