Kilka dni temu pisaliśmy na naszych łamach o rewelacjach Władimira Putina, jakoby o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy dowiedział się... z mediów. Teraz zaś prezydent Rosji, ramię w ramię z Aleksandrem Łukaszenką przekonuje, że to Polska eskaluje „niedopuszczalne i brutalne działania". To nie koniec. W komunikacie po telefonicznej rozmowie obu przywódców dowiadujemy się, iż są „poważnie zaniepokojeni” postawą naszego kraju.
- Rosja jest gotowa pomóc w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego na granicach Białorusi z UE
- mówił kilka dni temu prezydent Władimir Putin. Odrzucił przy tym oskarżenia pod adresem Rosji i oznajmił, że Zachód próbuje na nią przerzucić odpowiedzialność. Oznajmił także, że nie omawiał sytuacji na granicy Białorusi z jej przywódcą Alaksandrem Łukaszenką, lecz dowiedział się o niej z mediów.
Teraz natomiast okazuje się, że obaj przywódcy odbyli rozmowę telefoniczną, z której wynika, że za kryzys migracyjny na naszej granicy odpowiada... Polska.
Jak poinformowała służba prasowa prezydenta Rosji, liderzy „podkreślili ważność nawiązania współpracy Mińska i UE w celu uregulowania problemu”.
Z komunikatu wynika, że Łukaszenka poinformował Putina „o krokach podejmowanych przez Mińsk na rzecz deeskalacji kryzysu i udzieleniu pomocy humanitarnej migrantom, a także – o rozmowie telefonicznej z p.o. kanclerza Niemiec Angelą Merkel”.
W komunikacie przekazano ponadto, że wyrażone zostało „poważne zaniepokojenie” działaniami polskiej strony, której liderzy Rosji i Białorusi zarzucili „niedopuszczalne i brutalne działania".
Tymczasem jak zaznacza Nicolas Tenzer, zarówno reżim Łukaszenki, jak i prezydent Putin chcą osłabić a nawet zniszczyć UE. Zdaniem francuskiego eksperta ds. bezpieczeństwa, najważniejszym nie jest rozwiązanie tzw. kryzysu migracyjnego, ale powstrzymanie działań białoruskiego dyktatora.
A o tym, jak wygląda pomoc humanitarna ze strony Białorusi przekonują Kurdowie w rozmowach z „Le Monde”. Francuski dziennik opisuje migrantów jako „mięso armatnie”, którym Alaksandr Łukaszenka atakuje Zachód w odwecie za sankcje nałożone na Białoruś za brutalne represje po sfałszowanych wyborach prezydenckich.
- Uderzyli mnie w klatkę piersiową, bo nie chciałem wykonywać ich rozkazów. Poprosiliśmy grupę żołnierzy o wodę. Wyciągnęli penisy i powiedzieli, że możemy wypić ich mocz
- relacjonuje jeden z imigrantów.
- Białorusini zamienili nas w głodne szczury gotowe zrobić wszystko, aby wydostać się z ich pułapki
- dodaje inny mężczyzna.