W listopadzie mrok staje się dłuższy, światło dnia skraca się. Jesienne i zimowe noce dają doświadczenie długiej, wszechogarniającej ciemności. Mrok może powodować pewien dyskomfort a nawet lęk i poczucie zagrożenia. Czy jednak trzeba zrezygnować z tras których całkowicie nie da się przejść za dnia? Chodzenie w nocy ma swoje uroki.
W ciemnościach poruszamy się wolnej, jesteśmy bardziej czujni i skupieni – gotowi by walczyć lub uciekać. Kiedy mówimy o lęku przed ciemnością, to często pod tym kryje się obawa, że coś lub ktoś w tej ciemności czai się. W naszych oczach po zachodzie słońca miejsce, w którym żyjemy zmienia się. W tym samym otoczeniu czuję się bezpiecznie, kiedy jest jasno, a zaczynam się czuć nieswojo po zapadnięciu zmroku. Każdy odczuwa różnicę między pójściem na spacer do lasu albo do parku w dzień i w nocy.
Nasze racjonalne przekonania zazwyczaj wówczas zawodzą, ustępując miejsca pierwotnym lękom. Poczucie bezpieczeństwa w ogromnym stopniu zależy od sprawności naszych zmysłów. Kiedy możemy widzieć (i słyszeć, i czuć, ale przede wszystkim widzieć) to, co znajduje się w otoczeniu, nasz umysł może spokojnie zajmować się czymś innym: rozmyślaniem, rozwiązywaniem problemów albo badaniem tego, co nas otacza. Panujemy nad sytuacją. Pozbawiony tej możliwości mózg zaczyna wypełniać przestrzeń tworami wyobraźni. Odwaga ustępuje miejsca pierwotnym lękom, niepokojącemu myśleniu.
Wynika to z poczucia zagrożenia, kiedy nie możemy kontrolować otoczenia wzrokiem i tym samym nie panujemy nad sytuacją. W tej samej ciemności inaczej czujemy się w towarzystwie innych (znanych nam) ludzi i inaczej, kiedy zostajemy sami.
Niektóre z pradawnych lęków, jak np. strach przed ciemnością czy wielkimi zwierzętami zakodowały się w psychice człowieka do tego stopnia, że ten pierwotny odruch ujawnia się w pierwszych latach życia.
Blisko 80 procent dzieci odczuwa ten strach. Jego wyjaśnienie jest bardzo proste, ponieważ wywodzi się z pradawnych dziejów naszych przodków. Wówczas oddalanie się nocą od ogniska było bardzo niebezpieczne. Lęk przed ciemnością sprawiał więc, że maluchy instynktownie trzymały się nocą blisko źródła światła. Jeśli przyjrzycie się temu bliżej, zauważycie, że ten lęk pojawia się, gdy dziecko zaczyna się samodzielnie przemieszczać (czyli gdy teoretycznie mogłoby samo oddalić się od ogniska).
Dziecko wybudzone w środku nocy uspokoi się, kiedy poczuje obecność mamy albo taty, a nie dlatego, że zapalimy mu światło.
Mama obecna to świat dobry i bezpieczny. A mama nieobecna to świat zły i zagrażający. „Mama” w tym przypadku to również tata, babcia, dziadek, starsze rodzeństwo i wszyscy inni ludzie, którzy sprawują nad dzieckiem opiekę i zapewniają mu bezpieczeństwo.
Jest to kluczowe międzyludzkie doświadczenie, od którego zależy nasze późniejsze zaufanie do świata i tym samym poczucie bezpieczeństwa.
Jak chodzić nocą po lesie?
Las w nocy ma swoich stałych mieszkańców. Noc ma swoje własne odgłosy i zapachy, swoje barwy i klimaty. Łatwo w niej wystraszyć się z błahego powodu. Las w nocy może przerażać. Gdy zatrzymamy się nocą w lesie bez ruchu, gdy uspokoimy swe bijące ze strachu serce, usłyszymy wcześniej zagłuszane leśne odgłosy — usłyszymy jak bardzo nocne życie jest bogate.
Nocne bezpieczeństwo polega głównie na trzymaniu się zasady: bądź niewidoczny (niesłyszalny, niewyczuwalny), natomiast sam widź (słysz i czuj)!
Można wyczuć obecność głębokiego jaru przy pomocy słuchu, gdyż dźwięki stamtąd dochodzące (głównie dźwięki odbite) są głuche, jakby odarte z wyższych tonów. Można odkryć obecność nocnych zwierząt przez ich zapach i dźwięki jakie wydają.
W nocnej wędrówce po lesie lepiej nie używać latarki, chyba, że traci się orientację w terenie lub szuka się oznaczenia szlaku, chce się spojrzeć na mapę, nie czuje się ścieżki, ma się pod nogami doły lub przepaść, kiedy nie zauważamy gałęzi, mogących wykłuć oko. Wzrok o wiele lepiej przyzwyczaja się do ciemności, gdy nie używamy światła. Świecenie powoduje, że widzimy tyko drobny wycinek drogi.
Wędrowanie ścieżką w całkowitej ciemności może być ułatwione, kiedy będziemy patrzeć w górę, pomiędzy korony drzew: najczęściej w górze widać między nimi prześwit wskazujący kierunek.
Gdy zgubimy się możemy nadawać sygnały. Sygnały dźwiękowe są potrzebne, ale niestety wśród drzew mają mały zasięg — krzyk słyszalny jest (w zależności od gęstości lasu) na odcinku 200-300 m. Większe znaczenie mają sygnały świetlne, o ile w ogóle posiadamy możliwości ich nadawania, czyli jeśli posiadamy sprawną latarkę. W odstępach półminutowych zapalamy ją i prowadzimy kilkakrotnie w lewo i prawo, ok. 90-stopniowym łukiem w kierunku przypuszczalnego znajdowania się grupy. Czas takiego sygnału — ok. 10 sek. Jest to zazwyczaj wystarczające, by nas znaleziono. W wypadku podwyższonej wilgotności powietrza, gdy jest ono lekko zamglone, możemy przy pomocy latarki tworzyć świetlne smugi na niebie, którymi poruszamy powoli w lewo i prawo, by mogły być widziane spośród drzew.
Noc daje przewagę tym wszystkim, którzy mają rozwinięte zmysły inne niż wzrok. Człowiek jest gatunkiem, którego wzrok jest naczelnym zmysłem. Daleko mu do psa i kota, pod względem wrażliwości słuchu czy węchu. Ale nie jest tu zupełnym ignorantem.
Kiedy cały świat układa się do snu, pojawia się cisza. Tylko nieliczne trzaski, szelesty i podobne dźwięki docierają do naszych uszu, kiedy stoimy samotnie w środku przestrzeni zapełnionej przez drzewa. Drzewa, krzewy, poszycie leśne, czasem mgła, tłumią odgłosy śpiących zwierząt. Tylko niektóre ze zwierząt są aktywne gdzieś w pobliżu. Nietoperze i sowy latają niemal bezgłośnie. Słychać czasem, że gdzieś odbywają się nocne łowy.
Nocne marsze są ciekawym doświadczeniem. W bezksiężycowe noce jest bardzo ciemno, czasami jest mgła. Świat, który można dostrzec zmysłami zamyka się do kilku lub kilkunastu metrów. Panuje przejmująca cisza, słychać każdy szmer, każdy odgłos zwierząt, nieraz jest tak cicho, że słychać, jak spadają liście. Zmysły słuchu i węchu zostają bardzo wyostrzone, nieraz co kilka metrów czuć trochę inne leśne zapachy.
Przy pierwszych marszach, zwłaszcza jak idzie się samotnie, wyobraźnia szaleje, przypominają się wszystkie horrory jakie kiedykolwiek się oglądało, umysł bombardują zasłyszane opowieści o wilkołakach i wampirach i różnych nocnych zjawach.
Na ogół w takich sytuacjach pozostają dwa wyjścia; albo poddać się podszeptom wyobraźni i przyjąć zniekształcony obraz otaczającego nas świata (tak naprawdę las w nocy to bardzo spokojne i bezpieczne miejsce –jest on bardziej bezpieczny niż wiele miejskich dzielnic). Wówczas wypatruje się czy za jakimś drzewem nie czai się wilkołak lub niedźwiedź, który tylko czyha by nas znienacka zaatakować i pożreć, nasłuchuje się czy nie słychać jakiś złowróżbnych kroków, czy ktoś nas nie goni. Gdy stracimy dystans do własnych myśli, spirala kłębiących wytworów naszej wyobraźni może nakręcać się bez końca. Wtedy trzeba zaświecić latarkę i szybkim krokiem uciekać z lasu.
Drugie wyjście to zwiększyć dystans do pojawiających się myśli - spokojne je zauważać, nazywać, koncentrować się na oddechu, który powinien stawać się spokojniejszy. Gdy przyzwyczaimy się do nocnego lasu, natrętne myśli szybko znikną, a jak się pojawiają ponownie, z łagodnością je zauważamy, nazywamy i nie zajmujemy się nimi. Po dłuższym praktykowaniu nocnych wędrówek można się poczuć w lesie jak w domu.