Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Czy na polsko-białoruskiej granicy padną strzały? Gen. Polko nie pozostawia złudzeń

Na polsko-białoruskiej granicy mamy do czynienia z inwazją zielonych ludzików jak na Krymie - ocenia gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM. W jego opinii stanowisko w tej sprawie powinno wydać NATO, ponieważ granica Polski stanowi też granicę Sojuszu. Dodał, że gdyby ktoś w warunkach bojowych celował do niego z broni, oddałby strzał.

gen. Roman Polko
gen. Roman Polko
archiwum prywatne/Afganistan

Kolejne prowokacje na polsko-białoruskiej granicy 

W piątek Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało, że na granicy polsko-białoruskiej doszło do kolejnych prowokacji - jeden z żołnierzy białoruskich chciał strzelać z pistoletu sygnałowego, pistolet jednak nie wystrzelił. MON poinformowało też, że 100 metrów dalej pięciu uzbrojonych Białorusinów próbowało zniszczyć ogrodzenie, jednocześnie krzycząc, że zastrzelą polskich żołnierzy. Po wezwaniu na miejsce dodatkowych sił wojska i Straży Granicznej, Białorusini wycofali się - podkreślono.

W środę rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn poinformował na Twitterze, że we wtorek w nocy polscy żołnierze zauważyli trzy umundurowane osoby z bronią długą, które - po próbie nawiązania kontaktu - przeładowały broń i oddaliły się w kierunku Białorusi.

Natomiast w czwartek MON poinformowało, że w środę "doszło do kolejnej prowokacji wobec polskich żołnierzy pełniących służbę na granicy. Wojskowi zlokalizowali grupę ok. 250 migrantów w pobliżu ogrodzenia. Pilnujący ich białoruscy żołnierze zagrozili otwarciem ognia w kierunku naszych żołnierzy".

"Gdyby ktoś mierzył do mnie z broni, to bym oddał strzał"

Gen. Polko pytany o te zdarzenia ocenił, że sytuacje związane z mierzeniem umundurowanych osób po stronie białoruskiej z broni do Polaków są bardzo niebezpieczne.

"W warunkach bojowych, gdyby ktoś mierzył do mnie z broni to bym oddał strzał" - powiedział.

Jednocześnie zauważył, że doświadczenie polskich pograniczników i żołnierzy, a także znajomość uwarunkowań, pozwala im reagować na tego typu prowokacje w prawidłowy sposób.

"Oni na pewno nie chcą zaogniać sytuacji, ale powstaje obawa, że takie sytuacje mogą się wymknąć spod kontroli, a o to chodzi reżimowi Łukaszenki" - ocenił.

Czy będzie reakcja NATO? 

Według byłego dowódcy jednostki specjalnej GROM potrzebna jest reakcja w tej sprawie ze strony NATO i państw członkowskich Sojuszu.

"Granica wschodnia Polski jest granicą wschodnią NATO. Sojusz powinien ostro i stanowczo podkreślić, że nie pozwala na to, żeby dokonywała się tu inwazja zielonych ludzików, tak jak na Krymie. Konwencje międzynarodowe mówią, że pogranicznik, czy żołnierz z bronią, ale bez oznaczeń mundurowych, może być potraktowany jak pospolity bandyta i takie ostrzeżenie powinno być skierowane - że ta cienka czerwona linia została już przekroczona" - powiedział gen. Polko.

W jego ocenie, stanowisko NATO w tej sprawie jest tym bardziej potrzebne, że wiele samolotów z migrantami dociera na Białoruś m.in. z terytorium Turcji, która jest członkiem NATO.

Blokada Rosji i Białorusi 

"Potrzebna jest też mocna blokada Rosji i Białorusi przez państwa UE, gdyż cała ta destabilizacja Europy i naszego rejonu ma na celu odwrócenie uwagi od tego, co się dzieje na Ukrainie, czy Bliskim Wschodzie, a tam Putin wyprowadza swoje kolejne ofensywy. Gdy Europa będzie zajęta migrantami to pewnie nastąpi tam kolejny przełom, jak miało to miejsce w Gruzji, Donbasie, czy na Krymie" - ocenił.

"Pomoc wojska jest niezbędna"

Zdaniem gen. Polko pomoc wojska na granicy jest obecnie niezbędna, gdyż nasza Straż Graniczna nie miała wcześniej do czynienia z takimi problemami jakie obecnie występują na Białorusi. W jego ocenie takie doświadczenie ma natomiast wojsko, które na misjach zagranicznych w byłej Jugosławii, w Iraku i w Afganistanie miało możliwość zetknięcia się z działaniami "bandytów, którzy stosowali szantaż za pomocą kobiet i dzieci".

Według niego, "dopóki nie powstanie ta zapora wraz z czujnikami elektronicznymi, która będzie wstanie zatrzymać tę fale migracyjną, sterowaną przez służby białoruskie, to każdy żołnierz, który tam jest, jest potrzebny, żeby uszczelnić granicę".

"Dopiero jak powstanie zapora, będzie można luzować zwarte oddziały wojska, pozostawiając ten obszar pod kontrolną Straży Granicznej" - dodał.

Wsparcie WOT

Gen. Polko ocenił, że w rejonie przygranicznym bardzo dobrze radzą sobie Wojska Obrony Terytorialnej, których żołnierze znają teren i uwarunkowania lokalne.

"Ale jeżeli mamy do czynienia z sytuacjami, w których zielone ludziki wchodzą na terytorium Polski, byłoby co najmniej dziwne, gdyby nasze siły specjalne nie prowadziły już kontrofensywy, bo najlepszą odpowiedzią na działania dywersantów, są działania dywersantów z drugiej strony, czyli działania specjałów" - dodał.

Zapora na granicy polsko-białoruskiej 

W czwartek szef MSWiA Mariusz Kamiński zapowiedział, że pięciometrowy stalowy płot stanie na odcinku granicy z Białorusią do połowy przyszłego roku.

Zapora wzdłuż granicy z Białorusią powstanie na długości 180 km na terenie Podlasia. Na terenie Lubelszczyzny naturalną zaporą jest rzeka Bug. Na granicy stanie pięciometrowe stalowe ogrodzenie zwieńczone półmetrowym zwojem z drutu kolczastego - łącznie zapora będzie miała 5,5 metra wysokości. Wzdłuż granicy zamontowane będą czujniki ruchu oraz kamery dzienne i nocne.

Od wiosny gwałtownie wzrosła liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy Białorusi z Litwą, Łotwą i Polską przez migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i innych regionów. UE i państwa członkowskie uważają, że to efekt celowych działań Białorusi w odpowiedzi na sankcje. Od początku roku Straż Graniczna zanotowała ponad 30 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Od 2 września w związku z presją migracyjną w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego, przylegających do granicy z Białorusią, obowiązuje stan wyjątkowy.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

mm