Nie łudźmy się, że spotkania przywódców państw europejskich to okazja do szlachetnego demonstrowania jedności w różnorodności, co jest dewizą Unii Europejskiej. Nie ma już nawet listka figowego, który przykryłby dążenie Niemiec do odgrywania przewodniej roli w tym organizmie.
Dnia 22 maja w Brukseli odbyło się posiedzenie Rady Europejskiej - najwyższego organu decyzyjnego Unii. Szczyt UE gromadzi szefów egzekutyw państwowych, stosownie do systemu politycznego danego kraju: prezydentów (Cypru, Francji, Litwy i Rumunii), kanclerzy (Niemiec i Austrii) i premierów (pozostałych państw). Skład minimum tego ciała obejmuje zatem przywódców 27 państw członkowskich UE, przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana van Rompuya, szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton, przewodniczącego Komisji Europejskiej José Manuela Barroso, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schultza i prezesa Europejskiego Banku Centralnego Maria Draghiego - razem co najmniej 32 osoby.
Podatki, energetyka, strefa euro
Przedmiotem obrad były kwestie podatkowe i polityka energetyczna UE. Według szacunków Komisji Europejskiej państwa Unii wskutek oszustw podatkowych tracą rocznie około biliona euro, wyprowadzanych do europejskich rajów podatkowych w Szwajcarii, Austrii, Luksemburgu, Liechtensteinie, Monako, Andorze i San Marino (do niedawna w tej grupie był jeszcze Cypr). W dobie kryzysu finansów strefy euro tolerowanie tego procederu staje się politycznie nie do zaakceptowania.
Drugi z tematów - polityka energetyczna - obejmował kwestie struktury produkcji energii w UE (proporcje między energetyką gazową, węglową, jądrową i opartą na odnawialnych źródłach energii), co oczywiście łączy się z groźną dla Polski unijną polityką klimatyczną. Problemem są także wygórowane ceny energii w UE utrudniające firmom europejskim konkurowanie na rynku światowym i uciążliwe dla budżetów gospodarstw domowych.
Porównanie z USA wypada tu dla Unii kompromitująco. Według wyliczeń Komisji Europejskiej od 2005 r. ceny energii w UE wzrosły o 37 proc., a w USA spadły o blisko 5 proc. - co jest oczywiście skutkiem rewolucji łupkowej.
Teatr polityczny zamiast dyskusji
Szczyt zaczął się o godz. 13 od półgodzinnej rozmowy z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Skończył zaś o godz. 17 konferencją podsumowującą jego wyniki. Trwał zatem ok. 4 godzin, w tym na obrady poświęcono formalnie 3,5 godziny. Dajmy po 10 minut na otwarcie i 10 na zamknięcie spotkania. Pozostaje nam mniej więcej 190 minut na efektywną prezentację stanowisk poszczególnych państw i wypracowanie na ich bazie wspólnego stanowiska unijnego. Każdy z uczestników spotkania miał więc nieco poniżej 6 minut na wystąpienie w imieniu swojego kraju lub urzędu. Jaką dyskusję na trzy wymienione wyżej tematy można przeprowadzić w takim czasie? Prawda, szczyty przygotowywane są przez negocjacje na niższym szczeblu, ale przecież rolą przywódców nie jest bezrefleksyjne zatwierdzanie propozycji podwładnych.
Jubileusz SPD ważniejszy od szczytu UE
Szczyt UE trwał tak krótko, gdyż Angela Merkel spieszyła się do Drezna, na uroczystości jubileuszu 150-lecia istnienia SPD, na które pochodzącą z CDU szefową niemieckiego rządu zaprosili jej polityczni konkurenci. Feta drezdeńska okazała się dla pani kanclerz politycznie ważniejsza niż szczyt UE. Szacunek okazany przez Merkel wobec opozycji godny jest dostrzeżenia i uznania. Dla poważnych polityków nie ma instancji wyższej niż ich współobywatele wyborcy, nawet opozycyjni.
Dla pozostałych państw członkowskich UE był to jednak afront. Ich przywódcy zostali zmuszeni albo do odegrania teatru politycznego, albo też zgromadzono ich, by wysłuchali rozporządzeń „mocarstwa centralnego” i przyjęli je do wiadomości. Wszak na dyskusję i negocjacje nie było czasu. Jakkolwiek było naprawdę, dominująca pozycja Niemiec w UE została zademonstrowana w wyjątkowo arogancki sposób.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Przemysław Żurawski vel Grajewski