I chyba najważniejszą z tych prawd jest obecne w „głównych prawdach wiary” Kościoła przekonanie, że „dusza ludzka jest nieśmiertelna”. Nie, nie oznacza to przyjęcia jakiegoś platońskiego czy gnostyckiego przekonania o tym, że dusza ludzka jest nieśmiertelnym i doskonałym elementem umieszczonym za karę w złym i grzesznym ciele. To byłaby niebezpieczna herezja, której wprawdzie chrześcijanie niekiedy ulegali, ale której nie da się wyprowadzić z nauczania Pisma Świętego.
Biblia, i to już w Starym Testamencie, nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że – jak to wskazuje Claude Tresmonant w znakomitym „Eseju o myśli hebrajskiej” - „hebrajskiego pojęcia duszy nie można interpretować w kategoriach dualizmu platońskiego. Hebrajski, nie znając dychotomii dusza-ciało, nie robi z duszy tej odcieleśnionej rzeczywistości, jaką jest ona dla nas właśnie dlatego, że przeciwstawiamy ją «ciału». W hebrajskim dusza to człowiek. Nie należy mówić, że człowiek ma duszę, ale że jest duszą. W podobny sposób z punktu widzenia biblijnego człowiek jest ciałem. (…) Hebrajski nie znając dychotomii dusza-ciało, nazywa tę dotykalną, fizyczną, wyrazistą i żyjącą rzeczywistość, jaką jest człowiek, duszą. Nie postrzegam «ciała», które jakoby zawiera «duszę»; postrzegam natomiast duszę żyjącą z całym bogactwem jej inteligibilności, którą rozszyfrowuję, w tym, co dotykalne, a co jest mi dane. Dusza jest dla mnie widzialna i dotykalna, gdyż jest na świecie, przyswoiła sobie elementy, którymi się karmiła, które wchłonęła, i które sprawiają, że jest ona ciałem. Istotą tego ciała, jakim jest człowiek, jego dusza. Gdy odbierze się duszę, nie pozostanie żadne «ciało». Nie pozostanie nic poza prochem świata” - wskazywał Tresmontant.
Co to oznacza dla naszych, świątecznych rozważań? W największym skrócie tyle, że człowiek, choć podlega śmierci, w swojej istocie pozostaje otwarty na wieczność. Jego dusza, którą wyraża w języku Pisma Świętego nadane mu imię, pozostaje nieśmiertelna, ale jej celem nie jest istnienie czysto duchowe, gdzieś w idealnych zaświatach, ale… „odtworzenie” całego człowieka, także w jego odnowionej cielesności, czyli zmartwychwstanie umarłych. W największym więc skrócie chrześcijanie wierzą nie tylko w to, że ich dusze są nieśmiertelne, i że będą one w jakimś duchowym stanie funkcjonować poza granicami śmierci, ale że naszym celem jest istnienie w swoim ludzkim duchowo-cielesnym stanie, także po drugiej stronie.
I to właśnie dlatego w Wyznaniu Wiary mówimy o „wskrzeszeniu umarłych”, a nie o życiu wiecznym duszy.