Z pewnym niepokojem przyjąłem pierwsze komentarze przedstawicieli rządu, ponieważ co prawda ci niczego płacić nie zamierzają, i słusznie, jednak głównym argumentem ma być fakt, że przecież zapowiedzieliśmy zakończenie działalności ID.
Tymczasem jest przecież wiadome i ministrom, i nam, że panu Larsowi Bay Larsenowi po prostu nic do naszego sądownictwa, tak, jak nic do niego TSUE, PE, KE czy RE, ponieważ nie jest to kwestia, w którą pozwoliliby im się wtrącać podpisane przez nas traktaty i dokumenty.
Nałożenie przez niedawnego ważnego urzędnika duńskiego rządu, a dziś jeszcze ważniejszego wiceprezesa unijnego trybunału drakońskiej kary na nasz kraj jest więc skokiem na kasę, ordynarnym i bezczelnym, a tylko wysokość rabowanej kwoty czyni go skokiem stulecia.
A przecież swoje powiedział w PE premier Morawiecki, swoje dodali wzburzeni górnicy z „Solidarności” wraz z Piotrem Dudą – i grochem o ścianę. Czy raczej, jak w przypadku związkowców, o policyjne zasieki, jakimi przywitał ich raj demokratycznej, a może tylko biurokratycznej, szczęśliwości.
Gdy byłem początkującym nastolatkiem, na każdym kroku spotykałem nastolatków trochę bardziej zaawansowanych wiekowo ode mnie i dwudziestolatków, chcących zabierać mi jakieś niewielkie lub całkiem spore kwoty. Takie to były czasy, niebezpieczny początek lat 90. Sam, jako naiwny jeszcze dzieciak, gotów byłem czasem dla świętego spokoju coś odpalić, ale bardziej doświadczony życiowo kolega tłumaczył mi, że gdy coś dam raz, będę musiał dawać zawsze, bo tak jest z tymi typami.
Z TSUE jest tak samo. Jeśli ustąpimy w którejś ze spraw, w których szajka ta nie ma żadnych wobec Polski kompetencji, za chwilę zaczną narzucać nam decyzje w kwestiach obyczajowych i personalnych. Jednoosobowo. Na koniec asystentka sędziego, która coś przeczyta w rzuconej na blat gazecie lub na monitorze włączonego komputera, jednoosobowo każe nam płacić dwa miliony euro, codziennie, dopóki nie przywrócimy na stanowiska Ewy Kopacz i Bronisława Komorowskiego.
A Szymon Hołownia czy inni politycy opozycji powiedzą zgodnie, że skoro naród zdecydował, że chce być w Unii, a 90 proc. życzy sobie tego nadal, to trudno, trzeba płacić i anulować kolejne wybory parlamentarne i prezydenckie.