Dzisiejszy dzień symbolizuje Węgrom 65. rocznicę wybuchu rewolucji węgierskiej w 1956 roku. Tysiące osób zgromadziło się przy Nadbrzeżu Politechniki Műegyetem rkp., skąd wyruszył Marsz Pokoju. W wydarzeniu biorą udział Klubowicze „Gazety Polskiej”. Na ulicach Budapesztu wyświetlany jest film. Jeden z uczestników Marszu wytłumaczył nam, jak należy go interpretować.
Dzisiaj Węgrzy świętują rocznicę powstania węgierskiego, które miało miejsce 23 października 1956 roku. Trwało ono do 10 listopada. Na ulicach Budapesztu wyświetlany jest krótki film, który ma na celu zilustrować sytuację w tym kraju jeszcze kilkanaście lat temu. Mowa o protestach w Budapeszcie z 2006 roku.
Reporter portalu Niezalezna.pl zapytał jednego z uczestników Marszu Pokoju o wydarzenia prezentowane na filmie.
"Na nakaz urzędników, milicjanci bez powodu bili ludzi. Były przypadki śmiertelne, gdzie ktoś szedł spokojnie i został zabity lub aresztowany. Mój kolega też prawie został zamordowany, ale przeżył."
- skomentował uczestnik.
"Oni mówili, że my byliśmy chuliganami, a my spokojnie tam staliśmy. To działo się w 2006 roku, to był najbardziej radykalny ze strony rządzących protest."
- dodał.
"Wymyślili tak, że za pomocą koni i szabli zaczną atakować ludzi stojących na placu. Biegli w naszym kierunku, my nie wiedzieliśmy o co chodzi."
- opowiadał.
Rozmówca naszego reportera przytoczył także wydarzenie z września 2006 roku, które było głównym powodem zapoczątkowania protestów w Budapeszcie. 17 września 2006 roku węgierskie radio publiczne wygłosiło na antenie fragmenty nagrań, w których można usłyszeć jak urzędujący wówczas premier Węgier Ferenc Gyurcsány w dość wulgarny sposób przyznaje się, że jego rząd kłamał przez dwa lata, tylko po to, aby wygrać wybory i zdobyć władzę w kraju. 25-minutowe nagranie pochodziło z 26 maja 2006 roku, kiedy to odbyło się zamknięte spotkanie posłów Węgierskiej Partii Socjalistycznej, miesiąc po wygranej przez nią wyborach parlamentarnych.
Tak brzmiał najbardziej szokujący fragment audycji, o którym wspomniał uczestnik Marszu Pokoju:
"Kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem”, „I wówczas, zresztą, nic nie robiliśmy w ciągu czterech lat. Nic. Nie możecie mi podać ani jednego poważnego środka rządowego, z którego moglibyśmy być dumni, poza tym, że na końcu odzyskaliśmy władzę z gówna. Nic. Kiedy trzeba będzie rozliczyć się z krajem, powiedzą co robiliśmy w ciągu czterech lat, co mówimy?”
"Od tamtej pory, wszyscy byli zdenerwowani i zaczęliśmy gromadzić się pod Parlamentem. Wszystko było na spokojnie, milicjanci nie mieli karabinów ani żadnej broni. W pewnym momencie rozpętał się pożar, milicja miała bronić budynku, wewnątrz którego byli ludzie. Podczas tych wszystkich sytuacji milicjanci nie byli oznakowani, nie wiadomo było, kto to za to wszystko odpowiadał."
- dodał nasz rozmówca.
Film, który jest prezentowany na ulicach Budapesztu znajduje się poniżej: