PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

"Masa" zeznawał co wie ws. Ziętary

Sprawa Ziętary jest bulwersująca teraz, jak się na nią patrzy z perspektywy czasu. Natomiast w latach 90. ludzie ginęli na ulicach i zabicie dziennikarza, to nie było nic specjalnego – mówił w sądzie Jarosław S. ps. "Masa".

pixabay.com

Były członek mafii pruszkowskiej zeznawał w środę w procesie Mirosława R., ps. Ryba, i Dariusza L., ps. Lala, oskarżonych o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary.

Według ustaleń prokuratury oskarżeni, podając się za funkcjonariuszy policji, podstępnie doprowadzili do wejścia Ziętary do samochodu przypominającego radiowóz policyjny. Następnie przekazali go osobom, które dokonały jego zabójstwa, zniszczenia zwłok i ukrycia szczątków. Oskarżeni nie przyznają się do winy. W toku postępowania śledczy ustalili, że oskarżeni działali wspólnie z inną, nieżyjącą już osobą. Mirosław R. i Dariusz L., byli w pierwszej połowie lat 90. pracownikami poznańskiego holdingu Elektromis, którego działalnością interesował się Ziętara.

W środę przed Sądem Okręgowym w Poznaniu zeznania – za pośrednictwem wideokonferencji - składał Jarosław S. ps. Masa. Były gangster złożył wniosek o utajnienie jego zeznań, sąd jednak nie uwzględnił jego prośby, tłumacząc, że nie posiada on statusu świadka koronnego w tej konkretnej sprawie. "Masa" kilkanaście lat temu rozpoczął współpracę z prokuraturą. Dzięki jego zeznaniom zatrzymano członków zarządu gangu Pruszkowa, a sąd nadał mu status świadka koronnego.

W środę w sądzie "Masa" mówił m.in. o współpracy byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgadza się na podawanie nazwiska) – oskarżonego o podżeganie do zabójstwa Ziętary – z twórcą Elektromisu Mariuszem Ś. "Masa" zaznaczył, że przez wiele lat znał osobiście Gawronika, a znajomość z nim zacieśnił w 1998 roku, kiedy – jak tłumaczył – "wspólnie chcieliśmy otworzyć firmę handlująca papierosami bez akcyzy dla Niemców. Doszło do realizacji tego przedsięwzięcia i wspólnie z Gawronikiem założyłem firmę".

W poprzednich zeznaniach, przytoczonych w środę przez sąd, "Masa" wskazał, że na początku lat 90. Gawronik, miał sieć kantorów, które "obstawiali gangsterzy".

"Ja w ramach swojej działalności przestępczej często jeździłem do Poznania robić różne interesy z wierchuszką gangsterską w tym mieście, dlatego poznałem Gawronika, gdyż większość gangsterów z Poznania z nim współpracowała i była na jego usługach. Wśród tych gangsterów też były osoby rosyjskojęzyczne, ale ja ich osobiście nie znałem"

- mówił.

"Potwierdzam, że Gawronik w tamtym czasie zajmował się głównie tzw. szarą strefą. Jeszcze przed otwarciem kantorów, Gawronik wspólnie z Mariuszem Ś. i Wiesławem P. zajmowali się przemytem spirytusu na bardzo dużą skalę z Niemiec, a ściślej z Hamburga do Polski. Oni ten spirytus wwozili bez żadnej kontroli do kraju, gdyż mieli swoje bramki, czyli miejsca z opłaconymi celnikami, którzy na to zezwalali" – dodał.

"Masa" zaznaczył, że dowiedział się o tym przy okazji wielu prywatnych spotkań, do jakich dochodziło w jego domu. "Uczestniczył w nich Gawronik i on sam wielokrotnie opowiadał o przestępstwach, które wspólnie robił z Mariuszem Ś., Wiesławem P. i innymi gangsterami. Mówił to, aby się uwiarygodnić w naszych oczach, a tym samym wzmocnić swój wizerunek przed nami, jako czołowymi gangsterami w kraju. Wiem i wielokrotnie widziałem, jak wspólnie przebywali ze sobą Gawronik, z Mariuszem Ś. i Wiesławem P." – wskazał.

"Ja podczas jednej z wielu libacji w moim domu skarżyłem się na dziennikarzy, że interesują się moimi biznesami i mam z nimi kłopoty. Na to, pamiętam, że Gawronik powiedział, że +jest specjalistą od uciszania prasy+. Dokładnie to pamiętam, gdyż powiedział to takim tonem, jakby był w tej dziedzinie autorytetem i mentorem gangsterskim. Tego tematu jednak nie rozwijaliśmy, gdyż nie było takiego zapotrzebowania z mojej strony. Już wtedy uważałem, że nie można przekraczać pewnej granicy i nie należy robić krzywdy przedstawicielom prasy. Przy tej okazji mówił mi o jakimś kapitanie, lub majorze WSI, który był od mokrej roboty. Dodał, że jeżeli mam potrzebę uciszania kogoś bez szumu, to żebym tylko dał mu, czyli Gawronikowi, znać" – zaznaczył.

"Masa" podtrzymał w sądzie te zeznania i podkreślił, że "wszyscy praktycznie w świecie przestępczym wiedzieli, że Gawronik współpracuje ściśle z Mariuszem Ś. i Wiesławem P. oraz innymi pseudobiznesmenami z poznańskiej szarej strefy".

Dodał, że "kontakt z nami, czyli grupą Pruszkowską, na początku lat 90. zapewniał im bezpieczne przewożenie transportów przemycanego spirytusu. Gdyby z nami w tym zakresie się nie dogadali, to napadalibyśmy również na ich transporty".

"Masa" powiedział w sądzie, że nie ma wiedzy o tym, kto porwał i zabił Ziętarę, ale podkreślił, że "Gawronik nie przepadał za dziennikarzami. Jeżeli się formułuje takie zdanie, że +jest się specjalistą od uciszania dziennikarzy+, to wnioski się same nasuwają".

Dodał, że "ta sprawa jest bulwersująca teraz, jak się na nią patrzy z perspektywy czasu, natomiast w latach 90. ludzie ginęli na ulicach i zabicie dziennikarza w tamtych czasach, naprawdę niebezpiecznych czasach, to nie było nic specjalnego, więc taka wiedza wpadała jednym uchem, wypadała drugim".

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

gb