Dalszy ciąg afery zegarkowej ministra transportu. „Wprost” pisze, że Sławomir Nowak złamał prawo nie umieszczając swoich drogich zegarków w oświadczeniu majątkowym. Tymczasem minister kochający luksus zajmuje się... szukaniem w pociągu pluszowego lwa.
Wszystko zaczęło się od maila, którego przeczytał na antenie TVN24 Jarosław Kuźniar. O pomoc prosiła babcia, której wnuczka zgubiła w pociągu ukochaną przytulankę z głową lwa. Na reakcję Nowaka nie trzeba było długo czekać.
Na twitterze minister napisał, że osobiście interweniował już w tej sprawie i kolejarze przeszukują pociąg w poszukiwaniu maskotki. Po kilku godzinach Sławomir Nowak poinformował, że przytulanka się odnalazła.
Sławomir Nowak powinien raczej dzwonić do swojego adwokata Romana Giertycha. Po pierwszym artykule „Wprost” o powiązaniach z biznesmenami Nowak postanowił pozwać tygodnik. Reprezentować go będzie właśnie Giertych.
Tygodnik kontynuuje podjęty dwa tygodnie temu temat kosztownych zegarków ministra Nowaka.
Jak ujawnili dziennikarze minister nosi ich kilka, przy czym droższe modele, widoczne na jego przegubie warte są ponad 30 tys. zł. Jak twierdzi sam Nowak - zegarki te wymieniał z Piotrem Wawrzynowiczem, wpływową postacią z grupy biznesowej Zygmunta Solorza. „Wprost” policzył, że na zdjęciach z ostatnich dwóch lat na jego ręce można zobaczyć 6 różnych modeli. Po publikacji Nowak odbył rozmowę z premierem Tuskiem.
Po czym szef rządu powiedział, że tłumaczenia Nowaka są dla niego przekonujące. I na tym sprawa się skończyła.
Źródło: TVN24,niezalezna.pl
pk