W mediach tradycyjnych i sieciach społecznościowych pojawiają się doniesienia, że uciekając z Afganistanu Amerykanie zostawili w tym kraju swoje psy. Temat ten poruszył wielu, szczególnie z powodu zdjęć transporterów ze zwierzętami na lotnisku w Kabulu. Pentagon oświadczył, że wojsko nie zastawiało żadnych klatek z psami. Z kolei jedna z organizacji amerykańskich weteranów twierdzi, że się nimi opiekuje i ma próbować je wyciągnąć z kraju. Jednak coraz częściej pojawiają się wątpliwości co do uczciwości działaczy.
Psy służą oficjalnie w amerykańskich siłach zbrojnych od 1942 roku, chociaż szeroko wykorzystywano je już wcześniej. Pomagają żołnierzom w patrolach, wartach czy poszukiwaniu zbiegów. Ich rola była szczególnie istotna w Afganistanie, gdyż islamiści i talibowie szeroko stosowali tam improwizowane ładunki wybuchowe a część psów jest wyszkolona do ich wykrywania. Wielu amerykańskich żołnierzy zawdzięcza tym zwierzakom życie a z ich wspomnień wynika, że często traktowali swoje psy jak członków oddziału, niejednokrotnie ryzykując własne życie aby je uratować.
W internecie zaczęły pojawiać się doniesienia, że podczas panicznej ucieczki z Afganistanu Amerykanie zostawili na pastwę talibów nie tylko swoich obywateli i ogromne ilości uzbrojenia, ale także tuziny psów. Wynika z nich, że chodzi o tzw. psy robocze (WD). W przeciwieństwie do Wojskowych Psów Roboczych (MWD) w większości należały one do prywatnych firm współpracujących z amerykańskim rządem a nie do samych sił zbrojnych. Na zdjęciach które trafiły do mediów społecznościowych widać zwierzęta zamknięte w ustawionych rzędami transporterach. Na jednym z nich sfotografowano je na tle uszkodzonego śmigłowca Blackhawk w barwach sił rządowych Afganistanu.
And finally the petty cruelty and venal heartlessness of this wretched administration captured in one terrible photo.
— James Woods (@RealJamesWoods) August 31, 2021
Our helpless service dogs, caged and abandoned at the Kabul airport, left to starve to death.
I loathe Joe Biden. pic.twitter.com/M9yRHIorjI
Na razie brak jakichkolwiek oficjalnych szczegółów. Nie wiadomo ile zwierząt zostało, do jakich firm należały i dlaczego je opuszczono. Do sytuacji odniósł się rzecznik Pentagonu John Kirby stwierdzając, że "amerykańscy wojskowi nie zostawili żadnych klatek z psami na lotnisku w Kabulu". Dodał, że te, o których mowa, są pod opieką działaczy organizacji ratującej zwierzęta - Kabul Small Animal Rescue.
To correct erroneous reports, the U.S. Military did not leave any dogs in cages at Hamid Karzai International Airport, including the reported military working dogs. Photos circulating online were animals under the care of the Kabul Small Animal Rescue, not dogs under our care.
— John Kirby (@PentagonPresSec) August 31, 2021
Pod tym wpisem jednak pojawiło się wiele krytycznych komentarzy.
Z kolei plotkarski portal TMZ poinformował, że źródłem tych zdjęć jest amerykańska organizacja pozarządowa Veteran Sheepdogs of America (VSA). Jej przewodniczący Joshua Hosler, który sam jest weteranem z Iraku i Afganistanu, poinformował media, że zdjęcia przedstawiają zwierzęta, które trafiły w ręce ich organizacji w Afganistanie. Dodał, że łącznie jest ich 51 i znajdują się pod ich opieką. Hosler dodał, że to tylko ułamek wszystkich zwierząt zostawionych w Afganistanie przez Amerykanów.
Na swoim Twitterze organizacja poinformowała, że psy są bezpieczne w swoich transporterach a jej członkowie pracują nad tym, żeby zdobyć fundusze na ich wyciągnięcie z Afganistanu. Twierdzą, że potrzebują 1,67 miliona dolarów, które posłużą im do wyczarterowania Boeninga 737. Mieli już zebrać potrzebną kwotę, ale jedna z organizacji się wycofała i zabrakło im pół miliona dolarów. Według ich Twittera zdanie zmieniła fundacja wpływowego prawicowego dziennikarza Glenna Becka, która wcześniej obiecała im 600 tys. On sam tego nie skomentował.
Równocześnie swoją pomoc obiecała Humane Society, jedna z najstarszych i największych organizacji broniących praw zwierząt w USA. Jej prezes Robin Ganzert w ostrym oświadczeniu stwierdził, że te psy zostały zostawione aby być „torturowane i zabite przez naszych wrogów”.
„Te odważne psy wykonują tę samą niebezpieczną, ratującą życie pracę co nasze wojskowe psy robocze, i zasługują na zdecydowanie lepszy los niż ten na który zostały skazane. Obrzydza nas siedzenie bezczynnie i patrzenie jak te odważne psy, które chwalebnie służyły naszemu państwu, zostaną zabite lub gorzej”
- napisali.
Równocześnie pojawiły się duże wątpliwości co do tego czy cała sprawa nie jest przekrętem. Wiele osób zwróciło uwagę na nieścisłości, takie jak notoryczne mylenie WD z MWD czy to, że działacze twierdzą, że lotnisko w Kabulu jest w tureckich rękach. Krytycy zauważają również, że pomimo licznych próśb organizacja nie chce opublikować kolejnych zdjęć zwierząt którymi rzekomo się opiekują.
Była dziennikarka i pisarz Charlotte Anne Laws, która działa także jako prozwierzęca działaczka, napisała na swoim Twitterze, że to oszustwo. Poinformowała, że dziennikarka Greta Van Sustern rozmawiała z Charlotte Maxwell Jones, szefową działającego w Kabulu schroniska i kliniki weterynaryjnej KSAR, która rzekomo miała im przekazać te psy pod opiekę. Van Sustern miała ustalić, że nic takiego nie miało miejsca i VSA nie dostała od nich żadnych psów. Z drugiej strony znani influencerzy-weterani Jonathan T Gilliam i Tommy Amenta zarzekają się, że VSA mówi prawdę.
Folks this is a scam. Greta Van Susteren spoke to Charlotte this morning & confirmed it. @VetSheepdogsUS does NOT have any dogs. Govt dumped all working dogs. Horrible that this group would cheat people out of money off the backs of the poor animals! Disgusting! I have no words!
— Charlotte Laws (@CharlotteLaws) August 31, 2021
Na razie trudno jednoznacznie stwierdzić czy w Kabulu faktycznie znajdują się psy wymagające ratunku czy też jest to sposób na wyciągnięcie pieniędzy od naiwnych. Do tematu wrócimy.