Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Ewakuacja z Afganistanu. Administracja Bidena chce mobilizować cywilne linie lotnicze

Nadal trwa ewakuacja z opanowanego przez Talibów Afganistanu obywateli USA i afgańskich sojuszników sił Koalicji. Dziennik „New York Times” ujawnił, że administracja prezydenta Joe Bidena rozważa powołanie do służby cywilnych samolotów należących do linii lotniczych aby przyspieszyć jej tempo.

blende12 / CC0

Wśród fali krytyki jaka spadła na Joe Bidena w związku z sytuacją w Afganistanie najczęściej powtarza się zarzut, że niewystarczająco szybko rozpoczął ewakuację Amerykanów i ich sojuszników kiedy ofensywa Talibów uległa przyspieszeniu. Doprowadziło to do chaotycznych scen na lotnisku międzynarodowym w Kabulu, które wstrząsnęły światem, oraz do sytuacji w której wiele osób zagrożonych zemstą Talibów nie jest w stanie dostać się na lotnisko.

Obecnie w ewakuacji bierze udział 150 samolotów transportowych należących do amerykańskich sił powietrznych USAF. Według sobotniego oświadczenia Pentagonu na ich pokładach od końca lipca ewakuowano z Afganistanu już 22 tysiące osób, z czego aż 17 tysięcy wyleciało w zeszłym tygodniu. W kraju nadal zostały jednak dziesiątki tysięcy Amerykanów i Afgańczyków, którzy współpracowali z siłami Koalicji i teraz są zagrożeni zemstą Talibów. Z każdą godziną ich szanse na ucieczkę maleją.

Dziennik „NYT” ujawnił, że administracja Bidena planuje w związku z tym uaktywnienie Cywilnej Rezerwy Floty Powietrznej (CRAF). CRAF składa się z samolotów należących do cywilnych linii lotniczych, które mogą być razem z załogami zmobilizowane do służby kiedy potrzeby transportowe przekraczają możliwości sił powietrznych.

CRAF została powołana do życia w 1952 roku po doświadczeniach z blokady Berlina Zachodniego przez Sowietów. W 1948 roku w jednej z największych operacji logistycznych w historii amerykańskie siły powietrzne były zmuszone do transportowania jedzenia, leków, paliwa etc. mostem powietrznym do odciętego od świata miasta. W trakcie tej operacji ogromna ilość towarów które trzeba było do niego przerzucić sprawiła, że siły powietrzne musiały zarekwirować cywilne samoloty należące do linii lotniczych. Operacja okazała się sukcesem i komuniści wycofali się z blokady zanim dali radę zagłodzić miasto, ale w związku z panującym w jej trakcie chaosem utworzono CRAF, który miał sprawić, żeby w razie powtórki takiej potrzeby wszystko odbywało się w odpowiednio zorganizowany sposób.

Udział amerykańskich linii lotniczych w CRAF jest dobrowolny i każda z nich sama deklaruje ile samolotów i załóg jest gotowa zmobilizować, ale musi to być minimum 30 proc. samolotów pasażerskich spełniających wymagania programu i 15 proc. samolotów transportowych, z czterema przeszkolonymi załogami na każdy samolot. Aby ich do tego zachęcić linie lotnicze, które przystąpią do CRAF, mogą liczyć na dobrze płatne kontrakty transportowe od wojska w czasie, kiedy nie trwa mobilizacja. Według strony sił powietrznych w połowie 2014 roku do CRAF zgłoszono 553 samoloty należące do 24 przewoźników, z czego 391 należy do sekcji odpowiedzialnej za transport międzynarodowy dalekiego zasięgu.

Według informacji dziennika „Wall Street Journal” siły powietrzne rozważają powołanie 20 cywilnych samolotów należących do pięciu linii lotniczych do pomocy z ewakuacją. Te samoloty nie są oczywiście wyposażone w np. wyrzutnie flar i pasków metalowej folii, tzw. chaff, które służą do obrony przed pociskami przeciwlotniczymi, więc siłą rzeczy nie wlecą w przestrzeń powietrzną Afganistanu. Zamiast tego będą w razie mobilizacji podejmować ewakuowanych z najbliższych bezpiecznych lotnisk – np. w Katarze, Bahrajnie czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich – gdzie wcześniej przywiezie ich wojsko. Warto dodać, że taką strategię stosuje Polska, która odstawia ewakuowanych wojskowymi samolotami do Uzbekistanu, skąd następnie lecą dalej samolotami PLL Lot.

Na razie nie wiadomo kiedy i czy w ogóle CRAF zostanie uaktywniona. Do jej mobilizacji konieczna będzie zgoda sekretarza obrony Lloyda Austina, a ten jeszcze jej nie wydał. Portal The Hill skontaktował się w tej sprawie z Departamentem Stanu, ale ten odesłał ich do Białego Domu, który nie odpowiedział na ich pytania. Jak na razie nie odpowiedział na nie także Departament Obrony. Jedynie rzecznik prasowy Amerykańskiego Dowództwa Transportowego przyznał dziennikarzom „NYT”, że już w piątek linie lotnicze zostały ostrzeżone, ze ich samoloty mogą być potrzebne.

Większym problemem jest jednak bezpieczne dotarcie na lotnisko przez osoby, które chcą się ewakuować. Od wielu dni prowadzące na nie drogi są bowiem pod kontrolą Talibów, którzy zatrzymują uciekających Afgańczyków w poszukiwaniu „kolaborantów”. Coraz częściej pojawiają się doniesienia, że zatrzymują również obywateli USA. Zagrożenie jest tak duże, że działająca z terenu lotniska ambasada USA ostrzegła niedawno uciekających Amerykanów, żeby nie próbowali dostać się na lotnisko na własną rękę i zamiast tego czekali na instrukcje. Administracja Bidena mimo licznych nalegań odmawia jak na razie wysłania wojsk poza teren lotniska celem zabezpieczenia dróg ewakuacyjnych.

Pojawiły się również doniesienia, że ewakuującym się osobom zagrażają także terroryści z Państwa Islamskiego. Pracownicy Departamentu Obrony powiedzieli telewizji CNN, że w związku z tym zagrożeniem wojsko szuka alternatywnych dróg na lotnisko. Amerykanie mają również bać się, że ISIS przypuści szturm na lotnisko w Kabulu, będące jedyną drogą ucieczki z Afganistanu. Jeden z wysoko postawionych dyplomatów w Kabulu powiedział CNN, że groźba takiego scenariusza jest realna, ale zagrożenie nie jest natychmiastowe.

 



Źródło: niezalezna.pl, The Hill, CNN, NYT

Wiktor Młynarz