Upadek wielkich imperiów często wiązał się z wędrówkami ludów, czyli tym, co dziś nazywamy migracją. I dzisiaj kultura obca, często wroga chrześcijańskiej, szturmuje bramy postchrześcijańskiej Europy i zdominowanej przez lewicę, przynajmniej we władzach, Ameryki.
Skutki tego mogą być opłakane, choć USA są na tyle silnym państwem, że zapewne przeżyją błędy swoich przywódców. Co innego za to wali się z hukiem. Wali się – o czym mówię od pewnego czasu – liberalno-lewicowy pomysł na demokrację. Ten system, który od lat próbuje nam się narzucać pod hasłem „demokracji liberalnej”, tak naprawdę nie ma z nią nic wspólnego. To próba ograniczenia wolności i narzucenia wraz z ustrojem demokratycznym jednego wzorca kulturowego. Ludzie tego nie chcą. Kraje islamskie go odrzuciły. Równocześnie forsowanie tego modelu bardzo osłabiło kraje kręgu kultury chrześcijańskiej, którym zabrano podstawową motywację do obrony. Ze złamanym kręgosłupem Zachód staje się bezradny wobec zalewu islamu, siły Chin i agresywnej polityki Rosji. Nasza cywilizacja, jeśli chce przetrwać, musi wrócić do swoich korzeni i wraz z demokracją bronić najbardziej podstawowych wartości, a przycinanie ludzi do jednego wzorca musi się skończyć.