Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Biznesy z Rosjanami

Stawką w toczącej się grze o Zakłady Azotowe w Tarnowie-Mościcach jest przyszłość polskiego przemysłu chemicznego. Podstawowym zagrożeniem, jakie ujawnia obecna sytuacja, jest dla tej branży ekspansja firm rosyjskich.

Stawką w toczącej się grze o Zakłady Azotowe w Tarnowie-Mościcach jest przyszłość polskiego przemysłu chemicznego. Podstawowym zagrożeniem, jakie ujawnia obecna sytuacja, jest dla tej branży ekspansja firm rosyjskich.

Spółka Norica z grupy Acron rosyjskiego oligarchy Wiaczesława Kantora w czerwcu 2012 r. złożyła wezwanie na zakup 66 proc. akcji jednego z największych polskich producentów nawozów - Zakładów Azotowych Tarnów-Mościce (od 23 kwietnia br. - Grupa Azoty SA). Na początku kwietnia br. wiceminister skarbu Rafał Baniak, przedstawiając w Senacie informację o prywatyzacji i konsolidacji przemysłu chemicznego w Polsce, poinformował m.in., że na skutek tego wezwania ministerstwo przyspieszyło działania konsolidacyjne sektora przemysłu chemicznego, by zapobiec jego wrogiemu przejęciu. W ostatni weekend media podały zaś informację o zaangażowaniu Aleksandra Kwaśniewskiego w lobbing na rzecz inwestycji Acronu w Azoty Tarnów. Fakty te skłaniają do bliższego przyjrzenia się naturze biznesowego zaangażowania podmiotów rosyjskich w naszym kraju i w regionie.

Gra o ciężką chemię

Wiele już napisano o konieczności dywersyfikacji dostaw surowców energetycznych do Polski, nadmiernie uzależnionej w tym względzie od Rosji. Tymczasem sprawa nie jest aż tak prosta. Lwia część energii wykorzystywanej w naszym kraju produkowana jest z węgla. Rosyjskie surowce energetyczne mają zaś kluczowe znaczenie jedynie w wybranych, za to ważnych branżach polskiego przemysłu. Wśród nich na czoło wysuwa się chemia ciężka. Uzależnienie Polski od rosyjskich dostaw gazu i ropy naftowej, które są nie tylko nośnikami energii, ale też surowcami wyjściowymi do produkcji wielu substancji chemicznych, wykracza więc poza wąsko rozumiane zagadnienia energetyczne.

W lipcu 2002 r. Azoty Tarnów zostały zmuszone do zamknięcia wydziału produkcji PCW. Był to skutek przejęcia przez Łukoil ukraińskich zakładów petrochemicznych Oriana w Kałuszu, które dostarczały do Tarnowa niezbędny do produkcji PCW chlorek winylu. Opanowanie zakładów przez Rosjan załamało regularność dostaw, a po wygaśnięciu zobowiązań wynikających z umów z Ukraińcami, przemianowana na Lukor i kierowana przez Łukoil Oriana znacznie podniosła ceny surowca. Zagrożony bankructwem zakład w Tarnowie zaproponował Łukoilowi zakup części swoich akcji. W tym kontekście znamienne jest zainteresowanie Łukoilu polskim sektorem chemii ciężkiej i produkcji nawozów sztucznych, wyrażane w 2002 r. przez jego przedstawicieli na marginesie rozmów z ministrem Wiesławem Kaczmarkiem na temat zakupu akcji Rafinerii Gdańskiej. Łukoil nie zdołał wówczas wykorzystać swojej szansy, ale były to czasy, gdy Władimir Putin dopiero konsolidował rosyjską branżę energetyczną (jeszcze istniał Jukos Chodorkowskiego) i przywracał kontrolę państwa nad jej poczynaniami. Mechanizm przejęcia został jednak wyraźnie zarysowany.

Obecną akcję Wiaczesława Kantora można uznać za drugie podejście Rosjan do operacji przejęcia tego kluczowego dla polskiego przemysłu azotowego zakładu. Mógłby on stać się instrumentem zniszczenia branży chemii ciężkiej w Polsce albo posłużyć do utrzymania polskiego rynku zbytu gazu w rękach rosyjskich. Gaz ziemny jest bowiem jednym z komponentów potrzebnych w procesie produkcji nawozów sztucznych. Rosjanie jako właściciele przejętej firmy sprowadzaliby go na jej potrzeby po znacznie niższych cenach niż polscy producenci. Dałoby im to przewagę konkurencyjną, umożliwiającą wyparcie z rynku pozostałych polskich firm.

Lista zagrożonych

Obok Azotów Tarnów na liście kluczowych firm polskich tej branży znajdują się też zakłady chemii ciężkiej w Puławach, Kędzierzynie-Koźlu i Policach. Pozbawianie ich surowców (jak w scenariuszu z 2002 r.) czy wystawianie na konkurencję z firmą korzystającą z dotowanej rosyjskiej energii (obecna próba) wiedzie do przejęcia ich przez koncerny rosyjskie. To zaś mogłoby prowadzić do likwidacji znacznej części polskiego przemysłu chemicznego i oddania rynku, np. nawozów sztucznych, w ręce rosyjskich i niemieckich producentów.

„Bułgarski przykład”

Na Bałkanach w rosyjskiej polityce gazowej i naftowej kluczową rolę odgrywała Bułgaria, przez której terytorium, zgodnie z porozumieniem z 2007 r. (w marcu br. wypowiedzianym przez Sofię), miała prowadzić trasa wiodącego do Grecji ropociągu Noworosyjsk-Burgas-Aleksandroupolis. W 1997 r. wygasł jednak dziesięcioletni kontrakt z Gazpromem, na podstawie którego Bułgaria otrzymywała gaz po niższych cenach. Nowa umowa z kwietnia 1998 r. nie zakładała już traktowania Sofii w uprzywilejowany sposób. Bułgaria nie była jednak w stanie spłacać swojego zadłużenia. Gazprom podczas kolejnych kryzysów płatniczych składał więc oferty umorzenia części długu w zamian za udziały w bułgarskich spółkach petrochemicznych. Doprowadziło to stopniowo do sytuacji daleko idącego uzależnienia ich od Rosji.

W 1996 r. został zamordowany Andriej Łukjanow, sprzeciwiający się przejęciu przez Gazprom bułgarskiego Topenergy - głównego krajowego dystrybutora gazu. (W 1999 r. podobny los spotkał jego słowackiego odpowiednika - Jana Duckiego). W 1998 r. Gazprom przejął od Bulgargazu udziały w Topenergy, stając się jej wyłącznym właścicielem. Zdobywszy w ten sposób absolutną kontrolę nad spółką, Rosjanie natychmiast doprowadzili do konfliktu między Topenergy a Bulgargazem, skutkującego wstrzymaniem dostaw do pięciu bułgarskich miast, pozostających poza siecią dystrybucyjną Gazpromu.

W 1999 r. Łukoil zakupił połowę udziałów bułgarskiej spółki naftowej Neftokhim i należącej do niej rafinerii w Burgas. Prowadzona przez rosyjskie konsorcjum polityka doprowadziła w styczniu 2002 r. do wystąpienia zagranicznych funduszy inwestycyjnych, posiadających 18 proc. akcji Neftokhimu, z oskarżeniem pod adresem Łukoilu o łamanie ich praw i wyprowadzanie pieniędzy do spółek zależnych za granicę. Rosjanie importowali rosyjską ropę do Bułgarii po zawyżonych cenach, ale wyprodukowane z nich paliwa, opanowana przez nich bułgarska rafineria sprzedawała taniej, niżby to było możliwe. W efekcie rosyjscy udziałowcy osiągali zysk w Rosji, zaś mniejszościowi akcjonariusze bułgarskiej rafinerii notowali straty. Według skarżących proceder ten obniżył przychody Neftokimu w 2001 r. aż o 31 proc. Skarb państwa bułgarskiego tracił zaś podatki.

Mechanizm ekspansji

Najpierw rosyjskie specsłużby tworzą grupy i kanały lobbystyczne. Potem z poparciem dyplomatycznym Federacji Rosyjskiej przedstawiany jest biznesplan z udziałem miejscowych przedsiębiorców. Osłona polityczna i medialna inwestycji zapewniana jest przez przychylnych polityków lokalnych i media. Ową przychylność uzyskuje się w drodze szantażu lub korupcji organizowanej przez spółki pośredniczki, wpłacające stosowne kwoty na fundusze wyborcze danych partii, ośrodków opiniotwórczych (np. stypendia Gazpromu dla doktorantów Uniwersytetu Warszawskiego), na prywatne konta polityków lub też poprzez korzystne oferty zatrudnienia dla nich po zakończeniu kariery. Najdrastyczniej procederem tym dotknięte są dawne kraje satelickie ZSRS, gdzie zależności interpersonalne, haki na polityków, kontakty w niezdekomunizowanych specsłużbach i związki z dawną - dziś uwłaszczoną - nomenklaturą pomagają promować interesy Moskwy. Jednak afery, jakie przy okazji rosyjskich inwestycji wybuchły w Turcji, gdzie budowa gazociągu Błękitny Potok zaowocowała skandalem korupcyjnym w rządzie tureckim i postawieniem zarzutów 15 wysokim urzędnikom, w tym ministrowi energetyki, czy w Niemczech (afera z zatrudnieniem Gerharda Schrödera w Gazpromie), przekonują, że żadne państwo nie jest w tym względzie całkowicie bezpieczne.
 
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Przemysław Żurawski vel Grajewski