Od kiedy Alexis de Tocqueville napisał „O demokracji w Ameryce”, często porównujemy zjawiska, które dzieją się za oceanem, z tym, co dzieje się u nas. Słusznie Departament Stanu nawołuje, by wartości w państwach NATO były takie same. Problem w tym, że Amerykanie nie zauważyli, iż prawa obecnie w Polsce wprowadzane, chodzi o ustawę medialną, obowiązują w znacznej części krajów NATO.
Polska dostosowuje się do prawodawstwa europejskiego, a połowa krajów europejskich należy do NATO, którego istotą jest równość członków. Nie można Polsce powiedzieć, że ma inne, gorsze prawa niż pozostali członkowie, jednocześnie twierdząc, że NATO powstało, by chronić wspólne prawa. To nie do pogodzenia i logicznie, i moralnie. Narusza także podstawy funkcjonowania Paktu. Życzymy Amerykanom, żeby wybrnęli z problemów z wolnością słowa, jakie pojawiły się u nich podczas ostatnich wyborów, ale nie ingerujemy w to, jak te wybory się odbywały, wierząc w siłę Ameryki. Tak samo Amerykanie powinni życzyć nam, byśmy potrafili zabezpieczyć się przed ingerencją obcych kapitałów w wolność słowa w Polsce. A to, że ktoś narzuci nam swój światopogląd, bo ma więcej pieniędzy niż polskie media, to nie jest wolność. To dyktatura.