Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Wielkanocna promocja okultyzmu

Książka Ebena Alexandra „Dowód” traktowana jest przez wiele osób jako argument na rzecz tezy o istnieniu Boga.

Flickr
Flickr
Książka Ebena Alexandra „Dowód” traktowana jest przez wiele osób jako argument na rzecz tezy o istnieniu Boga. Chrześcijanie nie potrzebują tego typu dowodów, tym bardziej że opisane tu tak zwane doświadczenia bliskie śmierci są swego rodzaju duchową mistyfikacją, a praktyki zachwalane przez autora omawianej książki prowadzą do zdemonizowania - pisze Robert Tekieli w "Gazecie Polskiej Codziennie".

Doktor Eben Alexander, neurochirurg z USA, wykładowca uniwersytetu Harwarda, cztery lata temu przez tydzień pozostawał w głębokiej śpiączce z minimalnymi szansami na wyleczenie. Przeżył tzw. śmierć kliniczną. Do tego momentu był ateistą, materialistą. Uważał, że nie ma życia po śmierci. Zmienił zdanie, gdy wyszedł ze śpiączki. Dziś jego książka „Dowód” rozpala w USA dyskusję o istnieniu Boga.

Może to dziwić, albowiem Alexander nie mówi absolutnie nic, czego wcześniej nie powiedziałby choćby Raymond Moody, autor „Życia po życiu”. A tezy Moody’ego zostały całkowicie podważone przez naukę. Właściwie jedynie perswazyjność niby-naukowego języka Alexandra jest tu nowością. Przecież opowieści typu: „znajdowałem się w krainie chmur, wielkich, puchatych, różowobiałych, wyraźnie odcinających się od ciemnogranatowego nieba…”, znane są każdemu badaczowi New Age. W wypadku książki Alexandra mamy do czynienia z klasycznym NDE, czyli z tak zwanymi „doświadczeniami bliskimi śmierci” (Near-Death Experience). Opowieści podobne do tych z książki „Dowód” znane są z dziesiątków tysięcy publikowanych w internecie świadectw i tysięcy książek spirytystów czy ezoteryków. Te same motywy powtarzają się od czasów Swedenborga, Rudolfa Steinera czy Madam Bławatski. "Takich historii pamiętam kilkadziesiąt. Ostatnio np. w Polsce modna była historia rażonej piorunem Glorii Polo. I są to błahostki" - komentuje Robert Tekieli.

Alexander wygłasza ubrane w język naukowy sformułowania światopoglądowe: „moja funkcjonująca niezależnie od mózgu świadomość uleciała do innego, większego wymiaru wszechświata”. A ich konkluzja, w której „śmierć nie jest końcem świadomości, lecz etapem niezmiernie długiej i szczęśliwej wędrówki”, to już czysty New Age, spirytyzm czystej wody. Niczym, poza szatą językową, nie różniący się od zapisów rozmów z wywoływania duchów.

Autor książki kieruje w posłowiu „przesłanie” do „duchowieństwa”. Zachęca do czytania podobnych świadectw, które mają prowadzić do „przebudzenia duchowego”. "To też czysty New Age. Nauka nie dysponuje narzędziami, którymi mogłaby badać sferę ducha. Nauka po prostu nie ma kompetencji w sprawach duchowych. Apele autora są zwodnicze, bo przestrzeń duchowa odwołuje się do wiary, a nauka do wiedzy. Natomiast wiara, że wiedza zbawia to gnostycyzm. Herezja. Błędna nauka sprzed prawie dwóch tysięcy lat. Ciągle wracająca w obrzeża chrześcijaństwa. Gnoza jest podglebiem setek – dosłownie setek! – ideologii okultystycznych, ezoterycznych i newage’owych. Zbliżoną do NDE strukturę mają opowieści OOBE (Out of Body Experience), wizje channelingowe, narracje związane z wiarą w UFO czy reinkarnacjonistyczne opowieści o poprzednich wcieleniach" - pisze o tezach Alexandra Robert Tekieli.

Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

wg,Robert Tekieli