Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Paweł Pliusnin i towarzysze. Tak rosyjscy kontrolerzy wprowadzali w błąd polską załogę

Choć fakty są jednoznaczne - smoleńska wieża lotów świadomie wprowadzała w błąd polską załogę - Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów nie uwzględnił wniosku o 30-dniowy areszt dla Pawła Pliusnina, jednego z kontrolerów lotów pełniących służbę 10 kwietnia 2010 r. na lotnisku w Smoleńsku. Sąd uznał, że materiał dowodowy nie jest wystarczający, by uprawdopodobnić popełnienie zarzucanego mu czynu. A przecież polski tupolew był od początku sprowadzany fałszywie oraz zmuszany do przyjęcia ostrzejszej ścieżki i szybszego schodzenia.

Funkcjonariusze rosyjskich służb mundurowych wymieniający żarówki w lampach świateł podejścia pasa startowego lotniska w Smoleńsku kilka godzin po katastrofie
Funkcjonariusze rosyjskich służb mundurowych wymieniający żarówki w lampach świateł podejścia pasa startowego lotniska w Smoleńsku kilka godzin po katastrofie
Serge Serebro, Vitebsk Popular News, CC BY-SA 3.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0>, via Wikimedia Commons

Np. o godzinie 10:38:43 (czasu lokalnego) jeden z kontrolerów podał informację, że Tu-154M jest na ścieżce 9 km od progu pasa, a w rzeczywistości samolot znajdował się na odległości 10,5 kilometra od progu drogi startowej.

Podana zaniżona odległość od początku pasa spowodowała, że załoga przyjęła większą prędkość zniżania, co doprowadziło do zmiany kąta ścieżki zniżania, która kończyła się kilometr przed drogą startową.

Rosjanie zachęcali też pilotów do lądowania komendą "pas wolny" i próbowali ich zmylić inaczej ustawionymi reflektorami.  

Specjaliści podkomisji smoleńskiej wyjaśnili też znaczenie komendy "posadka dopołnitielno" (lądowanie warunkowe). Oznacza ono: kiedy będziesz na wysokości decyzji lub najdalej w odległości 1 km od progu pasa, podamy ci komendę: "lądować zezwalam" lub "odejście na drugi krąg". Krótko mówiąc: Polacy spodziewali się, że na wysokości 100 m zostanie im podana komenda, co mają dalej robić, i że będą dalej precyzyjnie prowadzeni zgodnie z zasadami sztuki nawigatorskiej. Stało się jednak inaczej. Gdy Tu-154M znalazł się na wysokości 100 m, nawigatorzy milczeli i żaden z nich nie wydał wymaganej komendy odejścia na drugi krąg.

Kontrolerów obciąża także szereg innych działań, m.in.:

- nie poinformowano załogi Tu-154M o zmieniających się warunkach atmosferycznych
- zgoda na próbne podejście została udzielona przez nieuprawniona osobę (Nikołaja Krasnokuckiego)
- nie podano załodze Tu-154M sposobu zajścia do lądowania.

Jak wskazała rzecznik prasowa ds. karnych, rodzinnych i nieletnich Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Beata Adamczyk-Łabuda, lektura akt postępowania przygotowawczego "nie prowadzi do wniosku, że podejrzany w jakikolwiek sposób do tej pory utrudniał, albo będzie utrudniał w przyszłości przebieg niniejszego postępowania".

Tymczasem  Rosjanie nie przekazali polskim śledczym nagrania wideo pracy kontrolerów, które standardowo wykonywane jest przy każdym locie. Przyczyną braku zapisu było rzekomo "skręcenie przewodów pomiędzy kamerą a magnetowidem". Rosja unieważniła też pierwotne zeznania kontrolerów, przeprowadzone w kwietniu 2010 r., z powodu „nieprawidłowości w procedurze przesłuchania świadków”. Następnie przesłała polskiej prokuraturze nowe protokoły z przesłuchań, z lipca 2010 r., które okazały się znacznie korzystniejsze dla strony rosyjskiej. A w sierpniu 2011 r. samobójstwo popełnił 53-letni naczelnik Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) w obwodzie twerskim gen. Konstantin Moriew, który przesłuchiwał smoleńskich kontrolerów po katastrofie

 



Źródło: niezalezna.pl

Grzegorz Wierzchołowski