21 marca do Trybunału Konstytucyjnego trafił wniosek Prawa i Sprawiedliwości skarżący tryb ratyfikacji paktu fiskalnego. Prześledźmy zatem drogę, jaką podążał polski rząd i która doprowadziła go do paktu fiskalnego. Historia ta jest bowiem bardzo pouczająca.
Gra o przyszłą pozycję Polski w Unii Europejskiej, na nowo określaną przez pakt fiskalny, rozpoczęła się przed szczytem UE w grudniu 2011 r. od przedstawienia przez premiera Donalda Tuska i ministra ds. europejskich Mikołaja Dowgielewicza założeń polityki polskiej w tej kwestii. Najistotniejsze punkty określono w formie
ośmiu zasad.
Rządowe deklaracje
Po pierwsze zmiany prawa unijnego powinny mieć charakter traktatowy i być zatwierdzane przez wszystkie 27 państw UE (tzn. nie powinny być regulowane umowami pozatraktatowymi w węższym gronie wybranych krajów).
Po drugie umowa powinna dotyczyć dyscypliny budżetowej, a nie współodpowiedzialności finansowej za długi innych państw.
Po trzecie w wypadku zmiany traktatów i ustalenia nowych zasad współpracy muszą być one otwarte dla wszystkich krajów UE, także spoza Eurolandu.
Po czwarte należy zachować maksimum jedności między strefą euro a resztą UE.
Piąty punkt postulował obowiązywanie tzw. zasady jednego stołu – tzn. wspólnych dyskusji dotyczących Unii Gospodarczej i Walutowej (UGW), prowadzonych w gronie wszystkich 27 państw UE, choć tylko kraje Eurolandu miałyby w tym gremium głos stanowiący. Pozostałe kraje (nienależące do UGW) miałyby status uczestników debaty bez prawa do głosowania.
Szósty punkt stwierdzał, że każde państwo powinno mieć prawo, by prosić o przeniesienie obrad nad daną kwestią dotyczącą strefy euro ze spotkania w opisanej wyżej formule jednego stołu na szczyt UE, gdzie wszystkie państwa członkowskie Unii mają głos stanowiący.
Kolejne dwie zasady ustalały, że Europejski Bank Centralny powinien mieć prawo emisji pieniędzy, a w proces tworzenia unii fiskalnej powinny być włączone Komisja Europejska, Parlament Europejski i parlamenty narodowe, a rola instytucji wspólnotowych w całej konstrukcji powinna być wzmocniona.
Na szczycie UE 8–9 grudnia 2011 r. żadnego z rządowych postulatów nie udało się przeforsować. Najważniejszy z nich – żądanie dopuszczenia do obrad państw spoza strefy euro – został przedstawiony publicznie przez ministra Jacka Rostowskiego dopiero 20 grudnia 2011 r. i spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem Francji, Belgii i Estonii.
Dwie wolty i pełna porażka
W toku negocjacji dyplomacja polska najpierw sygnalizowała pogodzenie się z sytuacją, potem sugerowała, że paktu niedającego Rzeczypospolitej miejsca na szczytach strefy euro nie przyjmie. A w końcu go przyjęła.
W efekcie poniosła pełną porażkę. Prawie żaden z wymienionych wyżej postulatów nie został spełniony. Wyjątek stanowił punkt 2, ale został on podważony przez deklarację rządu polskiego o wsparciu Międzynarodowego Funduszu Walutowego kwotą 6,27 mld euro w celu wzmocnienia stabilności strefy euro. (Akt ten był sprzeczny z zapewnieniami ministra Rostowskiego z 13 stycznia 2012 r. o tym, że przystąpienie Polski do paktu fiskalnego nie jest powiązane z transferem pieniędzy z polskich rezerw walutowych na rzecz MWF. Tymczasem Polska zobowiązała się do udostępnienia tej kwoty w chwili, gdy nie znała jeszcze ani wysokości składki, ani zasad jej przekazywania). Nie został zrealizowany nawet punkt 5, już w pierwotnym polskim sformułowaniu oznaczający samoograniczenie pozycji Rzeczypospolitej do statusu komentatora, ale nie decydenta.
Wrogość Francji i chaos w Polsce
Na kongresie Europejskiej Partii Ludowej w Marsylii (8–9 grudnia 2011 r.) Tusk mówił o potrzebie znalezienia takich metod wychodzenia z kryzysu, które
„nikogo nie wykluczą z procesu podejmowania decyzji, które nie podzielą Europy na kilka prędkości”. Przed spotkaniem Rady Europejskiej z 30 stycznia 2012 r. szef rządu RP publicznie poparł stanowisko Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, których przedstawiciele stwierdzili, że
„wszyscy jego (tzn. paktu fiskalnego – P.Ż.G.)
sygnatariusze, obecni i przyszli członkowie strefy euro, powinni mieć takie same prawa uczestnictwa w szczytach strefy euro”. Podkreślając konieczność utrzymania metody wspólnotowej i jedności 27 państw UE, premier powiedział w Marsylii:
„Ratujemy nasze pieniądze, nasze narodowe interesy i w zamian za to jesteśmy gotowi narazić na szwank wspólnotę 27 państw. To jest diabelska alternatywa”. Stworzył tym wrażenie, że Rzeczpospolita nie poprze paktu fiskalnego, o ile nie będzie on zapewniał równoprawnego udziału w procesie decyzyjnym UE wszystkim jej państwom członkowskim.
Celu tego Polska nie osiągnęła.
Postulaty Polski, zgłaszającej wolę uczestniczenia w szczytach Eurogrupy, poparte przez Włochy, a zwalczane przez Francję, nie znalazły uznania rdzenia Unii, a miękkie stanowisko polskiego rządu ułatwiło ich odrzucenie na kolejnym szczycie UE 30 stycznia 2012 r. Warszawa nie zapewniła sobie nawet statusu stałego obserwatora szczytów Eurogrupy. Stało się tak, mimo że żądanie Polski było nie tylko w interesie Rzeczypospolitej, ale i pozostałych wykluczonych krajów, a więc w interesie spoistości całej Unii. Powagę państwa polskiego osłabiło też podpisanie przez premiera 2 marca 2012 r. protokołu do paktu fiskalnego bez zgody własnych ministrów i bez poinformowania o tym Sejmu. Protokół ten dotyczy procedury postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości UE przeciw państwom naruszającym reguły paktu.
Samoizolacja w regionie
Szczyty UE (8–9 grudnia 2011 r. i 30 stycznia 2012 r.) były przykładem załamania się współpracy środkowoeuropejskiej. Rzeczpospolita, prowadząca od 1991 r. (powstanie Grupy Wyszehradzkiej) politykę konsolidacji regionu i blokowego występowania wobec UE, nie podjęła tym razem żadnej akcji w tym kierunku. W rezultacie Polska i Słowacja znalazły się w obozie przeciwnym niż Czechy i Węgry, a postulat Polski odnośnie do systemu decyzyjnego, opartego na zasadzie równości 27 państw UE, zwalczany był przez Estonię. Szybka zmiana pierwotnej pozycji Warszawy i zaakceptowanie warunków, co do których wcześniej zastrzegano się, że są nie do przyjęcia, osłabiły wiarygodność państwa polskiego jako ewentualnego koalicjanta w przyszłych sporach o kształt którejkolwiek z polityk unijnych. Wrażenie dystansowania się Polski od mniejszych partnerów w regionie pogłębione zostało przez poparcie, którego minister Sikorski udzielił koncepcji wprowadzenia eurolist w wyborach do Parlamentu Europejskiego,
co uderzało w interesy mniejszych krajów i zredukowało zdolność Polski do powrotu do polityki konsolidowania regionu Europy Środkowej.
Ratyfikacja z wątpliwością konstytucyjną
Podjęta przez Sejm RP decyzja zezwalająca prezydentowi na ratyfikację paktu fiskalnego zapadła zwykłą większością głosów. Stało się to wbrew opozycji, która zważywszy na skalę transferu suwerenności do instytucji ponadnarodowych, domaga się trybu wymagającego większości kwalifikowanej. Wobec odrzucenia jej żądań zapowiedziała, że gdy dojdzie do władzy, nie będzie czuła się związana „przyjętą wbrew prawu decyzją”. Nie jestem konstytucjonalistą. Nie rozstrzygnę tego sporu. Premier Tusk jest jednak historykiem. Dobrze by było, gdyby przypomniał sobie, jak skończyło się forsowanie ratyfikacji Paktu Ligi Narodów przez prezydenta Wilsona w Senacie USA przy kompletnym ignorowaniu zdania opozycji. Senat amerykański w końcu odrzucił pakt, a Stany Zjednoczone, państwo, które
de facto zakładało Ligę Narodów, w końcu do niej nie weszło. Na pamięć prezydenta Komorowskiego – też historyka – bym nie liczył, wszak sam się przyznał, że pracę magisterską pisał w ciągu 11 dni przy pomocy teścia. Cóż –
jakie elity, taka polityka.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Przemysław Żurawski vel Grajewski