W niedzielę 25 kwietnia Włosi obchodzić będą Święto Wyzwolenia – na pamiątkę wydarzeń z roku 1945. Na niebie Italii pojawią się słynne Frecce Tricolori – samoloty odrzutowe z kolorowym dymem układającym się we włoską flagę, a w całym kraju odbędą się stosowne uroczystości. To jednak w jakiejś mierze także i… polskie święto.
To, że Polacy przelewali krew pod Monte Cassino wie każde dziecko. No, domniemywam, że wie – w każdym razie tak się kiedyś mawiało, gdy chciało się podkreślić to, że coś jest faktem powszechnie znanym. Obecnie już za wiedzę dzieci, a nawet wielu dorosłych, głowy bym nie dał. Ale do rzeczy: o Monte Cassino się u nas wie. Mniej jednak powszechną jest wiedza o innych walkach 2. Korpusu, działającego przy 8 Armii Brytyjskiej, a dowodzonego przez generała Andersa. Już na przykład zdobywanie Ankony w roku 1944, czy wyzwolenie Bolonii 21 kwietnia 1945 roku tak powszechnie znane nie są. Gdy 9 batalion 3 Dywizji Strzelców Karpackich z samego rana wkroczył do stolicy Emilii Romanii Amerykanie dopiero się szykowali do ataku. Podobny „wyścig” do wyzwalania miał zresztą, jak pamiętamy, miejsce i pod Monte Cassino, gdzie Brytyjczycy chcieli nas ostatniego dnia uprzedzić w zatknięciu swojej flagi na ruinach klasztoru. W maju 1944 roku im się to nie udało. Podobnie nie udało się Amerykanom, którzy do Bolonii weszli w dwie godziny po Polakach. Nad miastem dumnie łopotała biało-czerwona.
W walkach o nie zginęło blisko trzystu naszych rodaków, a drugie tyle zostało rannych. „Przyszliśmy jak już widniało, pierwsze ulice miasta, mieszkańcy patrzyli na nas z okien” – wspominał ks. Rafał Grzondziel – Kiedy ujrzeli, że to są alianci, a nie Niemcy, z miejsca zebrały się tłumy z kwiatami. Bałem się, że w kwiatach może być broń. (...) Przeszliśmy kawałek, ogarnął nas tłum wiwatujących ludzi: Viva Polonia! Viva Polaki! Viva liberatori!”.
Ksiądz Grzondziel był kapelanem 9 Batalionu, który na pamiątkę wyzwalania miasta został ochrzczony mianem „bolońskiego”.
Cały szlak żołnierzy Andersa – tych polskich bohaterów, którzy szukali wolności dla kraju bijąc się o wolność innych narodów – ma jednak gorzki epilog. Włosi mogli się cieszyć prawdziwą wolnością i ją świętować. Nas natomiast sprzedano. Za cenę świętego spokoju alianci rzucili Polskę w łapy Stalina. Na tym polega różnica.
W przeddzień święta Włoch wszystkim przyjaciołom w Italii składamy serdeczne życzenia. I cieszymy się tym świętem, bo we włoskim „torcie wolności” jest też duży, znaczący kawałek polski. To w jakiejś mierze i nasze święto, święto polskich zwycięstw na włoskiej ziemi.