Analizując politykę danego państwa, musimy brać pod uwagę całą jej złożoność i hierarchię celów oraz planować postępowanie pozwalające osiągnąć zamierzone rezultaty. Nie możemy jedynie dążyć do ulżenia własnemu sumieniu poprzez wygłoszenie kilku mocnych zdań w słusznej sprawie. Dotyczy to także postępowania Rzeczypospolitej w kwestii mniejszości polskiej na Litwie.
Stosunki polsko-litewskie kształtowane są przez trzy podmioty: Polskę, Litwę i mniejszość polską zorganizowaną w Akcję Wyborczą Polaków na Litwie (AWPL). Nie są to tylko stosunki między państwami polskim i litewskim. Polacy litewscy nie są sterowani z Warszawy. Mają własnych przywódców, wolę polityczną i priorytety. Dla nich losy i prawa litewskich Polaków są najważniejsze.
Dwa horyzonty
Józef Piłsudski mawiał, że „Polska to obwarzanek: Kresy urodzajne, centrum – nic". Żywy patriotyzm litewskich Polaków, którego głębi i powszechności my, Koroniarze, możemy im tylko zazdrościć, wraz z pamięcią o cenie, jaką pod sowiecką okupacją płacili za swoją polskość powodują, że drży mi ręka, gdy muszę wileńskim Rodakom napisać, że ich słuszne żądania nie są rdzeniem polskiej polityki zagranicznej, lecz jej elementem. Wolałbym powiedzieć, że nie ma dla Rzeczypospolitej ważniejszej kwestii. W imię szacunku dla nich nie wolno mi jednak tego zrobić. Oszukałbym moich Rodaków. Horyzont polityki zagranicznej państwa polskiego jest bowiem szerszy niż horyzont celów politycznych Polaków z Wileńszczyzny. Nikomu to nie uwłacza, gdyż oba te podmioty mają inne role i nie powinny się nimi zamieniać.
Litwa jest przez litewskich Polaków postrzegana jako opresor. Obawa przed wynarodowieniem – losem międzywojennej mniejszości polskiej na Kowieńszczyźnie – jest wśród nich żywa. W dobie mediów elektronicznych i otwartych granic jest ona przesadna, ale jest faktem, z którym państwa polskie i litewskie muszą się liczyć.
Perspektywa Warszawy jest inna. Litwa nie zagraża Rzeczypospolitej. Spory z Wilnem nie dotyczą bezpieczeństwa państwa. Priorytety państwa polskiego i priorytety mniejszości polskiej na Litwie są w sposób oczywisty odmienne. (Nie znaczy to, że sprzeczne!).
Wyzwanie dla Polski
Przed rządem stoi konieczność sformułowania polityki wobec faktu, że mniejszość polska na Litwie znajduje się w sporze z państwem litewskim. Polska nie decydowała o jego zaistnieniu. Toczy się on w wyniku decyzji Litwy i wywołanego nią oporu litewskich Polaków.
Planując politykę wobec Litwy w kwestii mniejszości polskiej, Rzeczpospolita musi brać pod uwagę to, że umiędzynarodowienie tej sprawy (wniesienie na forum Rady Europy, UE itd.), uwiarygodniałoby propagandowe ataki Rosji na Łotwę i Estonię w sporach Moskwy o pozycję kolonistów sowieckich w tych państwach i mogłoby podminować stabilność tych krajów w sposób, jaki obserwowaliśmy w Estonii w 2007 r. w słynnej „wojnie o pomnik". Jest sprzeczne z interesem Rzeczypospolitej, by stawała ona w jednym szeregu z Rosją w jej propagandzie wymierzonej w państwa bałtyckie.
Rosyjska machina propagandowa – potężniejsza od polskiej (patrz kwestia Smoleńska) – byłaby w stanie to wykorzystać do głoszenia w Europie tezy, że i Polska, i Rosja wspólnie uznają, że kraje bałtyckie prześladują mniejszości. Stałoby się tak mimo oczywistych różnic między sprawą Polaków na Litwie, którzy są ludnością autochtoniczną, i których słuszne prawa są rzeczywiście gwałcone, a ludnością rosyjskojęzyczną na Łotwie i w Estonii, będącą wytworem nielegalnej kolonizacji sowieckiej, dokonanej w warunkach okupacji, i której prawa obywatelskie z tego tytułu się nie należą. Mniejszość polska na Litwie może się tym nie przejmować, natomiast państwo polskie musi kalkulować straty i zyski.
Litewska układanka
Wybory na Litwie i powołanie 13 grudnia 2012 r. gabinetu Algirdasa Butkevičiusa dają nadzieję na poprawę stosunków polsko-litewskich. Do koalicji rządowej zdominowanej przez socjaldemokratów weszli posłowie AWPL. Tekę ministra energetyki w nowym rządzie dzierży Polak Jarosław Niewierowicz. Rozpoczęta 12 lutego wizyta socjaldemokratycznego premiera Litwy, a szczególnie o tydzień wcześniejsze odwiedziny w Polsce ministra spraw zagranicznych (byłego ambasadora Litwy na Białorusi) Linasa Linkevičiusa, to szansa na zakończenie szkodliwego dla obu państw sporu. Linkevičius przeprosił za odrzucenie w czasie ostatniej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Litwie korzystnej dla Polaków ustawy o pisowni nazwisk. Od przeprosin tych odcięli się jednak premier Butkevičius i popierana przez konserwatystów prezydent Dalia Grybauskaite. Jest ona niechętna Polsce, ale też socjaldemokratom i szczególnie wchodzącym w skład rządu przedstawicielom Partii Pracy podejrzanego rosyjskiego biznesmena Wiktora Uspaskicha. To Grybauskaite od października do połowy grudnia blokowała zaprzysiężenie rządu. Kwestia polska może być zatem narzędziem rozgrywki wewnątrzlitewskiej, a propolski i, co dla nas ważne, zainteresowany kwestiami białoruskimi Linkevičius może zapłacić cenę za swoje przeprosiny i być zastąpiony mniej nam przychylnym ministrem.
Nowe rozdanie?
Rząd Butkevičiusa zapowiada dofinansowanie polskiej oświaty oraz opóźnienie wdrożenia jednolitego dla szkół polskich i litewskich egzaminu z języka litewskiego. Ma przygotować ustawę o mniejszościach narodowych i wspierać ich kulturę. Obiecuje utworzyć Departament Mniejszości Narodowych, który ma rozwiązać kwestię pisowni imion, nazwisk, nazw ulic i miejscowości. Zapowiada zwrot ziemi byłym właścicielom.
W programie rządowym brak jednak konkretów – terminów i sposobów wypełnienia zobowiązań. Podobne deklaracje w minionych 20 latach składały zaś i inne rządy litewskie, w tym socjaldemokratyczny premier z lat 2006 –2008 Gediminas Kirkilas. Tymczasem socjaldemokraci rozwiązali umowę koalicyjną z AWPL w rejonie trockim, a w sądach trwają inicjowane przez przedstawicieli rządu litewskiego procesy o dwujęzyczne tablice. Szef AWPL – Waldemar Tomaszewski uznaje, że nie może firmować tej polityki i grozi wyjściem Polaków z koalicji rządowej, to zaś przekreśliłoby szanse na porozumienie.
Wyzwanie dla Polski, Litwy i litewskich Polaków
Polska i Litwa mają wspólne pole bezpieczeństwa, obejmujące Łotwę, Estonię, Mołdawię, Białoruś, Ukrainę i Gruzję. Rosyjski najazd na tę ostatnią w 2008 r. powinien pozostawać „w tyle głowy" wszystkich stron polsko-litewskiego sporu. Jaka jest Rosja, każdy widzi, a przynajmniej powinien widzieć.
Polska i Litwa mają wspólne interesy: wsparcie niepodległości Białorusi, plany obrony państw bałtyckich w ramach NATO; złamanie rosyjskiego monopolu dostaw surowców energetycznych i energii elektrycznej do Europy Środkowej (elektrownia w Visaginie i polsko-litewsko-łotewsko-estoński most energetyczny); przyciąganie amerykańskiej obecności wojskowej jako przeciwwagi dla Rosji; utrzymanie wiarygodności natowskiego odstraszania (temu służy udział Polski w misjach ochrony przestrzeni powietrznej państw bałtyckich); propagowanie w UE i w NATO realnego obrazu Rosji; wysoki budżet unijnej polityki regionalnej; wciąganie do współpracy z Zachodem Gruzji, Ukrainy, Azerbejdżanu i Mołdawii; przeciwdziałanie traktowaniu Polski i Litwy (także Estonii i Łotwy) przez Rosję tak, jakby nie należały one do UE i NATO (embarga, manewry u granic).
Pax między chrześcijany – nie grzeszmy!
Ci z Litwinów, którzy w Polakach widzą wroga i pragną ich lituanizować, grzeszą przeciw Litwie. W imię nierealnego celu odpychają ćwierć miliona współobywateli i uniemożliwiają współpracę z Polską – jedynym obcym krajem, w którym żyją miliony ludzi kochających Litwę i gotowych jej krzywdy uznawać za własne.
Ci z Polaków, którzy chcą zerwania z Litwą wszelkiej współpracy, póki nie uzna ona żądań litewskich Polaków, grzeszą przeciw Polsce. Rzeczypospolitej nie będzie łatwiej poprawiać losu naszych Rodaków na Wileńszczyźnie, jeśli Rosja będzie mogła odciąć Polsce i Litwie dostawy gazu i ropy naftowej, Estonia i Łotwa będą nas postrzegały jako de facto sojusznika Moskwy, w UE i w NATO będziemy działać osobno, a z Litwą będziemy w zaciętym sporze. „Diabeł pali w piecu" polsko-litewskich sporów. Tylko ślepcy nie widzą, komu to służy.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Przemysław Żurawski vel Grajewski