To i my uwielbialiśmy przygody, wybijaliśmy szyby w oknach, które dziwnie złośliwie ustawiały się równiutko na linii lotu piłki. Wiedzieliśmy, jak pachnie latem harcerski namiot. Wiedzieliśmy, że najlepiej smakuje oranżada w proszku z dłoni kolegi. I że najlepiej w kometkę gra się na pustej ulicy, do upartego, aż do zmierzchu. Wiedzieliśmy, że nie jest hańbą zgubić zimą rękawiczkę przy lepieniu bałwana, hańbą jest po niej biadolić. Gdy wracaliśmy na wieczorynkę, podniszczone wigry nie zawsze dotrzymywały sekretu. Zdradzały nas zgięte koło, przekrzywione błotniki, wykrzywiona szprycha. Puszczaliśmy latawce, strzelaliśmy z procy, graliśmy w klasy. Zziajani po wuefie przeglądaliśmy „Świat Młodych” – na ostatniej stronie wyglądaliśmy Twoich opowieści. Nie mieliśmy zbyt wielu ładnych rzeczy. Mieliśmy wyobraźnię, humor i Twoją solenną obietnicę, że świat to niezgorsza przygoda. Papciu Chmielu, spoczywaj w pokoju!