10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Pokolenie Powstania Styczniowego

Wszystkie nasze wielkie powstania były wielkimi zwycięstwami polskiej cywilizacji. Było bowiem tak, że po każdym powstaniu, po każdym rozlewie krwi polskość odradzała się i przemieniała – mówi Jarosław Marek Rymkiewicz. Rozmawia Joanna Lichocka.

Wszystkie nasze wielkie powstania były wielkimi zwycięstwami polskiej cywilizacji. Było bowiem tak, że po każdym powstaniu, po każdym rozlewie krwi polskość odradzała się i przemieniała – mówi Jarosław Marek Rymkiewicz. Rozmawia Joanna Lichocka.

Oficjalna wersja rządzących elit brzmi, że Powstanie Styczniowe to nieodpowiedzialne, szkodliwe marzycielstwo Polaków. Wypowiedzi niektórych rządowych publicystów właściwie niczym nie różnią się od wykładni obowiązującej po Powstaniu Styczniowym prezentowanej przez carskich urzędników.
„Podłe powstanie” – tak mówią, kilkanaście lat po Powstaniu Styczniowym, zruszczeni bohaterowie opowiadania Stefana Żeromskiego „Echa leśne”. Wcale bym się nie zdziwił, gdybym teraz usłyszał w reżimowej telewizji takie sformułowanie. No bo to przecież było podłe – wszyscy zginęli lub poszli na Sybir. Jak tak można – przelewać niepotrzebnie krew i ginąć za Polskę – kiedy można żyć wesoło i balować na salonach. Chyba tylko jakiś podlec nie chce żyć wesoło i wzywa do umierania. Telewizor z pewnością tak właśnie teraz myśli swoim przygłupim telewizyjnym rozumem. Historyczna prawda zaś jest taka, że każde nasze powstanie, każde zachwianie nie tylko polskiej tożsamości, ale w ogóle polskiej możliwości istnienia – przez pacyfikacje, masowe zsyłki na Sybir, przez przelew krwi – każde powstanie, mimo że każde było militarną klęską, było zwycięskie. Wszystkie nasze wielkie powstania były wielkimi zwycięstwami polskiej cywilizacji. Było bowiem tak, że po każdym powstaniu, po każdym rozlewie krwi polskość odradzała się i przemieniała. (…)

10 sierpnia 1863 r. pod Chromakowem, po nieudanej bitwie z Rosjanami, 120 powstańców schroniło się w owczarni. Moskale otoczyli ich i spalili żywcem.
W lutym tegoż roku 1863 urodziła się Maria Rodziewiczówna. Rok później przyszedł na świat Stefan Żeromski. Minęły jeszcze trzy lata i w roku 1867 urodził się Józef Piłsudski. Można ich nazwać – a wraz z nimi tych wszystkich Polaków, którzy urodzili się w połowie lub w drugiej połowie lat sześćdziesiątych – pokoleniem Powstania Styczniowego. Jak żyli i co zrobili w życiu oraz kim się dla nas później stali – to wszystko zostało bowiem zdeterminowane, można powiedzieć: zaprogramowane przez krwawe wydarzenia lat 1863–1865. To było pokolenie, które, korzystając z doświadczeń lat 60. – doświadczeń powstania, ale i doświadczeń pacyfikacji – miało wymyślić i stworzyć nowy kształt polskiej cywilizacji – nadać nowe kształty życiu polskiemu. Dokonało tego dzieła. Józef Piłsudski zakończył je, stając w roku 1918 na czele państwa polskiego, odrodzonej Rzeczypospolitej, która – zwrócona i ku przeszłości, i ku przyszłości – miała być formą nowej polskiej cywilizacji. Gdyby – mówiąc metaforycznie – nie tych stu dwudziestu spalonych w stodole, o których Pani opowiada, gdyby ich tam, pod Chromakowem, w sierpniu, Moskale nie otoczyli i nie spalili, gdyby nie wszystkie inne masakry, gdyby nie krew polska wtedy przelana, nie byłoby pokolenia roku 1863 – pokolenia zaprogramowanego przez ten rok. Rodziewiczówna, Żeromski i Piłsudski mieliby jakieś zupełnie inne (teraz dla nas niewyobrażalne) doświadczenia i mieliby jakieś zupełnie inne życiorysy – pewnie opuściliby Polskę i zamieszkaliby, nie chcąc pogodzić się z postępującą i coraz obrzydliwszą rusyfikacją, gdzieś na emigracji. Wszystko wyglądałoby więc zupełnie inaczej, Polska przez następne sto i dwieście lat wyglądałaby zupełnie inaczej. A i pani życie, pani Joasiu, i moje – bo i to trzeba wziąć tu pod uwagę – wyglądałoby zupełnie inaczej. W roku 1914 Pierwsza Kadrowa nie wyruszyłaby z Krakowa do Kielc, w 1918 r. Piłsudski nie zostałby Naczelnikiem państwa polskiego, które może w ogóle by nie powstało – bo kompletnie zrusyfikowani Polacy już nie chcieliby mieć swojego państwa, zrezygnowaliby na zawsze ze swoich szkodliwych marzeń o niepodległości. Niepodległa Polska nie byłaby im do niczego potrzebna. Jest w tym jakaś nauka i dla nas, teraz bardzo aktualna. Rozmawialibyśmy sobie z panią tutaj po rosyjsku – ale na jakiś inny, jakiś ruski temat. W roku 1895 nie ukazałoby się opowiadanie Żeromskiego „Rozdziobią nas kruki, wrony” – jedno z największych arcydzieł literatury polskiej – przerażająca, posępna analiza stanu polskiej duszy – opowiadanie, z którego Polacy dowiedzieli się wtedy, kim są oraz skąd się wzięli. W roku 1920 nie ukazałoby się „Lato leśnych ludzi” Marii Rodziewiczówny, wielki – najwspanialszy po „Panu Tadeuszu” – hymn ku chwale polskości. To wszystko by się nie stało, i jeszcze wiele innych rzeczy by się nie stało, bo nie byłoby pokolenia roku 1863 i cywilizacja polska nie odrodziłaby się, nie mogłaby się odrodzić dzięki krwi przelanej.

Cały wywiad w najnowszym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska”.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Joanna Lichocka