W swoim dorocznym raporcie Freedom House, jedna z najbardziej znanych na świecie organizacji obrony praw człowieka, ostro skrytykowała amerykańskiego prezydenta za to, że nie przeciwstawia się „naciskowi rosyjskiego państwa na wolności obywatelskie”.
„Rosja zrobiła zdecydowany zwrot (w stronę represji) wraz z powrotem Władimira Putina na stanowisko prezydenta. (...) Zmarginalizował on polityczną opozycję i zainicjował przyjęcie wielu ustaw mających zdusić społeczną opozycję klasy średniej” – pisze Freedom House.
„Wprowadzone zostały nowe, surowsze kary za manifestowanie bez zgody władz, ograniczające możliwości zbierania funduszy i prowadzenia zwykłej działalności przez organizacje pozarządowe, wprowadzono kontrolę internetu”. Tak niewesołe konkluzje sprawiły, że Rosja znalazła się w końcówce rankingu „wolnych krajów” – już w kategorii „nieswobodnych”. W regionie oceniono gorzej Uzbekistan, Turkmenistan, Białoruś i Południową Osetię (separatystyczny twór na terytorium Gruzji). Regres odnotowano w Kazachstanie, Tadżykistanie i na Ukrainie.
To z kolei skłoniło Freedom House do niewesołej refleksji, że w zasięgu wpływów Rosji – czyli na obszarze Eurazji (dawnego ZSRS, z wyjątkiem republik bałtyckich) – nastąpiło znaczne pogorszenie sytuacji. Region euroazjatycki „może konkurować z regionem Bliskiego Wschodu” o tytuł najbardziej represyjnego.
Oberwało się też waszyngtońskiej administracji i prezydentowi Barackowi Obamie za to, że wiedząc i widząc, co się dzieje,
„stanął z boku”, gdy „ci, którzy chcieli zmian politycznych, byli represjonowani”. „Najnowszym przykładem jest to, że administracja nie była w stanie właściwie odpowiedzieć na przerwanie misji USAID przez reżim Putina. A jest to krok bardzo osłabiający społeczeństwo obywatelskie, które i bez tego jest pod silnym naciskiem instytucji państwa”.
USAID to rządowa amerykańska agencja zajmująca się pomocą krajom rozwijającym się. Jesienią ub.r. Kreml poinformował Waszyngton, że agencji odebrano prawo do działania na terenie Rosji. Oficjalnym powodem jest to, że teraz Moskwa ma tyle pieniędzy, że sama zadba o swoich potrzebujących. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że władze drażniła współpraca USAID z rosyjskimi organizacjami. Odchodząc, Amerykanie przerwali m.in.program pomocy dzieciom z Kaukazu Północnego, ofiarom rozlicznych konfliktów w tym rejonie (głównie wojny w Czeczenii).
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Andrzej Łomanowski