Dygnitarze III RP na otwartym spotkaniu poświęconym NATO dyskutowali o tym, czy Sojusz w odpowiedni sposób chroni Polskę. Przemilczeli fakt, że strona polska do rozmów z tą instytucją typowała dyplomatów z życiorysami tajnych współpracowników i funkcjonariuszy specsłużb PRL.
Dyskusję w Domu Spotkań z Historią prowadzili między sobą dyplomaci i wojskowi III RP, którzy zastanawiali się, dlaczego Amerykanie w NATO tak mało uwagi poświęcają bezpieczeństwu państw naszego regionu.
Po debacie zapytaliśmy gen. Bogusława Packa, czy wzajemnych relacji między Polską a sojusznikami nie psują obarczeni współpracą z komunistycznymi służbami ludzie wysyłani z naszego kraju do kontaktów z NATO. –
Kto zna mentalność Amerykanów, wie, że to nie ma znaczenia – odpowiedział generał. Pacek sam ukończył szkołę Wojskowej Służby Wewnętrznej, później był żołnierzem tej służby, a obecnie jest rektorem Akademii Obrony Narodowej.
– Niejednokrotnie osoby wysyłane z Polski do NATO związane ze służbami PRL miały lepsze opinie u Amerykanów niż te, które nie miały takiej przeszłości – mówił nam z kolei ambasador Jerzy Marian Nowak, b. stały przedstawiciel RP w Radzie Północnoatlantyckiej NATO.
Ambasador szybko urywa rozmowę na temat związków obecnych dyplomatów z dawnymi służbami. –
Nie będę o tym rozmawiał – zakończył.
Z kolei b. minister spraw zagranicznych Adam Daniel Rotfeld odmówił odpowiedzi na pytanie, dlaczego nigdy nie wyjaśnił kwestii zarejestrowania go w roli konfidenta przez tajne służby PRL nadzorowane przez sowieckie KGB traktujące NATO jako wroga numer jeden. –
Wszystko, co miałem w tej kwestii do powiedzenia, już powiedziałem – stwierdził Rotfeld.
Zupełnie inaczej o przeszkodach w zacieśnianiu stosunków Polski z innymi państwami NATO mówi b. wiceszef MSZ Witold Waszczykowski. Poseł PiS pracował z ramienia polskiego MSZ w siedzibie NATO już na początku lat 90. i obserwował, kto reprezentował Polskę wobec Sojuszu. –
Były to osoby, które zajmowały się wcześniej Układem Warszawskim, pracowały najczęściej dla polskiego i sowieckiego wywiadu. Tłumaczono, że reprezentują nasz kraj, bo są najlepiej technicznie przygotowane. Dla NATO był to jednak problem. Zdawało ono sobie doskonale sprawę, z kim ma do czynienia. Pytano nas, dlaczego do współpracy z nim w ramach sojuszu wysyłamy z Polski w roli dyplomatów „sowieckie pistolety". To absolutnie nie było aprobowane przez Zachód – mówi poseł Waszczykowski.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Marta Jeżewska,Maciej Marosz