Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Poważnie o rzeczach śmiesznych

Ośmielony zapewne wynikami sondaży pokazującymi spadek notowań PiS w partyjnych badaniach opozycyjny portal Oko.press postanowił pójść za ciosem i dokonać ostatecznego samopocieszenia i pognębienia wroga numer jeden. Zamówił więc kolejne badanie, które miało wykazać, że dziś Andrzej Duda przegrałby wybory prezydenckie. I co oczywiste, faktycznie właśnie to w wynikach zobaczyliśmy. Duża część internautów przyjęła tę publikację z należnym jej rozbawieniem. Jednak z kilku powodów warto uczynić ją punktem wyjścia do szerszej analizy sytuacji politycznej PiS i opozycji po kolejnych tygodniach protestów i kolejnych miesiącach pandemii.

W sondażu Oka Andrzej Duda wybory przegrywa z Rafałem Trzaskowskim, ale straty, rozbite w dokładnej analizie na poszczególne grupy społeczne, ponosi głównie na rzecz Szymona Hołowni. Czy mamy do czynienia z myśleniem życzeniowym i próbą pocieszenia się badaniem, które de facto nie ma żadnego znaczenia – jesteśmy przecież kilka miesięcy po wyborach i kilka lat przed wyborami, w których Andrzej Duda i tak nie będzie już brał udziału, opuszczając Pałac Prezydencki po zakończeniu drugiej kadencji. Czy więc praca opozycyjnego portalu nadaje się tylko na materiał do wyśmiania?

Trzy podstawowe wnioski

Na pierwszy rzut oka tak, równie dobrze można przecież, jak zauważył na Twitterze Paweł Rybicki, pokazać sondaż, w którym Tadeusz Mazowiecki wygrywa dziś w pierwszej turze z Lechem Wałęsą i Stanisławem Tymińskim wybory w 1990 r.

Z samych wskaźników dotyczących notowań poszczególnych kandydatów startujących w czerwcu tego roku trzy wątki wydają się jednak istotne. Jeśli uznać, że słabnące poparcie dla Andrzeja Dudy to odbicie podobnych problemów PiS, wtedy warto być może dane z poszczególnych badań grupowych przeanalizować z punktu widzenia nie prezydenta, lecz partii rządzącej właśnie. Następnie zaś podjąć działania w celu odbudowania zaufania w tych segmentach wyborców, które stanowiły i wciąż stanowić mogą bazę społeczną Prawa i Sprawiedliwości.

Tę tezę potwierdzałaby inna zbieżność z sondażami partyjnymi – niecałą stratę prezydenta znajdziemy we wskazaniach Hołowni czy Krzysztofa Bosaka, ten pierwszy często puchnie w dużym stopniu kosztem Rafała Trzaskowskiego, część elektoratu Andrzeja Dudy nie ma dziś, według badania, swojego kandydata. Zapewne więc finalnie, w warunkach kampanii, wróciłaby do pierwotnego wyboru. Podobnie może stać się z wyborcami PiS, spadki są jednak faktem, pytanie tylko, czy są tak poważne, jak chcieliby autorzy omawianego raportu.
Zapewne nie, jednak coraz wyraźniej widać, że walka o odzyskanie zaufania, a w dalszej perspektywie utrzymania władzy po kolejnych wyborach będzie zadaniem bardzo trudnym, nie wspominając już o zachowaniu wpływu na Belweder po 2025 r.

Wreszcie sprawa trzecia – badania portalu sympatyzującego z protestami ulicznymi pokazują bardzo ciekawą rzecz. Choć wymowa tzw. Strajku Kobiet i jego postulaty są chyba najmocniej w historii Polski po 1989 r. wysunięte w kierunku skrajnej obyczajowej lewicy, nie mają one właściwie wpływu na jej kandydata, czyli Roberta Biedronia. Owszem, zyskuje on wynik lepszy o prawie 50 proc. od faktycznie zdobytego w wyborach, pozostaje przy tym jednak maruderem tego wyścigu, mowa bowiem o 3 proc. głosów respondentów. Gdyby przełożyć to na preferencje partyjne, nie byłoby z tego miejsc w Sejmie, a być może również państwowej dotacji dla partii.

Cokolwiek nowego – główny walor Hołowni

Szymon Hołownia dobrze wypada nie tylko w tym badaniu. Jego ruch wciąż nieźle radzi sobie w sondażach partyjnych, choć oczywiście nie idzie za tym żadna gwarancja sukcesu w wyborach, zwłaszcza terminowo wciąż przecież bardzo odległych. Mimo wszystko uderza to, że polityk tak niewyrazisty samym hasłem „nowości”, nieznajdującym poparcia w faktach, już na etapie budowy struktur ugrupowania jest interesującą ofertą dla – w zależności od badania – co piątego lub nawet co czwartego wyborcy.

Tu znów z pomocą przychodzą analizy polskiego Twittera. „Na Netfliksie jest taka opcja »odtwórz cokolwiek« – pisze użytkownik KamilokInFamilok. – Zawsze zastanawiałem się, kto to klika, kto chce, żeby mu poleciało cokolwiek, byle to było coś nowego. A potem pomyślałem o wyborcach Hołowni. Hołownia to jest opcja »odtwórz cokolwiek« polskiej polityki”. Hołownia zgarnia więc premię za nowość, być może również, jak chce Oko.press, u części zniechęconych wyborców PiS i Andrzeja Dudy, czy jednak to wystarczy? Czy polityk, który nie mając wyrazistego zdania i podpinając się pod dominujące w danym momencie prądy, zmuszony szukać wyborców zarówno wśród liberałów, jak i konserwatystów, uczyni wobec nich jakieś ukłony w swoim programie wyborczym? Czy stworzy „prawe skrzydło” swojego ruchu, które porzuci głoszone poglądy natychmiast po wyborach, tak jak uczyniło to nie tak dawno PSL, z którym zresztą były gwiazdor TVN próbuje się ponoć układać?

Co oznacza radykalizacja Trzaskowskiego?

Szymona Hołownię zauważono wśród gości debaty z okazji 5. rocznicy rejestracji Komitetu Obrony Demokracji, jaka odbyła się niedawno w Warszawie. To wydarzenie samo w sobie zaskakujące, ponieważ rocznica faktycznego powstania ruchu przeszła niemal niezauważona i wydawało się, że nawet obecni, mało komu znani liderzy KOD o niej zapomnieli. Tymczasem ktoś zatęsknił najwyraźniej za czasami, gdy Mateusz Kijowski rozdawał koncesje na opozycyjność. Zaproszono więc grono aktywistów z Martą Lempart na czele, świat polityki reprezentowali natomiast wspomniany już Szymon Hołownia i Rafał Trzaskowski.

Obecność tego ostatniego jest wyjątkowo interesująca nie tylko z racji tez wygłoszonego przez niego przemówienia, które zresztą słyszeliśmy już wiele razy (potrzeba pracy, zjednoczenia, szanowania wielości nurtów itd.), lecz także dlatego, że Trzaskowski historię KOD przerobił, jak się zdaje, w bardzo wielkim przyspieszeniu. Po wyborach, które nie były sondażem dla Oka, więc zostały przez niego przegrane, zapowiadał zachowanie mobilizacji wszystkich swoich wyborców i stworzenie z nich wykraczającego poza partie polityczne ruchu. Był to więc pomysł na powtórzenie planu Mateusza Kijowskiego z równoczesną naturalizacją i tak przecież uległego Hołowni z olbrzymim początkowym kapitałem w postaci 10 mln głosów.

Jak pamiętamy, organizowanie ruchu zostało przeciągnięte w czasie, w końcu ogłoszono jego powstanie, a równocześnie plan stworzenia związku zawodowego. O związku nie słychać na razie nic, postępy ruchu śledzić można natomiast na jego stronie internetowej. Według niej do 30 listopada swój akces zgłosiło mniej niż 19 tys. osób, liczba wyraźnie mniejsza od początkowych oczekiwań. Tymczasem Trzaskowski poza wystąpieniem na imprezie KOD próbuje ścigać się na radykalizm z organizatorami protestów, zapowiada m.in. możliwość wstrzymania przez miasto stołeczne finansowego wspierania policji w reakcji na jej traktowanie demonstrujących zwolenników aborcji. Warszawa weźmie też udział w proteście przeciw rządowemu wetu wobec powiązania wypłat z budżetu UE z praworządnością, polegającym na punktowym wyłączaniu miejskiego oświetlenia w rządzonych przez Platformę ośrodkach.

Protesty słabną, lecz równocześnie się radykalizują. Czy i radykalizacja Trzaskowskiego jest oznaką słabnięcia? Chaos i agresja, a także zbyt daleko idące hasła demonstracji, znajdujące odbicie w wypowiedziach polityków opozycji, mogą w dużym stopniu pomóc PiS odzyskać oddech, jednak wiary w ponowne nabranie sił nie można opierać wyłącznie na słabości przeciwnika. Potrzebny jest znaczący wkład własny i m.in. dlatego warto spojrzeć na wyniki prezydenckiego sondażu Oko.press. Oczywiście, gdy już skończymy się z niego śmiać.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Krzysztof Karnkowski