- Spędziłem poza krajem kilkanaście lat. Ludzie wszędzie na świecie dobrze mnie traktowali. Ja za granicą byłem dumny z Polski i ludzie "kupowali" mnie takim, jakim jestem. Tego uczę moje dzieci - mówi portalowi Niezalezna.pl Jarosław Jakimowicz. Zapraszamy do lektury wywiadu z aktorem, odtwórcą niezapomnianej roli "Cichego" w filmach "Młode Wilki" i "Młode Wilki 1/2", dziennikarzem, prowadzącym programy w TVP, celebrytą, działaczem charytatywnym, ojcem dwóch synów.
Czego pan w swoim życiu żałuje? Z czego jest dumny?
Do niedawna mówiłem, że nie żałuję niczego z 51 lat, które przeżyłem. (Co nie oznacza, że moje życie było pełne samych sukcesów, i że decyzje, które podejmowałem, były w 100 proc. dobre). Teraz mówię, że żałuję, że nie udało mi się usiąść przy jednym stole z Krzysztofem Krawczykiem i mówiąc po męsku: napić z nim wódki i już raczej to się nie uda, z powodu jego stanu zdrowia. Nigdy zresztą się nie spotkaliśmy. Trzy miesiące temu przeczytałem, co o nim napisali Muniek Staszczyk, Tadeusz Nalepa i Marek Dutkiewicz. I wiem, że Krzysztof to moja krew.
Wracając do mojego życia, w autobiografii którą wydałem niedawno ("Życie jak film"), napisałem o sobie prawdę. Jest tam opowieść o narkotykach, alkoholu, prostytutkach. To i tak tylko część z tego, co przeżyłem. Popełniałem błędy, otwierałem nie te drzwi, które powinienem. Wyobrażam sobie życie, jako pokój z ogromną ilością par drzwi do wyboru, z których każda niesie określone konsekwencje. Jestem osobą ciekawą świata. Mieszkałem na stałe w Niemczech, Szwecji, RPA, Holandii, Hiszpanii, już nie wspominając np. o wyjazdach na kilka miesięcy do Indonezji, czy Izraela). Moje życie mimo wielu kolorów, było pełne samotności. Nie miałem rodziców, wychowali mnie dziadkowie i na pewno zrobili to dobrze. Wyjechałem z Polski mając 19 lat, sam, bez pieniędzy. Gdy wylądowałem na lotnisku we Frankfurcie, mogłem pójść w każdą ze stron, mogło mnie spotkać wiele złego, ale nic mi się nie stało i wyrosłem, myślę, na dość przyzwoitego człowieka.
Jako dziennikarz programów poradnikowych doradza pan odbiorcom. Co chce pan im przekazać? Co przekazuje pan swoim synom?
Jestem szczery wobec siebie, odbiorców i moich synów, i to się sprawdza. Jestem celebrytą, więc muszę dawać przykład innym. Przed rozmową z panią planowaliśmy dziś z Jovanem zorganizowanie pomocy dla bezdomnych, których znam w Warszawie. Robi się zimno i potrzebują ciepłych rzeczy, jedzenia. Ja w ogóle mam nosa do pomagania, wyczuwam cierpienie innych. Np. od dłuższego czasu posiłki z diety pudełkowej (nie zjadam ich, bo wybieram kebab albo pizzę, i tak już "tarki" na brzuchu mieć nie będę) przekazuję bezdomnym. Napisałem o tym w social mediach i jeden z internautów skomentował, że się lansuję na bezdomnych. Niech ludzie sobie myślą, że się lansuję. Jeśli chociaż jedna osoba dzięki mojemu przykładowi odda komuś dobry posiłek, to ja to kupuję! Inna rzecz: Koleta - Polka mieszkająca w Belgii, która ogląda program "Jedziemy" (nigdy się nie poznaliśmy na innym polu) - przekazała 100 euro dla rodziny z Senegalu, którą się opiekuję. Koleta zrobiła to, bo mój przykład zadziałał.
Spędziłem poza krajem kilkanaście lat, ludzie wszędzie na świecie dobrze mnie traktowali. Nie czułem się jako Polak gorszy! Nigdy! Mówię to w odniesieniu do wystąpień niektórych celebrytów, którzy twierdzą, że się wstydzą za Polskę i że wstydzą się polskiego języka, a ich doświadczenia podróżnicze to wycieczki z folderów... Ja za granicą byłem dumny z Polski i ludzie "kupowali" mnie takim, jakim jestem. Moim synom mówię zawsze: "Chłopaki bądźcie uśmiechnięci, kulturalni, otwarci, szanujcie ludzi i ich kulturę, zwyczaje i język. Inni ludzie będą wtedy szanowali was! Ja tak robię, dzięki wychowaniu mojego dziadka". Kiedyś zrobiłam taki wpis w mediach społecznościowych, po którym zrobiono ze mnie rasistę. Zamieściłem zdjęcia człowieka rasy żółtej, osoby czarnoskórej, muzułmanki, żyda itd. i napisałem: "Zapraszam cię do Polski, do mojego kraju. Twoje dzieci mogą być najlepszymi przyjaciółmi moich, wspólnie będziemy jeść obiady i ty również będziesz moim najlepszym przyjacielem. Tylko szanuj moją kulturę, mój język, moje obyczaje, wiarę. Jeśli tego nie będziesz robić, to nie masz tu czego szukać!". Tak rozumiem problemy społeczne z uchodźcami, którzy najeżdżają Europę i chcą korzystać z naszej pomocy, a oni tak naprawdę tę Europę już zjedli...
Zmieńmy temat rozmowy. W dobie pandemii wraca temat transplantacji organów. Pan został dawcą wątroby dla swojego syna...
Jeremiasz urodził się z atrezją dróg żółciowych, ta wada zdarza się raz na milion. Przez 2 lata nie opuszczał szpitala, a pierwszą operację przeszedł, kiedy miał półtora miesiąca. Dowiedziałem się, że nie przeżyje do pierwszych urodzin. Dla ojca to koniec świata. Lekarze powiedzieli nam, że maluch będzie potrzebował wątroby i to natychmiast. Byliśmy przy nim, tylko się zmienialiśmy z mamą Jeremiasza. On był cały czas podłączony do aparatury, a ja musiałam coś robić, brałem więc inne dzieci na ręce i bawiłem się z nimi. W Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie były dzieci z całej Polski: z Wieliczki, Kątów Rybackich, Łomży, ich rodzice nie mogli przy nich być, więc byłem ja. Kiedy sobie to przypominam chce mi się płakać, bo do dziś mam w poprzednim telefonie kontakt do kilkorga, ale tych dzieci już nie ma, nie przeżyły...
Szpital to nie jest zawsze happy end. Happy end jest w mojej rodzinie. Wtedy to była wojna, wykonywałem swoje zadania bez sentymentów, bez pytań. Moja wątroba 36-letniego rockandrollowca, zszargana życiem na szczęście nadawała się do przeszczepu dla niemowlaka. To była sprawa między mną, Bogiem i tym dzieckiem. Jeremiasz ma dzisiaj 16 lat i jest zdrowy. Poza tym się nie uczy, buntuje i jest taki jak ja... Zresztą Jovan jest dokładnie taki sam i jeszcze chodzi na "Strajk kobiet", a niektóre media próbują nas skłócić, choć jesteśmy w najlepszej komitywie. Gdybym mu zabronił, byłbym hipokrytą. Ja też szanuję i kocham kobiety, przez całe życie mówili o mnie, że jestem kobieciarzem. Rozumiem wolność wyboru kobiet, ale nie wiem, co ma wspólnego z prawami kobiet chęć obalenia rządu przez przywódczynię strajku...
Wracając do Jeremiasza, ludzie pytają mnie, dlaczego zdecydowałeś się być dawcą organu i mam na to odpowiedź. Bo chciałem usłyszeć od mojego syna: "Kocham cię". Gdybym tego nie zrobił nie usłyszałbym tego...