Podporządkowanie Sztabu Generalnego ministrowi obrony narodowej doprowadzi do demontażu naszych sił zbrojnych - alarmują eksperci wojskowości. Ze służby odchodzą najzdolniejsi oficerowie, a możliwości operacyjne Wojska Polskiego są coraz mniejsze. Ta sytuacja jest zagrożeniem bezpieczeństwa narodowego.
Według rządowych planów zmian struktury dowodzenia w siłach zbrojnych Sztab Generalny ma być podporządkowany ministrowi obrony narodowej, a jego rola sprowadzona do funkcji doradczych.
Armią ma kierować szef MON poprzez dowódcę generalnego w czasie pokoju i dowódcę operacyjnego podczas wojny oraz misji zagranicznych. Obecni dowódcy poszczególnych rodzajów sił zbrojnych, czyli np. marynarki, lotnictwa, wojsk specjalnych, zostaną podporządkowani dowództwu generalnemu.
Według Grzegorza Kwaśniaka, wykładowcy Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie i eksperta obronności Fundacji Republikańskiej, koncepcja rządowa jest wyjętym z kapelusza i z nikim niekonsultowanym pomysłem szefa BBN gen. Stanisława Kozieja.
– To projekt oderwany od rzeczywistości, prowadzący do totalnego chaosu organizacyjnego i funkcjonalnego w strukturach obronnych – mówi Kwaśniak. Jego zdaniem konieczna jest zmiana modelu polskiej armii, bo obecnie nie gwarantuje ona obrony terytorium RP, a nieformalnie zmienia się w armię ekspedycyjną, służącą do misji zagranicznych.
Potwierdza to gen. Roman Polko.
– Degradacja pozycji szefa Sztabu Generalnego doprowadzi do konfliktów między dowódcami, rozgrywanymi politycznie przez ministra obrony – przewiduje były wiceszef BBN i dowódca GROM.
Przykładem na rozkład polskich sił zbrojnych jest to, że większość z istniejących piętnastu brygad nie osiągnęła zakładanego stanu osobowego, np. Brygada Kawalerii Powietrznej z Żagania liczy obecnie 300 żołnierzy, a powinna ich mieć 4–5 tys. To skutek reform ministra Bogdana Klicha, który zniósł obowiązek powszechnej służby wojskowej. Budowa armii zawodowej jak dotąd się nie udała. Z wojska odeszło ostatnio ok. 7 tys. doświadczonych, zdolnych i często kształconych w NATO oficerów. Ich miejsca zajmują wojskowi kształceni w PRL,
m.in. 920 byłych żołnierzy WSI. – Brygady to wydmuszki, a w reformę uwierzę, gdy rząd zlikwiduje biurokratyczne struktury i przechowalnie dla PRL-owskich oficerów – mówi gen. Polko.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Tomasz Skłodowski