W Portland nadal trwają brutalne zamieszki zwolenników lewicy. W weekend w założeniu antyrasistowski ruch Black Lives Matter (BML) spalił tam Biblie i amerykańskie flagi.
Portland, uznawane za jedno z najbardziej lewicowych miast w USA, jest świadkiem protestów i zamieszek codziennie od czasu śmierci czarnoskórego George’a Floyda podczas zatrzymania go przez policję. Ten weekend niczym się nie różnił od pozostałych dni. Ich uczestnicy znowu otoczyli budynek sądu federalnego. W stronę pilnujących go policjantów i agentów federalnych poleciały kamienie i puste butelki, po raz kolejny pojawiły się również lasery którymi uczestnicy protestów próbują oślepiać policjantów, co może skończyć się nawet permanentną utratą wzroku. Jak zauważono coraz więcej uczestników tych zamieszek nosi fałszywe akredytacje prasowe, co ma związek z wyrokiem lokalnego sądu, który zabronił obecnym na miejscu siłom federalnym wchodzić w interakcje z przedstawicielami mediów.
W nocy z piątku na sobotę grupa uczestników protestów przyniosła odciętą świńską głowę. Następnie zawinęli ją w amerykańską flagę i podpalili. Symbolizm tego incydentu był jednoznaczny – słowo „świnia” w języku angielskim jest używane tak jak „pies” w polskim, jako pogardliwe określenie policjanta. Gdyby ktoś miał jednak wątpliwości aktywiści BLM założyli na świnię policyjną czapkę zanim spłonęła. W wielu innych miejscach również podpalono amerykańskie flagi.
W mediach społecznościowych pojawiły się również doniesienia, że aktywiści BLM dokonali rytualnego palenia Biblii. Rozpalili ognisko na środku ulicy przed budynkiem sądu i zaczęli do niego wrzucać kolejne Biblie. „Nie mam pojęcia co palenie Biblii ma wspólnego z protestami przeciwko brutalności policji” - skomentował dziennikarz Ian Miles Cheong - „Nie miejcie złudzeń, że te protesty i zamieszki są czymś innym niż próbami zniszczenia zachodniej cywilizacji i wywrócenia setek lat tradycji i wolności religijnej”.
W nocy z piątku na sobotę doszło w tym mieście także do strzelaniny. Lokalna policja ujawniła w sobotę, że w jej trakcie oddano ponad 150 strzałów. Kule trafiły co najmniej w osiem mieszkań w których przebywali ludzie i w dwa samochody. Co najmniej jedna kobieta, najprawdopodobniej przypadkowa ofiara, odniosła obrażenia gdy pocisk trafił ją w ramię, policja udzieliła jej pierwszej pomocy. „To Ameryka a wygląda jak pole bitwy, ze 150 strzałami na jednym osiedlu w pobliżu chrześcijańskiego uniwersytetu. Jak to można wytłumaczyć?” - powiedział lokalnej policji jeden z mieszkańców.
Na razie nie jest jasne co w ogóle zaszło ani czy ta strzelanina miała bezpośredni związek z protestami. Sami mieszkańcy są jednak przekonani, że nawet jeśli strzelcy nie byli uczestnikami protestów, to obecna fala przemocy i tak jest ich winą. Zwracają uwagę, że policjanci muszą pilnować porządku w trakcie protestów i nie mają czasu na nic innego, łącznie z walką z przestępczością. Fakt, że rządząca Portland lewica im ulega i coraz bardziej obcina policji fundusze, co ostatnio poskutkowało między innymi likwidacją jednostki do walki z gangami. Portland nie jest skądinąd żadnym wyjątkiem – z niemal wszystkich rządzonych przez lewicę miast w których trwają zamieszki dochodzą informacje o ogromnym wzroście przestępczości.
Wiktor Młynarz. Źródło: Fox News