Odnaleziony fragment rozerwanego nitu z rządowego Tu-154M
ma fundamentalne znaczenie. Znajdował się on w ciele ofiary katastrofy smoleńskiej. Dr inż. Wacław Berczyński, wieloletni konstruktor Boeinga, już kilka miesięcy temu podkreślał, że
jednym z dowodów na wybuch w tupolewie są wyrwane nity.
Tylko dzięki mecenasowi Stefanowi Hamburze – pełnomocnikowi rodziny śp. Anny Walentynowicz – fragment nitu został z zabezpieczony do badań. Bo prokurator, który zgodnie z przepisami powinien kierować sekcją zwłok, nie kwapił się do zabezpieczenia tego dowodu. W związku z bierną postawą prokuratora nasuwa się pytanie:
jakie dowody pominięto podczas poprzednich sekcji zwłok ofiar smoleńskiej katastrofy? Czy było coś, czego nie zbadano podczas przeprowadzonych w Polsce sekcji ciał Zbigniewa Wassermanna, Janusza Kurtyki i Przemysława Gosiewskiego, tylko dlatego, że nie było woli ze strony kierującego sekcją prokuratora?
„Dowody leżą w polskiej ziemi” – powiedział niedawno mec. Hambura, odpowiadając na pytanie o zamach w Smoleńsku. Teraz widać, że miał rację – dowody są, tylko trzeba chcieć, żeby się znalazły.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Dorota Kania