Do Sądu Najwyższego wpłynęła kasacja obrońcy od wyroku 15 lat więzienia dla 61-letniego mieszkańca Białegostoku, oskarżonego o uduszenie żony poduszką w trakcie małżeńskiej kłótni, której powodem były m.in. kwestie finansowe.
Termin rozpoznania tej kasacji nie jest jeszcze znany - poinformował zespół prasowy Sądu Najwyższego.
15 lat więzienia to kara, jakiej w tej sprawie chciała prokuratura; obrona przez cały proces wnioskowała o łagodniejszy wyrok przy założeniu, że doszło do zbrodni w afekcie.
Zabójstwo miało miejsce dwa lata temu. Śledczy przyjęli, że mężczyzna działał z zamiarem bezpośrednim: podczas kłótni, używając przemocy popchnął żonę na wersalkę, a tam udusił, przyciskając przez dłuższy czas do jej twarzy poduszkę. Zwłoki ukrył w dużej skrzyni stojącej w sąsiednim pomieszczeniu. Ciało matki odnalazł syn.
Według wersji przedstawionej przed sądem przez 61-latka, doszło do kłótni z żoną o to, kto ma płacić zaległe rachunki. Małżonkowie żyli bowiem w nieformalnej separacji na różnych piętrach jednego domu. Mężczyzna twierdził wtedy, że żona nie chciała zapłacić przynajmniej części zobowiązań i wszczęła awanturę nie tyle o rachunki, a o zdarzenia z przeszłości.
Twierdził też, że próbował ją uspokajać i prosił, by wyszła, ale bezskutecznie.
Żona zachwiała się i usiadła na wersalce, wziąłem poduszkę i przysunąłem do jej twarzy. Nie pamiętam, jak długo to trwało, przestała krzyczeć
- mówił przed sądem.
Białostocki sąd okręgowy jako sąd pierwszej instancji po krótkim procesie wydał wyrok 15 lat więzienia, taką karę uznał za "adekwatną i sprawiedliwą".
Obrona wnioskowała o 6-letnie więzienie podkreślając, że jej klient przyznał się do skutku, ale nie do dokonania zabójstwa i kwestionowała przyjętą przez sąd kwalifikację prawną.
Rozpoznając odwołanie obrony, Sąd Apelacyjny w Białymstoku wyrok jednak utrzymał. Uznał, że mogło dojść do kłótni między małżonkami ale nie można mówić o afekcie, czyli stanie nagłego wzburzenia wyłączającego świadome działanie, a sam powód zbrodni był błahy.
Sąd odwoławczy nie widział potrzeby dodatkowego przesłuchania zespołu biegłych psychologów i psychiatrów, którzy w swojej opinii bez wątpliwości ocenili, iż sprawca był poczytalny i miał świadomość, że przyciskanie poduszki do twarzy żony może skutkować śmiercią, a do tego po ataku nie podjął żadnej próby ratowania kobiety (reanimacja, wezwanie karetki), ciało ukrył i wyszedł z domu.