Na łamach dziennika „Tagesspiegel” znany komentator polityczny Christoph von Marschall tłumaczył w odniesieniu do wyroku wydanego przez Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe , co "różni Niemcy od Polski i Węgier". Padły naprawdę zaskakujące słowa.
W opublikowanym we wtorek orzeczeniu niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny uznał zasadność większości zarzutów zawartych w skierowanych do niego pozwach, żądających uznania za nielegalną prowadzonej od 2015 roku przez Europejski Bank Centralny akcji zakupywania obligacji państwowych. Zgodnie z sentencją orzeczenia, bank przekroczył w ten sposób swe kompetencje, a niemiecki rząd i Bundestag, które biernie się temu przyglądały, naruszyły konstytucyjne prawa obywateli.
Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego sprzeciwili się w ten sposób wydanemu w grudniu 2018 przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu wyrokowi, akceptującemu działania Europejskiego Banku Centralnego. Ich zdaniem, chodzi tu o wyrok, który "absolutnie nie podlega już w Niemczech wykonaniu".
Orzeczenie niemieckiego trybunału spotkało się z natychmiastową reakcją niemieckich mediów.
- Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe jest "historyczny", bo pierwszy raz zwraca się przeciwko wykładni Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Decyzja ta może też zachęcić Polskę i Węgry do kwestionowania wyroków TSUE
- pisały w środę niemieckie gazety.
Tymczasem kilka dni później Christoph von Marschall postanowił wytłumaczyć, "co różni Niemcy od ignorancji Polski i Węgier ws. Unii Europejskiej".
Niemcy - tak to jest postrzegane w Paryżu i Brukseli - robią to, co zazwyczaj zarzuca się Polsce i Węgrom: ignorowanie prawa Unii Europejskiej. Karlsruhe frontalnie atakuje ETS kwestionując jego autorytet
- zauważa niemiecki komentator.
Po czym stwierdza, że Niemcom wolno jednak więcej, bo... są proeuropejscy.
- Jednak, gdy dwóch robi to samo, to to nie jest automatycznie to samo. Niemcy działają z reguły proeuropejsko i szukają kompromisu. Polska i Węgry są unijnymi sceptykami i szukają konfliktu
- poinformował w "Tagesspiegel”.
Dalej czytamy, że według autora, w Niemczech sądownictwo jest niezależne od władzy, a w Polsce nie.
Polska argumentuje, że każde z państw członkowskich UE ma prawo organizować swoje sądownictwo wedle własnych wyobrażeń. Wymiar sprawiedliwości nie jest uwspólnotowiony, To również jest prawidłowe, ale ponownie - z pewnymi ograniczeniami. Podział władzy i niezależność wymiaru sprawiedliwości to wartości podstawowe, które muszą być gwarantowane przez wszystkie państwa członkowskie. W innym razie musi wkroczyć Unia Europejska
- twierdzi Christoph von Marschall