Były kanclerz Niemiec, socjaldemokrata Helmut Schmidt, wyraził "zrozumienie" dla postawy chińskiej armii, która krwawo stłumiła demonstracje studentów na placu Tiananmen w Pekinie w 1989 r. W opublikowanym wywiadzie dla tygodnika „Die Zeit” ocenił, że... żołnierze się bronili.
- Na początku (żołnierze) wytrzymywali, ale zostali zaatakowani kamieniami oraz koktajlami Mołotowa. I bronili się - za pomocą broni, którą mieli - powiedział 93-letni Schmidt, który cieszy się dużym szacunkiem niemieckiej opinii publicznej.
W jego opinii podawana przez Czerwony Krzyż liczba 2600 ofiar masakry na Placu Niebiańskiego Spokoju
wydaje się „przesadzona”.
- Decydujące było to, że Chiny nie miały wówczas skoszarowanej policji. To oznaczało, że rząd, gdy chciał interweniować, dysponował wyłącznie wojskiem. A żołnierze uczyli się tylko strzelać - powiedział były socjaldemokratyczny kanclerz Niemiec.
W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 r. komunistyczne czołgi i wozy pancerne wjechały na centralny plac Pekinu, gdzie przez siedem tygodni demonstrowały tysiące chińskich studentów, domagających się demokratyzacji systemu. Armia chińska dokonała masakry. Nadal nie rozliczono winnych rzezi.
Źródło:
oa